wtorek, 26 lutego 2013

ROZDZIAŁ 55.

Andrea wstał i spokojnym krokiem zmierzał ku tyłów autokaru. Mogę się założyć że Winiarowe serce biło równie szybko jak moje. A mina naszego szkoleniowca jeszcze bardziej utwierdzała mnie w tym przekonaniu. Grymas złości mieszał się z grymasem jeszcze większej złości. Chwyciłam łukaszową dłoń i mocno ją ścisnęłam. Dało się słyszeć jak Winiar przełyka ślinę.
- następnym razem pomyślcie jak coś zrobicie - szepnął Żygadło
- i ty przeciwko mnie? Jak możesz - mruknęłam, ale po chwili zamilkłam, gdyż Andrea zatrzymał się na wysokości mojego siedzenia. Oparł się łokciami o zagłówki i mierzył wzrokiem każdego po kolei.
- kogo to sprawka? - spytał, ale nikt nie odważył się odpowiedzieć - Winiarski to był twój pomysł, prawda?
- no tak trenerze - odparł drapiąc się ręką po karku
- trenerze, ale Misiek kłamie. To był mój pomysł i Ja pod mieniłam tubki.. Michał tylko sprawdzał czy sam nie idzie - wydusiłam na jednym wdechu i jeszcze mocniej ścisnęłam dłoń rozgrywającego.
- w takim razie zapraszam panienkę ze sobą jak tylko dojedziemy pod hale - oznajmił Andrea i przeczesując swoje brąz włosy odwrócił się na pięcie i odszedł w stronę swoich siedzeń
- no to już po mnie - jęknęłam
- może nie będzie jak źle. Najwyżej trochę zmiesza cię z błotem lub wywali z roboty - zaśmiał się Zbyszek
- Bartman nie pomagasz - warknął Żygadło jednocześnie tuląc moje ciało do swojego.
- wstawimy się za tobą, co nie chłopaki? - zaproponował Igła, a reszta siatkarzy od razu się z nim zgodziła - muszę przyznać że pomysł miałaś wyborny.
- dzięki wam wszystkim, ale nie będę was w to wciągać. Winiar dzięki za pomoc - odwróciłam się i posłałam Michałowi najszczerszy uśmiech jaki tylko mogłam.
Do gabinetu przeznaczonego dla trenerów szłam jak na ścięcie. Chłopaki poklepali mnie jeszcze po plecach w celu dodania mi otuchy.
- będzie dobrze - szepnął Łukasz przyciskając swoje wargi do mojego polika.
Zapukałam do drzwi i weszłam do pomieszczenia, w którym na szczęście przebywał jedynie Anastasi. Trzęsłam się niczym galareta. Z ledwością usiadłam na krzesełku wskazanym przez trenera.
- nie bój się Madziu - uśmiechnął się do mnie i po czym usiadł na przeciwko mnie - powiem Ci że nowa fryzura podoba mi się jeszcze bardziej niż ta którą kiedyś zrobił mi Zagumny.
Odetchnęłam z ulgą, a wielki głaz spadł mi z serca.
- będę potrzebował twojej pomocy - Andrea zatarł ręce, a na jego twarzy znów zawitał uśmiech, tylko że tym razem ten szatański.
W skupieniu wysłuchałam planu szkoleniowca, po czym postanowiłam wcielić go w życie.
Przybrałam pokerową minę i stanęłam przed drzwiami do szatni chłopaków. A tam jak zwykle panował hałas i wrzawa.
- do jasnej ciasnej i skarpetek Magneto! Gdzie są moje ochraniacze?! Ja przecież bez nich nie zagram ! - wrzeszczał Igła
- a nie ma sprawy ja mam swoje ! -odparł dumnie Zati
- dzięki że chcesz mi pożyczyć - przed oczami miałam rozpromienioną gębę starszego libero
- źle mnie zrozumiałeś - westchnął Zatorski - mam ochraniacze więc mogę zagrać za ciebie
- twoje nie doczekanie ! - krzyknął Krzysiek.
- ej gamonie widzieliście mój medalik?!
- sam jesteś gamoniem Cichy ! - Ach, Kubiak i te jego cięte riposty.
Przyszedł czas na fazę pierwszą planu trenera AA. Otworzyłam drzwi taranując przy tym Bogu winnego Bartmana i weszłam do środka. Posłałam Zbyszkowi uśmiech kojący wszystkie rany.
- Krzysiek ochraniacze masz u Łukasza w torbie, gdyż w twojej jakimś cudem nie było miejsca. A ty Piotrze medalik masz na szyi - rzuciłam, po czym usiadłam na ławeczce
Igła przetrzepał łukaszową torbę i uradowany wrócił ze swoją zgubą na swoje miejsce.
- Magda ty nam lepiej mów co ci Andi powiedział - wtrącił Winiar, a wszyscy momentalnie spojrzeli w moim kierunku i nawet ruszyli swoje szanowne cztery litery aby podejść do mnie.
- postawił ultimatum - westchnęłam - albo wygrywacie z Brazylią albo wylatuje z pracy.
Szkoda że nie widzieliście miny siatkarzy gdy o tym usłyszeli. Przerażenie mieszało się z rozpaczą i żalem. Uśmiechnęłam się nikle i ponownie dzisiejszego dnia mocno ścisnęłam dłoń rozgrywającego.
- no więc panowie czas skopać dupy tym opalonym greckim bogom ! - Guma + entuzjazm = wybuch śmiechu w całej reprezentacji
- W GÓRĘ SERCA BO POLSKA WYGRA MECZ !!! - nucił pod nosem Kurek, który już po raz piętnasty wiązał swoje sportowe obuwie.
- dzięki chłopaki - rzuciłam się każdemu na szyję i aż uroniłam symboliczną łezkę.
Nasze Złotka udały się do salki treningowej gdzie zaczęli swoje ćwiczenia rozciągające. Wygłosiłam motywującą przemowę, choć mogę się ręce i nogi poucinać gdyż bardziej zmotywowało ich moje "wyrzucenie" z pracy. Gdy tylko trener pojawił się w pomieszczeniu odeszłam na bok, aby nic nie było podejrzane. Weszłam więc na właściwą salę, gdzie wchodzili się już kibice. Oprócz miejscowych Kanadyjczyków pojawili się też Brazylijczycy i oczywiście Polacy. Usiadłam na plastikowym krzesełku ustawionym wzdłuż linii bocznej boiska. Po chwili na parkiecie pojawili się nasi dzisiejsi przeciwnicy, a tuż za nimi weszli polscy reprezentanci. Porozciągali się, pogadali i spotkanie się rozpoczęło. Nastąpiła prezentacja drużyn i symboliczne powitanie zawodników pod siatką, które oczywiście nie obyło się bez zbędnych uwag i  niecenzuralnych słów. Piter nucił sobie pod nosem swoją piosenkę o Braciach Siatkarzach, a Winiarski dyskutował o czymś jeszcze z trenerem.
- no chłopaki, kurwa mać! musimy to wygrać! Dla Magdy! - krzyknął Bartman. Andrea niezauważalnie uśmiechnął się pod nosem.
- tylko pamiętaj, że ostatni raz wyciągamy cię z kłopotów - przestrzegł mnie Ruciak przejeżdżając przy okazji palcem przed moim nosem
- no chłopaki, czas wygrać z Canarinhos ! - krzyknął Igła
- oby tym razem historia wolała się nie powtarzać - mruknął Pit i przestąpił linię boczną.
Pierwsza szóstka, no siódemka.. bo przecież nasz Igiełka też się liczy .. była już na pomarańczowej części boiska. Po wykonaniu okrzyku zajęli swoje pozycje i zaczął się mecz.
- Panie Boże miej dziś biało-czerwone serce i pomóż wygrać tym gamoniom - szepnęłam.
- no bez pomocy Wszechmogącego raczej się nie obejdzie - westchnął Kubiak, po czym udał się do kwadratu dla rezerwowych.
Ścisnęłam mocno kciuki i odmówiłam modlitwy. Zostało mi tylko czekać. Czekać na cud. 

