niedziela, 4 stycznia 2015

ROZDZIAŁ 110

- Ej czaicie to? – zagadnął Piter, gdy ze łzami w oczach obserwowaliśmy jak nasz samolot wzbija się w powietrze – ostatnio byłem u siostry, tu w Wawie i jej córka miała przeczytać „Pana Tadeusza”.
- Ale jak to? – wtrąci Zati – przecież „Pan Tadeusz” to taka wódka.
- No Ty się na pewno najbardziej na tym znasz – fuknął Zbyszek, po czym padł jak długi na stojący nieopodal rząd krzeseł.
- Mogę kontynuować? – Nowakowski wywrócił oczami.
- A ma to coś wspólnego z faktem, że odleciał nam samolot? – spytał, tak dla upewnienia się Zagumny.
- Nie ma – oparł środkowy.
- No to jak musisz to mów –starszy wiekiem rozgrywający wzruszył tylko ramionami, po czym pogrążył się w rozmowie z Możdżonkiem, na temat tego jak teraz najszybciej dostaniemy się do Bułgarii.
Zostawili Nas samych, na pastwę piotrusiowych opowieści i rozważań nad epopeją Adama Mickiewicza.
- W takim razie, na czym ja skończyłem? Ach, tak! No i ta moja siostrzenica zaczęła mi opowiadać o tym Tadeuszu. I wiecie co? Wszyscy myślą, że Jackowi Soplicy podali czarną polewkę, a tak naprawdę nie widomo czy to się wydarzyło, czy nie – zaklasnął w dłonie, jakby właśnie odkrył coś niezwykle ważnego i potrzebnego do dalszego rozwoju i egzystencji ludności.
- Wow, to serio interesujące – wtrącił Kurek z ledwością tłumiąc ziewnięcie.
- Też tak sądzę. I dlatego postanowiłem przyjrzeć się tej sprawie bliżej. Dlatego pożyczyłem od mojego szwagra odrzutowiec, no i pilota oczywiście, bo sam nie potrafię latać i udałem się do Rzeszowa, żeby sobie wypożyczyć „Pana Tadeusza”.
- Głupi Ty – jęknął Zati – przecież tę wódkę to możesz w każdym monopolowym kupić. Z tak swoją drogą, to nie wiedziałem, że alkohol można w bibliotece wypożyczać. Chyba muszę się tam kiedyś udać…
- Piotrusiu, najdroższy – szybko zmaterializowałam się obok wysokiego blondyna – Możesz to jeszcze raz powtórzyć? – zapytałam, a wśród reszty zawodników rozległ się jęk rozpaczy.
- No dobrze, jeżeli tak bardzo chcesz. Więc ta czarna polewka…
- Trochę dalej – ponagliłam go.
- Chciałem przyjrzeć się tej sprawie bliżej…
- Jeszcze dalej – zachęcałam go ruchem ręki, a reszta reprezentacji prawie zabijała mnie wzrokiem.
- Wypożyczyłem sobie z biblioteki „Pana Tadeusza”. Chcesz zobaczyć? – zaczął grzebać w swoim plecaku.
- Nie kłopocz się, Piotrusiu. Powiedz lepiej co powiedziałeś trochę wcześniej.
- No, ze pożyczyłem sobie odrzutowiec od mojego szwagra, tak?
- Bingo! – krzyknęłam i zaciągnęłam Nowakowskiego przed oblicze samego i niezawodnego trenera Anastasiego.