środa, 20 lutego 2013

ROZDZIAŁ 54.

Pierwsze słowa jakie chcemy usłyszeć wchodząc z rana na stołówkę to zapewne 'dzień dobry' lub idąc w języku bardziej oryginalnym wprost do lansowania 'good morning'. Później ewentualnie jakieś smacznego, guten Appetit, bon Appetit. Ale oczywiście nasza reprezentacja łamie wszelkie stereotypy i tworzy może zasady. Tak więc dzisiejsze śniadanie również nie należało do tradycyjnych.
- nigdy nie uwierzycie co mi się śniło! - Ignaczak usadowił swój tyłek na krzesełku a oczy aż błyszczały mu z radości.
- może jakiejś dzień dobry ? - mruknął Zagumny
- ta no, siema wszystkim. Jak się spało? Uprzedzam że to było pytanie retoryczne bo nie zamierzam wysłuchiwać jak to Jarosz chrapie, a Magda bawi się w małżeństwo z Łukaszem - wyszczerzył się jak igła do nitki - a teraz proszę o ciszę gdyż zaraz usłyszycie najwspanialszy sen świata.
- brawoo ! - krzyknął Wiśniewski, który chyba jako jedyny chciał wysłuchać opowieści Krzyśka.
- no więc tak - odchrząknął a wszyscy zwrócili swoje oczy w jego kierunku, gdyż tak nakazywała grzeczność i inne tego typu bzdety - tak więc wyobraźcie sobie: pełna hala. Po jednej stronie siatki stoimy my, po drugiej nasi odwieczni przeciwnicy, Brazylia. Wszyscy myślą że Polska ponownie zostanie zmieciona z boiska. Ale nie! Bo my mamy w składzie cudownego libero z super mocami, czytajcie mnie. Perfekcyjnie odbierałem ataki tego ciumcioka Giby.
- Igła downie! Oni tam siedzą i patrzą się na ciebie jak na idiotę - zauważył Kurek. No fakt Krzysztof na prawdę mógł wzbudzać zainteresowanie, gdyż mocno gestykulował stojąc na krzesełku. A ponadto mówił po polsku co dla większości zgromadzonych był jak chiński dla nas.
- Bartek mógłbyś mi nie przeszkadzać? Dziękuje. Więc na czym to Ja skończyłem.. - libero podrapał się po głowie
- na super mocach - wtrąciłam opierając się na łukaszowym ramieniu
- ach tak. Więc ja miałem super moce i odbierałem wszystkie piłki nawet te mega atomowe od Vissotto i reszty opaleńców. A na dodatek mogłem jeszcze sterować jej lotem podczas gdy wy ją atakowaliście. Super co nie?
- noo, taa, mhm - mruknęliśmy chórem
- i pierwszy raz od dekady wygraliśmy z tymi stęchłymi Kanarkami. I coś czuję, że mój sen się spełni - rozmarzył się Igła
- Krzychu ja nie chcę nic mówić, ani wtrącać się w twoje marzenia - oznajmił Zibi kładąc nacisk na 'marzenia' - ale mógłbyś zejść już z tego krzesełka, bo robisz z siebie jeszcze większego idiotę niż jesteś.
- dzięki Zbysiu ty zawsze potrafisz zrozumieć człowieka- mruknął Ignaczak u uprzednio otrzepując swoje krzesełko zasiadł na nim.
 W spokoju zjedliśmy swoje śniadania, po czym rozeszliśmy się do siebie. Chłopaki mieli jeszcze raz na spokojnie przeanalizować grę przeciwnika, aby w stu procentach być gotowymi na każde zagranie Brazylijczyków. Tak więc w spokoju mogłam ułożyć sobie przemowę pocieszającą po przegranym meczu. Nie to, że nie wierzę w tych dwumetrowców, ale historia lubi się powtarzać i zataczać kręgi.
"Tak, panowie, wiem, że przegraliście, ale nie martwcie się.. według moich obserwacji ciąży nad wami klątwa.." - jak myślicie :  łykną bajeczkę o uroku rzuconym przez złą wiedźmę ? Oby, bo nic innego nie przychodzi mi do głowy.
- ale pamiętaj Ziomek, seks dopiero po ślubie no... - marudził Ignaczak, za pewne myśląc iż stojąc pod moimi drzwiami ja nie będę słyszeć ich rozmowy
- chyba ślub po seksie - poprawił go rozgrywający - a z resztą Krzysztofie już po sprawie .
- no ale chociaż dali byście jakiś dobry przykład młodzieży.. takiemu Zatorowi na przykład
- myślisz, że Paweł... no wiesz.. jeszcze nie.. - do rozmowy przyłączył się trzeci głos. Głos Winiarskiego
- a kto go tam wie.. - westchnął Igła - a tak w ogóle to widział ktoś dzisiaj Andree. ?
- Gardini tak, ale Anastasiego nie. - odparł Łukasz
- ach zapewne wstydzi się pokazać ludziom - zaśmiał się Michał, a drzwi do mojego pokoju otworzyły się -  no pani psycholożko czas wywołać wilka z lasu, musimy zbierać się, bo mecz sam się nie wygra.
- chyba nie przegra - poprawił go przechodzący obok Ruciak
- uwielbiam waszą wiarę w swoje możliwości - zaśmiałam się i zabierając swoją torebkę wyszłam na korytarz.
Zjechaliśmy windą na parter i jak zwykle rozsiedliśmy się na krawężniku czekając na władze, czyt. pan kierowca i nasz kochaniutki sztab.
- wiecie co wam powiem - zaczął Nowakowski
- nie nie wiemy, ale za pewne zaraz nas oświecisz - wtrącił się w wypowiedź kolegi Kosa
- tak sobie tu siedzę i właśnie wymyśliłem piosenkę. Zaśpiewam wam ! - poderwał się ochoczo Piter i zajął miejsce na kawałku parkingu przed autokarem - Mój występ dedykuje dwójce brazylijskich braci. Gustavo, Murilo : kocham Was !  (oryginał)  Gdy grozi bieda lub za często Cię odwiedza pech, nie łam się kolego i weź głęboki wdech, hej hej hej hej zaraz będzie lżej. Braci siatkarzy para o pomoc się postara. Braci siatkarzy para co zawsze niech nawala! Hdy Ci nie sprzyja los i wszystko plącze raz po raz, nie martw się bo bracia dla ciebie zawsze zwalą coś, hej hej hej hej w każdej chwili złej.
- spodziewałem się czegoś o wiele... mhmm. gorszego ? - wydusił Ignaczak, gdy tylko występ Piotra się zakończył
- trzy razy tak, przechodzi pan dalej, dziękujemy - zaśmiał się Możdżonek
- ej! ale to ja jestem w tej reprezentacji od śpiewania ! - zasmucił się Winiarski
- i od robienia kawałów  -wtrąciłam i wskazałam na wychodzący z hotelu sztab szkoleniowy.
Andrea A. miał na głowię kaptur, więc nasz plan pewnie wypalił. Obdarzył wszystkich złowieszczym spojrzeniem i wszedł do autobusu, a za nim cała reszta zgromadzenia. Jak zwykle przypadło mi siedzenie z Łukaszem. Oparłam, więc głowę o jego ramię, a on objął mnie w pasie. Kątem oka obserwowałam ruchy trenera.
- ty, Winiar, jak myślisz ucieszył się, czy nie ? - zagadałam do przyjmującego
- czy ja wiem.. taki powrót na jakiś czas do młodości chyba powinien mu się spodobać.. - odparł
- a czy może mi ktoś wreszcie łaskawie wytłumaczy co się tutaj dzieje ? - to naszej pogaduszki dołączył się Jarosz
- no właśnie - poparli go zgodnie koledzy.
I w tym samym momencie Andrea jak na zawołanie ( a może to po prostu władze niebieskie go do tego skłoniły) zdjął kaptur, a wszystkim obecnym ukazała się jego odmłodzona fryzura.
- Srebrny lis zmienił się w brązowego lisa ? - zdziwił się Igła, a jego buzia była na tyle rozdziawiona , że mógł do niej wjechać całkiem niemały czołg.
- trenerze, kiedy pan był u fryzjera ?  - spytał zati za co od razu dostał po łepetynie od Winiarskiego.


niedziela, 17 lutego 2013

ROZDZIAŁ 53.

Rozejrzałam się po stołówce i chyba piętnaście razy przeliczyłam wszystkich siatkarzy. Ewidentnie na składzie brakowało jednego osobnika płci męskiej. Na początku od razu pomyślałam, że pewnie zapomnieliśmy o Ignaczaku, który brał odmładzającą kąpiel. Ale, o dziwo (!), Krzysiu ładnie siedział na swoim miejscu i przeżuwał jakiegoś kanadyjskiego omleta z owocami lasu. Więc moją teorię szlag trafił. Trzeba szukać dalej. Żygadło jest, bo właśnie maltretuje moje kolano. Piter ciągle wzdycha do swojej wyśnionej dziewczyny. Kubiak i Bartman dyskutują nad składem dzisiejszej kolacji, czy przypadkiem nie zawiera jakiejś części dzika lub świni, a Kosa szuka kolejnej biedronki. Ale zaraz... przecież między Pitem, a Grzesiem powinien siedzieć nasz kochany przyjmujący ! Bingo ! Mamy uciekiniera.
- chłopaki, gdzie jest Kurek ? - krzyknęłam budząc przy tym przysypiającego na boku Zagumnego.
- próbuje dodzwonić się do tej całej Aśki, ale oczywiście zapomniał o różnicy czasoprzestrzennej i chodzi w kółko po pokoju myśląc, że wybrance jego serca coś się stało - objaśnił na jednym wydechu Jarosz, po czym zanurzył usta w soku pomarańczowym - a tfuu, przecież miał być jabłkowy !
- a tak właściwie to jaką my mamy równicę czasoprzestrzenną ? - wtrącił Zibi
- chyba różnicę czasu . - poprawiłam go.
- pierdolisz ? - Bartman zrobił minę "Genius.."
- Ciebie nigdy - odgryzłam się
- no tak ty masz Łukasz - pokazał mi język
- a żebyś wiedział...
- to jak z tym czasem ? - ponaglał atakujący
- no tak ze sześć godzin - westchnął Zati.   Skubany, szybki ma ten internet ! 
- czyli jak chcę dzwonić do Polski to najlepiej rano ? - dopytywał
- yhym - mruknęłam zrzucając łukaszową dłoń, która z biegiem "czasoprzestrzeni" z kolana przeniosła się nieco wyżej.
- Kubi, przypomnij mi, że muszę do Martyny zadzwonić.. rano - Bartman poprosił przyjaciela
- ej.. czekajcie.. to Zbyszka dziewczyna ma na imię Martyna ? - zapytałam zdezorientowana. Przecież z tego co portal ciacho.net mi powiedział dziewczyną Bartmana jest jakaś tam Joanna.
- nie - atakujący zaszczycił mnie swoją iście stoicką odpowiedzią
- no to ja już nic nie rozumiem - rozłożyłam bezradnie ręce i zaczęłam grzebać w swojej porcji kolacji
- Bartman martwi się o swojego pieska - naśmiewał się Winiarski
Wypowiedź Michała zostawiłam bez komentarza, bo właśnie na stołówkę wkroczył niczym grecki bóg Kurek, no tylko brakowało mu białego prześcieradła, lauru i winogrona. Zdenerwowany opadł na swoje krzesełko, a swoją złość postanowił wyładować na Bogu winnej bułeczce razowej i to z ziarnami słonecznika! Brutal, normalnie.
- Bartuś, co się stało ? - zapytała tłumiąc wybuch śmiechu
- nie mogę dodzwonić się do Aśki - westchnął zrezygnowany
- weź pod uwagę, że w Polsce mamy już grubo po północy - dodał Żygadło, również rozbawiony co reszta reprezentacji
- kurwa jebana jego mać - klął jak szew Siurak
- do jasnej ciasnej, Kurek ogarnij mordę - upomniał go Zagumny - trener słucha!
Bartosz powoli odwrócił się w stronę stolika przy którym urzędował sztab szkoleniowy, a gdy tylko napotkał wzrok Andrei wyszczerzył się jak głupi do sera, lub jak ktoś woli dzik do żołędzi, a na pożegnanie nawet pomachał swojemu coach`owi. Bogu dzięki, że Anastasi jest z polskim na bakier.
- ja pierdole - fuknął przyjmujący
- nie pierdol bo rodzinkę powiększysz - zaśmiał się Ignaczak.
- a z tego co wiem, to Aśka nie chce wychowywać małych kurczaczków - dodałam
- bardzo śmieszne, no bardzo śmieszne -  warknął oburzony Kurek
Po jakże zabawnej kolacji rozeszliśmy się do swoich pokoi. Z nadzieją, że nasze Orzełki poszły grzecznie spać, aby nabrać sił na jutrzejszy mecz z Brazylijczykami, zrobiłam sobie gorącą kąpiel. Ledwie wyszłam z łazienki, a już usłyszałam pukanie do drzwi. O ile "wejście smoka" można nazwać pukaniem. Pokiwałam z politowaniem głową, po czym zaprosiłam siatkarza do środka.
- co Cię do mnie sprowadza ? Bo chyba nie boisz spać bez swojego misia ?
- trafiłaś. Oliwier poprosił abym zostawił mu Komandora Gwiazdeczkę i teraz dręczą mnie koszmary.
- a tak na serio ?  - rozczesałam mokre włosy
- a tak na serio to przyszedłem Ci powiedzieć, że "operacja powrót do młodości" weszła w kolejną fazę
- czyli jutro wszyscy ujrzą owoce naszej pracy
- oczy w gipsie - zaśmiał się Winiarski.
Tradycyjnie pożyczyliśmy sobie dobrej nocy i Michał opuścił mój pokój w drzwiach mijając się z Łukaszem. Żygadło jak zwykle czuł się jak u siebie, więc położył się na moim łóżku i zaczął przeglądać książkę leżącą na stoliku nocnym
- czuję się zazdrosny - wymamrotał spoglądając na mnie kątem oka
- jaki się czujesz ? - podeszłam do niego i zaczęłam wodzić palcem po jego nagim torsie
- zazdrosny - powtórzył delikatnie mrucząc
- a to niby czemu ? - złożyłam pocałunek na jego policzku siadając przy tym okrakiem na jego podbrzuszu
- spędzasz z Winiarem więcej czasu niż ze mną - wyjaśnił, a jego dłonie zaczęły błądzić po moich udach
- wydaję Ci się - zaśmiałam się bawiąc się jego przydługimi włosami
- na prawdę nic Cię z nim nie łączy ? - zapytał podnosząc moją koszulkę do góry
- nic, a nic. Kocham tylko Ciebie - przygryzłam płatek jego ucha, po czym złożyłam gorący pocałunek na jego ustach
- i taka odpowiedź w pełni mnie zadowala.
- to dobrze - cmoknęłam go jeszcze w policzek i zeszłam z niego zakopując swoje ciało w letniej kołdrze
- ej, co to ma być ? - oburzył się wkładając swoją dłoń pod górną część mojej piżamy.
- idę spać. I tobie też radzę. Przecież jutro gracie z Brazylią - pogroziłam mu palcem
- ja tu liczyłem na jakąś zachętę.. tak aby mi się lepiej grało - szepnął mi wprost do ucha.
W ułamku sekundy znalazł się nade mną i zaczął całować mnie po szyi schodząc coraz niżej.