Gościliśmy się w prywatnym odrzutowcu szwagra Piotrka, który jest sławnym i ociekającym pieniędzmi warszawskim biznesmenem. Siedzenia, obite kremową skórą, były niemiłosiernie wygodne, a siatkarze wreszcie mieli miejsce na wyciągnięcie swoich długaśnych nóg. Nalewając do szklanek gazowanej wody wznieśliśmy toast za Piotrka, dzięki któremu jednak dotrzemy na czas do Sofii.
- No Piter, spisałeś się – Guma klepnął go w plecy, co było dla naszego młodego przyjaciela prawie tym czym w starożytności wygranie Olimpiady.
Chyba wreszcie zaczęliśmy choć w pewnym stopniu szanować naszego głupie.. to znaczy mało inteligentnego blondwłosego środkowego bloku.
Rozłożyłam się wygodnie, pozwalając aby oparcie mojego fotela opadło kilkanaście centymetrów w dół. Łukasz zrobił to samo ze swoim siedzeniem i przez chwilę mogliśmy cieszyć się chwilą błogiego spokoju. Muzyka płynąca z głośników przyjemnie drażniła moje bębenki uszne, pozwalając na totalne wyciszenie i chwilę pełnego, tak dawno zapomnianego relaksu. Jednakże to dziwne uczucie wypełniające mnie od środka nie pozwoliło mi na kompletne oczyszczenie organizmu. Cały czas miałam w pamięci te wszystkie chwile, w których panowała względna harmonia pomiędzy wszystkimi reprezentantami, do czasu, w którym ktoś nie zaczął odpieprzać. I tak też stało się i teraz. Tym razem burzącym cały nasz dotychczas niezakłócany spokój był nasz kochany stary weteran, który już chyba przestał boczyć się na cały otaczający go świat, na czele ze Zbigniewem Bartmanem. Wyciągnął to swoje ustrojstwo, które już wieloma sposobami próbowaliśmy poddać destrukcji, jednakże za każdym razem odradzało się jak feniks z popiołów. Zręcznie lawirował między fotelami próbując zadać każdemu bardziej lub mniej inteligentne pytanie, chociaż więcej zdarzało się tych drugich. Któryś tam podłożył mu nogę, inny próbował wyrwać kamerę i tak rozpętało się istne piekło, w którym górą okazała się większa część reprezentacji, część, która jedyne czego chciała to spokój.
Wychyliłam głowę znad laptopa, na którym zapisywałam kolejne spostrzeżenia na temat naszych siatkarzy potrzebne do oceny psychicznej i postępów umysłowych każdego z zawodników naszego dream teamu. Ignaczak został przywiązany do swojego siedzenia za pomocą Zbigniewowego paska do spodni, bo jak się okazało to on był najszerszy w biodrach. Z jego kamery zostały wyjęte baterie i karta pamięci, które szybko zostały skutecznie zdetronizowana, poprzez schowanie ich między bielizną słynącego z rzadkiego prania swoich ubrań Winiarskiego. Dodatkowo usta zawiązali mu moją apaszką, którą nawet nie chce wiedzieć jakim cudem wyciągnęli z mojej walizki.
Teraz dopiero mogliśmy cieszyć się względnym spokojem, który zagłuszał już tylko ryk silników. Chłonęłam tą ciszę jak tylko mogłam, próbując skupić się na notowaniu kolejnych spostrzeżeń i podliczaniu punktów, które mam obowiązek przyznawać każdemu siatkarzowi za ich postęp lub jego brak. Jednakże Łukasz postanowił mi to skutecznie uniemożliwić. Bawił się moimi włosami, nawijając pojedyncze kosmyki na swoje długie palce.
- Stęskniłem się za Tobą – szepnął muskając ustami mój policzek.
- O nie, panie Żygadło. Teraz to ja tutaj muszę trochę popracować – odgryzłam się mu za wcześniejsze odrzucenie w autobusie.

Delikatnie musnęłam jego wargi swoimi, po czym wróciłam do pracy, a on opadł ponownie na fotel ciężko wzdychając. 

10 komentarzy:

  1. Pierwsza :* świetny rozdział czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  2. nawet nie wiesz jak się cieszę, że znowu mogę czytać tę historię :D Biedny Krzysiu on chciał dobrze :D swoją drogą chcę trochę scen tylko z dwójką głównych bohaterów :*
    Zapraszam również do siebie na http://milosc-czy-wojna.blogspot.com/
    Kisses

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytam tego bloga od początku, już przeczytałam go całego z 3 razy ♥
    I tak po prostu go uwielbiam ♥
    I bardzo się cieszę, że znowu ruszyłaś z opowiadaniem ♥
    Zapraszam do mnie, informuj: pomyslomnieczasem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. ahahaha rozśmieszyła mnie ta wizja prywatnego odrzutowca, ale czy to przypadkiem nie jest tylko sen? ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Boze, ile bym dala za swoj prywatny odrzutowiec. ^^
    Pit-mistrz opowiadan! Leze i kwicze.
    Co do odrzucenia zalotow Ziomka.... hm, nawet gdybym w nocy miala robic notatki to na dwadzieścia minut odlozylabym laptopa i oddala sie nieco ddłuższej chwili relaksu.
    Sciskam, lasica

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział nie powiem Zaje#isty. ! . Zakneblowany Krzysiu sprawiłby że bym spadła ale pech chciał że czytając leżałam na łóżku, tak więc. Igła-0-1-Lama. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział
    Pozdrawiam
    FrancuzkaLamaZKosmosuM
    Ps. Przed chwilą dostałam po nosie łapą od mojego psa... Boli...

    OdpowiedzUsuń
  7. Wrócisz z tym opowiadaniem??

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejka :)
    Dopiero co znalazłam to opowiadanie, ale muszę powiedzieć, że jest świetnie!!! Jestem bosem, bo przeczytałam je w dwa dni ������
    Ciekawią mnie dalsze losy naszych bohaterów. Czy Łukasz oświadczy się wreszcie Magdzie? Czy Ignaczak się uwolni xd? ������
    Bardzo bym chciała żebyś wróciła do tego opowiadania, bo jest mega i powiem szczerze, że czekam na kolejny rozdział. Tym czasem zapraszam do mnie. Ściskam :*
    Princess

    OdpowiedzUsuń
  9. Halo ja chcę dalszy ciąg Czy mogę na coś liczyć?

    OdpowiedzUsuń