środa, 13 lutego 2013

ROZDZIAŁ 52.

Wszyscy grzebali widelcami w swoich kanadyjskich talerzach. Ogólnie wszystko tu było kanadyjskie. Kanadyjskie nazwy, kanadyjskie krzesła, stoły, talerze, dania. No, ale przecież jesteśmy w Kanadzie, więc jak by mogło być inaczej. Ale wracając do pysznego posiłku niczym na obiadku u babci Winiarskiej, wszyscy oczywiście z przymusowymi uśmiechami przyklejonymi klejem Super Glue do twarzy zachwalali wykwintne dania kanadyjskich kucharek. Tylko Igła siedział i nerwowo stukał o blat stołu swoim sztućcem nie szczędząc przy tym wiązanki przekleństw, bo jak można nie być podjaranym na wieść o jego super newsie. 
- jak pies je to nie szczeka, bo mu miska ucieka 
- to dzisiaj pierwsza złota myśl naszego Gumy, na jego cześć HIP HIP.. - zaczął Bartman
- HURRA! - dokończyła reszta. Zagumny wstał i ładnie podziękował za tak piękną owację i brawa.
- ło panie- jęknął Krzysiek i przybił tzw. facetable lub jak ktoś woli wbił gwoździa w stół
- nie marudźcie bo zupka wystygnie - upomniał wszystkich Ruciak
- ty to nazywasz zupką ? Przecież to są jakieś pomyje! - oburzył się Kurek
- lepsza wodzianka niż pusty żołądek.. - mruknął Jarosz i podstawił sobie pod usta kolejną łyżkę tak bardzo lubianej przez wszystkich siatkarzy "zupki"
- wiecie co, ja chyba powinnam mieć w pokoju jakieś zupki chińskie - oznajmiłam - miłego jedzonka . 
- Madziuchna.. no nie bądź taka, podziel się posiłkiem - błagał Ignaczak, brakowało tylko aby padł na kolana i bym się taka chwycić na te maślane oczka. 
- nie - ucięłam 
- no to się nie dowiecie gdzie wybieramy się po obiadku... jeżeli to coś można w ogóle nazwać obiadkiem..
- nie musisz nam mówić. nie chcemy wiedzieć - burknął Piter mieszając w swojej "zupie" łyżką - o patrzcie niosą drugie danie ! - krzyknął uradowany. 
- ziemniaczki i schabosczyk ! - Kubiakowi aż ślinka poleciała 
- Kubi, uważaj, bo ja nie wiem czy to jest taki nasz polski schabowy, czy może taki jakiś ich.. z dzika lub łosia - naśmiewać się Bartman
- jak z dzika, to ja dziękuję - Michał odsunął talerz i podparł swoją brodę rękami
- solidaryzuje się ze swoimi - ciągnął swoje Zbyszek 
- oj przestańcie.. ten schabowy na pewno nie jest z dzika - machnęłam ręką i jako pierwsza włożyłam do ust kawałek o panierowanego mięsa 
- no a z czego, panno "wszystko wiem najlepiej " Żygadło ? - dopytywał Kurek, a ten jego dziwny wyraz twarzy wyrażał więcej niż tysiąc słów
- panie "jestem super przystojny" Dryja, jak sama nazwa mówi schabowy, czyli ze schabu... - wywróciłam oczami
- a schab, czyli świnia.. a świnia jest bardzo podobna do dzika, bo dzik to taka dzika świnia - rzucił swoją mądrością Możdżonek
- czekajcie, bo ja już nie nadążam... czyli to mięso w końcu jest z dzika czy nie ? - Zatorski dokładnie zbadał wzrokiem zawartość swojego talerza
- tak jakby, to jest.. - mruknęłam
Podjęliśmy szybką, męską decyzję i zrezygnowaliśmy z dzisiejszego posiłku. Potajemnie czmychnęliśmy do mojego pokoju i zajadaliśmy się zupką chińską. O chwała, dla tego, który wymyślił aby w każdym pokoju był elektryczny czajnik i jakaś mini zastawa. Oczywiście moja zacna kolekcja makaronowych przysmaków nie była aż tak obszerna aby wyżywić stado tych głodomorów, ale zawsze coś niż nic, czytaj : schabowe z dzika.
Jak się chwilę później okazało tą superhiperfajną niespodzianką był wyjazd do najlepszego SPA w Kraju Klonowego Liścia. Tak więc, załadowaliśmy nasze cztery litery do Poldka i odjechaliśmy na wyjechane w kosmos popołudnie relaksu. Czujecie moją radość na taki sposób spędzenia kilku godzin? Siedzieć dwie godziny w saunie, a potem jeszcze popływać w basenie i ponudzić się w jacuzzi. No ekstra, po prostu bomba.
W szatni przebraliśmy się, rozebraliśmy się, czy jak tam kto woli i ruszyliśmy tam gdzie nas nogi poniosą. Tak więc część wielkoludów ruszyła na masaże, ale byli strasznie zawiedzeni, bo panie masażystki nie były zręcznymi skośnookimi Azjatkami, tylko... i tu was zaskoczę... KANADYJKAMI!. 
- kto wpadł na pomysł aby masowały nas Kanadyjki... a już się nastawiałem na jakieś japonki.. - zniesmaczony Winiarski wparował do sauny i usadowił się obok mnie
- Michaś, chcę Ci przypomnieć, że jesteśmy w Kandzie, a nie w Japonii, Chinach, czy na Tajwanie... tak więc o pięknych, malutkich Azjatkach możesz zapomnieć - klepnęłam go w udo, ale chyba trochę za mocno, bo dźwięk zderzenia się mojej dłoni z jego skórą, przeszedł chyba przez całe SPA. 
- a pamiętacie jak fajnie było w Nagoi ? - zagaił Igła, który również wparował do "pomieszczenia wypocin i wspomnień". 
- pamiętamy, pamiętamy..
I tak z każdym wypowiedzianym zdaniem na temat Pucharu Świata w japońskiej Nagoi, do sauny przybywało coraz więcej naszych Orzełków, a ja musiałam wysłuchiwać jakich to oni przygód nie przeżyli i jacy to oni super nie są. 
- ja was przepraszam, ale chyba przyszedł czas na moją kąpiel w błocie - pomachałam im ręką na pożegnanie i opuściłam ich tajne zgromadzenie
Doszłam do pomieszczenia, gdzie był dojść spory zbiornik z błotnistą mazią i zrzuciłam swój firmowy szlafrok pozostając tylko w stroju kąpielowym. Ale jak już wiecie, to co piękne i uspokajające nie trwa wiecznie. Więc zgodnie z tą maksymą, którą nasi siatkarze umieją na wyrywki i nawet w nocy o północy po całodniowej libacji wyrecytują każde słowo bez zająknięcia, nasze Złotka wkroczyły na moją strefę samotności i razem ze mną rozkoszowali się... błotem. Tak, wiem jak to dziwnie brzmi ale tak było. Usiedliśmy w okrągłym zbiorniku prawie po szyję zanurzeni w brązowej mazi, Oparłam głowę o kafelki i przymknęłam oczy. Takiego relaksu było mi trzeba.
- o patrzcie nawet hydromasaże i bąbelki tu mają - wyszczerzył się Zati. 
- z tego co wiem to w tej kąpieli nie ma takich nowinek technologicznych - rzuciłam
- bo to nie jest żaden hydromasaż tylko moja noga baranie  - wydarł się Wiśniewski
- a te bąbelki, są zapewne sprawą siedzącego i drzemiącego w najlepsze Ignaczaka - wyjaśnił Żygadło.
Wszyscy czym prędzej opuściliśmy basen i niepostrzeżenie wymknęliśmy się z pomieszczenia, zostawiając Krzysztofa jedynie z jego "bąbelkami". 
Panowie postanowili przemóc swe lęki i oddać swe napięte mięśnie w ręce Kanadyjek. Ja tym czasem udałam się na odświeżającą maseczkę, bo jak już korzystać to na całego. A co mi tam, przecież ja na za to nie płacę.
Po pięciu godzinach intensywnego obijania się i leniuchowania wróciliśmy do hotelu. Chłopaki pobiegli na krótki jogging w celu rozruszania do końca mięśni, a potem wszyscy jak jeden mąż zasiedli przy wieczerzy. No może prawie wszyscy... 

sobota, 9 lutego 2013

ROZDZIAŁ 51.

- niebieskooki przystojniak do psycholożki, odbiór.
- tu psycholożka, odbiór.
- Srebrny Lis w polu mojego widzenia, możemy zaczynać, odbiór.
- jakby coś się zmieniło, daj znać. Zaczynamy operację "zapomniana młodość", bez odbioru.
Rozłączyłam się i niczym ninja wślizgnęłam się do pokoju trenerów. Jak rasowy przestępca skradałam się w stronę łazienki. Szybko podmieniłam buteleczki i równie szybko jak znalazłam się na zakazanym terenie, uciekłam z niego.
- tu psycholożka, część pierwsza zakończona, bez odbioru - powiedziałam do telefonu i znów zakończyłam połączenie.
Windą zjechałam na dół i weszłam do restauracji. Wzrok wszystkich siatkarzy skierowany na moją zacną osobę nie wróżył nic dobrego. Usiadłam sobie na moim tradycyjnym miejscu między Łukaszem, a Piotrkiem.
- co się tak na mnie patrzycie? Brudna jestem czy co ? - zaczęłam nerwowo ocierać swoją twarz i otrzepywać niewidzialny kurz z ubrania.
- po prostu zastanawiamy się co wy knujecie. To znaczy psycholożka i niebieskooki przystojniak - zadrwił Kurek
- bądźcie cierpliwi - westchnął Winiar
-  ciekawość to pierwszy stopień do piekła - uzupełniłam wypowiedź przyjmującego i zaczęłam kęs za kęsem zjadać porcję mojego omleta.
Zaraz po śniadaniu chłopaki poszli po swoje torby treningowe do pokoi. Ja wygodnie rozłożyłam się na swoim łóżku i zamierzałam cały dzień poleniuchować.
- a moja pani psycholog to na trening się nie wybiera ? - mój harmonijny spokój zakłócił nie kto inny jak mister Żygadło.
- nie.. po co mam się z wami tłuc autobusem i wysłuchiwać waszych jęków jak mogę w ciszy poczytać książkę - ach, tak moje mocne argumenty i tak trafił szlag, bo Łukasz siłą wyciągnął mnie z pokoju.
Zbiegliśmy schodami na dół, bo byliśmy już nieźle spóźnieni. Ale i tak ostatni na parter dotoczył się Igła, gdyż musiał poczekać, aż mu się baterię naładują.
Zajęliśmy nasze tradycyjne miejsca i ruszyliśmy na halę. Oczywiście Krzychu, jak to Krzychu zaczął dokumentować naszą podróż, na co kilku chłopaków i opracowywało jak pozbyć się iglastej kamery. W sumie to ja też z chęcią wyrzuciłabym to cholerstwo przez okno! Gdyby tylko w naszym Poldku były okna...
- dlaczego wy tak bardzo nie lubicie gdy nagrywam ? - chlipnął Igła i rozsiadł się na "tyle"
- bo to jest męczące, a ja jestem nie uczesany - Bartman oznajmił tonem podobnym do "no hellooł"
- wy na prawdę nie rozumiecie mojej wizji twórczej - narzekał libero
- następnym razem przygotuj nam jakieś scenariusze - westchnął Możdżon - wtedy wszyscy zrozumiemy twoją wizje twórczą.
Ignaczak pokiwał tylko na wszystkie strony swoją łepetyną i marudząc coś pod nosem zajął się słuchaniem jakiejś piosenki.
Po dwudziestu minutach dotarliśmy do torońskiej hali. Chłopaki udali się do szatni, a ja na salę. Gdy tylko nasi Złotosińscy wrócili zwarci i gotowi na megahipersuper wycisk Andrea ponarzekał trochę na naszego najgroźniejszego przeciwnika fazy grupowej, a mianowicie zawsze nocny postrach wszystkich siatkarzy - legendarną Brazylię. Bąknął coś o Finlandczykach i Kanadyjczykach i wysłał siatkarzy na taflę boiska w celu  rozgrzania się. Czasem się zastanawiam, czy od ciągłego biegania w kółko nie kręci im się w głowach... Pomachali swoimi długimi rękami w każdą możliwą stronę, a potem poćwiczyli stałe zagrania. Chcieli zagrać jeszcze mecz, ale ich dwie godziny właśnie dobiegały ku końcowi i Brazylijczycy powoli zaczynali schodzić się na salę.
- Witam Cię... - usłyszałam nad swoim uchem seksowny głos Vissotto
- Magda, mam na imię Magda - szybko zorientowałam się, że nie pamięta mojego imienia.
- skąd wiedziałaś ? - usiadł na krzesełku obok mnie
- kobieca intuicja - westchnęłam
- wiesz, mam taką jedną wadę.. słabość do imion z innych krajów - wyznał
- miło że umiesz przyznawać się do swoich słabości - klepnęłam go w ramię - wybacz ale muszę spadać, bo autobus mnie odjedzie
- przecież możesz zabrać się później z nami. Mieszkamy w tym samym hotelu
- a czy przypadkiem trener nie zabronił wam spoufalania się z wrogiem ?  - zaśmiałam się i podążyłam za wychodzącymi z sali reprezentantami naszego kraju. - faceci do dupki - syknęłam
- ej, ja też ? - Łukasz zrobił minę słodkiego psiaka
- nie ty nie.. chyba, a zresztą, wszystko jest możliwe - machnęłam ręką i wymijając ich weszłam sobie do przypisanej chłopakom szatni. Zlokalizowałam szafkę Żygadło, co wcale nie było takie łatwe, bo inteligenty Kubiak kupił sobie identyczną torbę treningową jak rozgrywający. Wyjęłam sobie batonika i butelkę wody. Tak, dobrze myślicie, te słodkości nie były moje tylko łukaszowe. Ale co jego to i moje, prawda?
- Madziu, ale wiesz, że to jest batonik Dzika ? - Ziomek stanął za mną i wskazał swoją torbę w drugiej części szatni
- o kurwaa - jęknęłam
- jak ładna to pozdrów - wyszczerzył się Zbyszek
- może nie zauważyły - modliłam się. Chowając pozostałości batonika do tylnej kieszeni moich spodni wyszłam z szatni i dopiero gdy upewniłam się, że nikt mnie nie widzi dokończyłam jedzenie czekoladowego przysmaku. Popiłam go niegazowaną wodą, po czym z prędkością światła wyrzuciłam plastikową butelkę do kosza, gdyż drzwi naszej szatni się otworzyły.
- zauważył  ? -szepnęłam do  Łukasz idąc do autokaru
- tak, ale wcisnęliśmy mi kit, że przed treningiem to zjadł. Uwierzył.
Odetchnęłam z ulgą.
- następnym razem podpisz swoją torbę - mruknęłam
- albo ty najpierw się spytaj a potem rób - pokazał mi język, po czym pocałował w policzek.
Dojechaliśmy do hotelu, gdzie wszyscy zgodnie porozchodzili się do pokoi. Odświeżyłam się i zeszłam na obiad. Już myślałam, że będę ostatnia, ale jak zwykle Krzysiek grzebie się ze wszystkim jak mucha w smole.
- nigdy nie zgadniecie gdzie idziemy po obiedzie ! - wybuchnął entuzjazmem nasz prywatny reżyser
- och, Krzysztofie spraw aby żarówki oświecenia zapaliły się nad naszymi głowami. Mistrzu nasz - wszyscy popatrzyli na Jarosza z miną typu "What the fuck?" połączoną z "Are you fucking kidding me?", czyli podsumowując dobrze, że was przy tym nie było
- nie powiem wam to ma być niespodzianka - zapierał się Ignaczak
- jak nie chcesz to nie mów - Kurek wzruszył ramionami
- no dobra jak już tak nalegacie to wam powiem !


środa, 6 lutego 2013

ROZDZIAŁ 50.

- Boże dziołcha, ty jesteś genialna ! - Winiar aż wstał z łóżka i mnie przytulił
- no to synchronizujemy zegarki i jutro podczas śniadania zaczynamy.
- o tu jesteście ! - do pokoju jak torpeda wpadł nasz wszędobylski Ignaczak - a co wy za konspiracje urządzacie?
- dowiesz się za niedługo - uśmiechnęłam się cwaniacko i dyskretnie spojrzałam na Michała
- buahahaha - przyjmujący zaśmiał się złowieszczo. No brakowało tylko grzmotów i piorunów w tle.
- co się z wami dzieje? A kysz szatanie! Opuść mojego przyjaciela ! - lamentował libero krzyżując przy tym palce na kształt krzyża i aby wypędzić nieczyste moce z Bogu winnego Winiarskiego.
- ej, co to ma być? Zaczynacie wywoływać duchy beze mnie? - Kurek, ach ten Kurek, zawsze wybierze idealny moment na swoje wejście smoka
Brak pytań, normalnie. Nasza reprezentacja schodzi na psy. Począwszy od przegenialnego Zatorskiego, przez misiowatego Dzika, samotnego Pita i Zbigniewa - psa na baby, skończywszy na nadpobudliwym Ignaczaku.
-kurwa, mój pokój to autostrada? Czy co? - wydarł się Michał, który najwyraźniej nie był zadowolony pojawianiem się co chwila. W pokoju nowego towarzysza "niedoli"
- nie no, raczej trasa szybkiego ruchu - Bartosz pokazał całemu zgromadzeniu swój jakże przepiękny język.
- tylko tirówek brak - mruknął Krzysiek, a trzy pary oczu od razu znalazły się na moim ciele.
- no wy sobie chyba ze mnie kpicie – fuknęłam
- co kipi? Mleko gotujecie?
- no ja pierdziu. A czwórka normalnie - Winiarski załamał ręce
- ale o co wam w ogóle biega? - Nowakowski usiadł na winiarowym łóżku i wyciągnął swoje długie nogi przez co krążący w tą i z powrotem Ignaczak zaliczył bliskie spotkanie z podłogą.
- gorzej niż z dziećmi - podsumowałam i opuściłam ten jakże tragiczny pokój.

Weszłam do swojej kwatery i od razu runęłam na łóżko.
Ach, święty spokój, jak dawno Cię nie było.
Korzystając z chwili prywatności i ogromnej wanny w łazience, postanowiłam wziąć długą, relaksującą kąpiel. Nalałam do wanny gorącej wody i dodałam do niej wszelakiego rodzaju sole i płyny do kąpieli, który były na wyposażeniu mojego hotelowego pokoju. Po wymoczeniu mojego zmęczonego ciała okręcona bawełnianym ręcznikiem wyszłam z zaparowanego pomieszczenia.
- nie patrzę, nie patrzę - usłyszałam męski głos. 
No tak błękitnooki Winiarski wylegiwał dupę na moim łóżku.
- co ty tu robisz ? - szybko wyciągnęłam z walizki mój ciepły szlafrok
- kazali mi po Ciebie przyjść... no więc jestem
- to u kogo dzisiaj grzejemy dywan?
- U Bartka. Podobno w końcu zdecydowali co będziemy oglądać - westchnął.

Wyprosiłam przyjmującego z pokoju, po czym ubrałam się w spodenki i luźną łukaszową koszulkę.
Poczłapałam do obleganego przez siatkarką śmietankę pokoju. Mokre włosy przyklejały mi się do twarzy , ale mimo tego dzielnie kroczyłam po korytarzu. Mijający mnie siatkarze z Brazylii wlepiali swoje ślepia we mnie. Bo przecież na porządku dziennym jest mokry potwór przechadzający się z pokoju do pokoju w pluszowych kapciach z tygryskiem.. a to wszystko dlatego, że inteligenta pani psycholog nie pamięta pod jakim numerem urzęduje Bartosz i Piotr.
- może w czymś pomóc ? - zapytał jeden z Canarinhos. English, of course, jak ja nienawidzę języków obcych. Chociaż ten dwumetrowiec miał jakiś plus, a mianowicie opalenizna... psia nędza, też chcę taką!
- wątpię, że wie pan...
- tylko nie pan.. Leandro jestem
- Magda - uścisnęłam wystawioną przez siatkarza dłoń
- Polkaaa.. - westchnął
- a to coś zmienia ? - uniosłam brew do góry
- trener zabronił nam spoufalać się z wrogami
- a kto tu się spoufala? Ja tam tylko szukam chłopków z reprezentacji, polskiej reprezentacji - powiedziałam kładąc nacisk na polskiej.  - ale wątpię iż mógłbyś mi w tym pomóc - machnęłam ręką i otworzyłam kolejne drzwi. O jakie było moje szczęście gdy zobaczyłam za nimi polskich siatkarzy - o to tutaj.. dziękuję, za próbę pomocy - zamknęłam mu drzwi przed nosem - to co oglądamy ?
- śmierć na tysiąc sposobów - wyszczerzył się Kubiak.. Od dziś stwierdzenie "szczerzyć się jak głupi do sera" można zmienić na "szczerzyć się jak dzik do żołędzi".
- ach, chcecie znaleźć fajną śmierć dla Kanarków ? - poruszyłam zabawnie brwiami (O chwała, że ostatnio podłapałam jak to się robi!) i wepchnęłam się między siedzących na łóżku Łukasza i Marcina.
- myśleliśmy nad śmiercią 352. Trochę w siłowni podrasujemy ich sprzęt i jedną drużynę będziemy mieli z głowy.. - Igła zatarł dłonie. Za pewne w głowie miał już cały szatański plan jak pozbyć się kolejnych przeciwników. Podziwiam go, normalnie go podziwiam. Taki mały mózg, a jak intensywnie myśli.
- słońce, a kim był ten brunet, który najprawdopodobniej zapomniał wyjść z solarium? - Żygadło położył rękę na moim udzie, a przez pokój przeszedł dźwięk przypominający "uuuuuuuuuu".
- chodzi wam o tego pajaca ? Rodzice go pokarali dając mu na imię Leandro - zaśmiałam się
- zamknęłaś drzwi przed nosem brazylijskiego bombardiera ?! -  Piter wytrzeszczył oczy ze zdziwienia.
- bombardierem to ty możesz nazwać Bartmana albo Kurka - i tu rozległo się wielkie "dziękuję" od obu zawodników - a po za tym oni nie mogą spoufalać się z wrogiem - sparodiowałam niejakiego Visotto.
- współczuje im tego trenera.. Nie dość, że wrzeszczy jak orangutan, wyrywa co chwilę słuchawkę z ucha i rzuca tabliczkami, to jeszcze nie pozwala rozmawiać z najlepszą reprezentacją świata - oburzył się Kosok
- O kim mówisz? Chętnie poznam the best reprezentejszyn ever... - rozmarzył się znudzony naszą pogawędką Zatorski. I on niby ma pamięć doskonałą... Przecież on pietruszki od marchewki nie odróżni..
- Zati palancie, weź ty się już lepiej nie odzywaj - Zagumny przestrzelił mu potylicę.

Wszyscy umilkli, bo Kurek włączył kolejną porcję najdziwniejszych śmieci.
Nawet w najskrytszych myślach i snach nie wyobrażałam sobie, że jest aż tyle sposobów aby zakończyć swoje życie. Samobójcy najczęściej wybierają sznur lub tabletki, a przecież są setki innych efektowniejszych sposobów by umrzeć.
NIE PRÓBUJ NAŚLADOWAĆ PRZEDSTAWIONYCH SYTUACJI, BO CZEKA CIĘ ŚMIERĆ!
Rozległ się głos spikera, a przez cały pokój, wzdłuż i wrzesz przeszedł dreszcz grozy.
- Zati to jest od szesnastu lat.. nie możesz oglądać - oznajmił surowo Jarosz
- okej to ja już idę - Paweł jak gdyby nigdy nic wstał i wyszedł z pokoju.
- 3...2...1.. - odliczał Ruciak patrząc na swój nowiutki zegarek
- ej ! ale ja mam już 21 lat ! czyli oo. cztery + jeden. -mruczał pod nosem licząc różnicę pomiędzy 21 i 16 na palcach - czyli o pięć lat więcej, więc mogę oglądać !
- to siadaj i morda w kubeł - rozkazał Bartman, a młody libero natychmiast wykonał jego polecenie.
- Winiar pamiętaj jutro punkt 8 zaczynamy - szepnęłam do przyjmującego i  wszyscy jak jeden mąż zagłębili się w oglądaniu 567 sposobu na umieranie. 

poniedziałek, 4 lutego 2013

ROZDZIAŁ 49.

Po jakże emocjonującym oglądaniu głośnego jak cholera wodospadu, podziwianiu jak Zati prawie wypada za burtę i szczerzeniu się do ignaczakowej kamery wyszliśmy na stały ląd. Ale atrakcji na dzisiaj było jeszcze więcej. Udaliśmy się do pobliskiego parku rozrywki gdzie dane nam było oglądać pokaz tresowanych delfinów, orek i innych tego typu zwierząt.
- jakie te ryby są mądre - zachwycał się Zatorski nie odrywając wzroku od skoków wykonywanych przez jedną z głównych atrakcji pokazu.
- wiesz Pawełku, nie chcę Ci niszczyć dzieciństwa, ale te o to tutaj zwierzęta morskie, nie są rybami, tylko ssakami - wytłumaczyłam młodemu libero
- jak to ssakami ? przecież żyją w wodzie ! - zapierał się Zati.
- to tak samo jak nietoperz. Ma skrzydła, lata, a nie jest ptakiem tylko ssakiem - wtrącił się Żygadło
- to nietoperz też jest ssakiem?! mama okłamywała mnie przez ten cały czas - Paweł otarł łezkę spływającą po policzku, a ręce pozostałej części siatkarskiego grona po kolei odbijały się od czół. 
- ciągnijcie to dalej. Niezły materiał - jarał się Igła nie wychylając głowy zza kamery.
- tak już niebawem cała Polska dowie się o mózgu wiewiórki, który Zati nosi pod swoją czachą - zaśmiał się Kurek. 
-  no jeszcze mi powiedzcie, że wiewiórki nie są ssakami, to się normalnie pochlastam - narzekał młody libero
- poczekaj z ta śmiercią jak naładuje baterie, bo muszę to uwiecznić.
- uuu czyli nie będzie słiiiiit fotek ? - zapytał zasmucony Bartman
- niestety Zibi.. niepotrzebnie myłeś zęby - Igła poklepał atakującego po ramieniu.
- wy mnie przerażacie - jęknęłam i oparłam głowę o łukaszowe ramie. 
- poczekaj, aż zaczniemy wywoływać duchy - Jarosz chytrze potarł swoje dłonie.
- duuuuuchy ? znowuu ?! przecież wiecie, że się boję - mruczał niezadowolony Kubiak. 
- Matko z ojcem! Z wami na prawdę jest coś nie tak - wywróciłam oczami.
W końcu udaliśmy się do naszego autobusu. Załadowaliśmy nasze zacne cztery litery do Poldka. Do hotelu dotarliśmy idealnie na kolację. Zasiedliśmy na swoich miejscach i czekaliśmy na posiłki. Dzisiaj to trener ustalił nasze menu, które składało się z jajecznicy i wszelakiego rodzaju sałat, pomidorów, ogórków i innego zielska. 
- serio ?! - fuknął Piter podnosząc do góry liść perfekcyjnie zielonej sałaty - ja nie jestem królikiem, żeby jeść zieleninę   
- pragnę nuttelli - jęknęłam nabijając na widelec plasterek ogórka
- AAAAAA! TUTAJ SIĘ COŚ RUSZAA ! - wrzasnął Kosa i w mgnieniu oka odskoczył na trzy metry od stołu. 
- niech to zbadam - powiedział dumnie Zagumny i ni stąd ni zowąd wyjął lupę. Przyłożył szkiełko powiększające do liści sałaty i chwilę przyglądał mu się w bezruchu - moim zdaniem jest to Coccinellidae.
- coci.. co ? - Winiarski wytrzeszczył oczy
Coccinellidae. Rodzina obejmująca niewielkie chrząszcze o owalnym wypukłym ciele. Przeszło 5,2 tysiąca gatunków na całym świecie, w Polsce ok. 80. Żywią się mszycami, dlatego wykorzystywane są w biologicznym zwalczaniu tych szkodników - wyrecytował Zatorski, a wszyscy spojrzeli na niego z minami typu "What the fuck?!" - no przecież wam mówiłem, że mam pamięć ejdetyczną.
- ejde.. co ?  - i znów mało kapujący Winiar. Ja nie wiem jak ta Dagmara z nim wytrzymuje.
- ejdetyczną.. czyli fotograficzną To co zobaczę, czy przeczytam nie opuści mojego mózgu - tłumaczył Paweł
- mózgu wiewiórki - nabijał się Jarosz
- to jest rude tego nie ogarniesz - szepnął mi do ucha siedzący po mojej prawicy Igła.
- ejjj dobraa powie mi ktoś w końcu co zapierdziela w tą i z powrotem po mojej sałacie !? - domagał się Kosok stojąc na krzesełku.
- zaraz się posika ze strach - naśmiewał się Możdżonek
- już mówiłem. Coccinellidae - Zatorski powiedział niczym jeden z profesorów na mojej uczelni.
- a można jaśniej ?! - westchnął Ruciak dokładnie oglądając plasterki rzodkiewki na swoim talerzu.
- biedronka noo... - młody libero wywrócił oczami i podstawił palec aby jego Coccinellidae spokojnie weszło na niego - a teraz leć do nieba i przynieś nam kawałek chleba.
- jak chcesz chleba to poproś panią kelnerkę - pisnął Bartman - tylko poczekaj najpierw poprawię włosy.
Po jakże dramatycznym posiłku wszyscy udaliśmy się w stronę hotelowych wind. Załadowałam się do klaustrofobicznego pomieszczenia wymiarów 2 na 2 razem z Ziomkiem, Igłą, Pitem, Kurkiem i Wiśnią. No nie wiem jak my tam się zmieściliśmy w szóstkę i lepiej by było gdybym się nad tym nie zastanawiała.
- wiecie co tak się zastanawiam...
- o Magda używa mózgu, może być ciekawie- wtrącił Kuraś
- dzięki Bartoszu.. tak się zastanawiam..
- no wiemy że się zastanawiasz.
- Kurek daj mi dojść do słowa.. Tak się zastanawiam nad Zatorskim. Niby ma pamieć idealną, a nie wiem, że delfin nie jest rybą. Dziwne co nie ?
- no w sumie.. - poparli mnie
- a ja znam na to wytłumaczenie - wyrwał się Wiśniewski - on robi nas w balona. Siedziałem na stołówce obok niego i widziałem jak wszystkie te informacje na temat Coci, Coci...
Coccinellidae - mruknęłam
- no właśnie o to mi chodziło.. no więc informacje na temat tych biedronek pochodziły z Wikipedii, którą Zati miał otworzoną na telefonie...
-  więc wszystko jasne - podsumował Piter.
Opuściliśmy windę, a Igła już na ostrzegł, że musi wykombinować plan zemsty na swoim następcy. Rozeszliśmy się do pokoi, jednak nasz spokój nie trwał długo, bo zaraz każdego odwiedził Andrea i zwołał na spotkanie do swojego Królestwa.
- jak ja się niezmiernie ciesze na przymierzanie koszuli i krawatów - zawył Kubiak.
Gdy wszyscy już znaleźli się w kwaterze Srebrnego Lisa narodził się w mojej głowie niezmiernie cudowny pomysł, którym zaraz po zakończeniu tych całych przebieranek miałam zamiar podzielić się z Mistrzem Winiarem.
Na samym końcu próg przestąpił Anastasi wioząc za sobą garnitury. Chłopaki ustawili się alfabetycznie. Z czym oczywiście mieli ogromne problemy, bo I jest tak strasznie blisko literki W... Nic tylko skoczyć z mostu. Kolejno odbierali swoje wdzianka i kierowali się do Gardini'ego, który przydzielał im koszule i krawaty.
- a na sam koniec Magdaaa - Andrea wskazał na mnie palcem i kazał podejść do siebie.
Wykonałam jego polecenie, a on wręczył mi pokrowiec i poprosił abym otworzyła dopiero u siebie. Po pół godzinnym zapewnianiu Bartmana, że żółta koszula nie pasuje do różowo-fioletowego krawatu dotarłam do swojej kwatery. Od razu odsunęłam zamek od czarnego pokrowca, a moim oczom ukazał się beżowa sukienka. Czyżby Andrea minął się z powołaniem ? Może gdyby nie polska reprezentacja projektowałby własną kolekcję.. Kto wie. Do sukienki dołączona była karteczka, że buty mam odebrać jutro. Schowałam sukienkę do szafy i wyszłam z pokoju. Bez pukania wtargnęłam do tymczasowej sypialni Winiarskiego.
- Michał olśniło mnie ! - krzyknęłam triumfalnie
- no co ty nie powiesz... - machnął rękę
- zamilcz i słuchaj nędzniku !

_____________________________________________
jak myślicie co knuje Magdalena ? :)