Do Spały wróciliśmy tego samego dnia co pozostała reszta
ekipy. Oni wrócili z Brazylii z bilansem dwóch wygranych i jednej porażki z
gospodarzem. My wróciliśmy z posępnymi minami i brakiem dających nadziei informacji
na temat stanu Kuby. Zmęczona dość napiętymi kilkoma dniami zasnęłam, gdy tylko
zajęłam swoje miejsce w przedziale. Pociąg zawiózł nas do Łodzi, skąd odebrać
nas miał, któryś z siatkarzy, którzy do Ośrodka przybyli wczesnym rankiem.
Łukasz obudził mnie na łódzkim dworcu. Zaspana nałożyłam na ramiona plecak i ciągnąc
walizkę podreptałam za rozgrywającym. Na parkingu czekał już Ignaczak. Na powitanie
pocałował mnie w policzek i zabrał mój bagaż, który po chwili znalazł swoje
miejsce w bagażniku. Czym prędzej chciałam położyć się w moim spalskim łóżeczku
i tak po prostu zapomnieć o problemach.
Zaraz po naszym przyjeździe trener zrobił nadzwyczajne
zebranie, które rozwiało wszystkie moje plany na temat mojej drzemki. Kazał wszystkim
przepakować walizki, bo już tego samego wieczora mieliśmy udać do Finlandii. Do
Tampere.
- Boże jak ja nienawidzę latać samolotem – fuknął Kurek,
gdy zasiedliśmy przy stole do obiadu.
- Może Ty nie lubisz, ale Pit owszem. Jego ulubioną trasą
jest pewnie Polska-Brazylia – zaśmiał się Bartman.
- Coś nas ominęło? – zapytałam wbijając wzrok w
Nowakowskiego, który był jakiś taki nieobecny.
- Nawet nie wiesz ile! – oznajmił strasznie rozbawiony
Michał Kubiak.
- Zejdzie ze mnie – fuknął środkowy i zniesmaczony odsunął
swój talerz, po czym oddalił się od stołu.
- Co się wydarzyło w Brazylii? – zapytałam mierząc
wszystkich wzorkiem.
- Piter chyba się zakochał – rzucił Winiar – He found a love in a hopeless place – zanucił.
- Jak to się zakochał? – Żygadło aż wypluł sok pomarańczowy
– nasz Piter?!
- Miłość dopada nas w beznadziejnych miejscach i
sytuacjach. Ty chyba powinieneś to
wiedzieć najlepiej – uśmiechnął się nasz libero.
- Chyba będę musiała sobie z naszym Piotrem porozmawiać –
westchnęłam zanurzając moją łyżkę w zupie pomidorowej.
Tak swoją drogą to spalskie kucharki gotują chyba
najlepszą pomidorówkę na świecie!
Do końca obiadu nie poruszaliśmy już tematu rzekomej dość
nieszczęśliwej miłości naszego blondwłosego środkowego. Popołudniu siatkarze
udali się na krótki rozruch, aby ich mięśnie się nie zastały.
Odlatywaliśmy z Łodzi, więc dość szybko znaleźliśmy się
lotnisku. Czekanie na odprawę dłużyło się niemiłosiernie. Praktycznie wszyscy przysypiali
gdzieś na krzesłach czy kanapach. Znudziło mi się przeglądanie jakiegoś modowego
magazynu i okupowania ramienia śpiącego Żygadło, dlatego też czym prędzej
namierzyłam Nowakowskiego i przysiadłam się do niego.
- Więc Piotruś, powiedz mi o co chodzi z tą
dziewczyną - zagaiłam.
Pit uniósł wzrok znad ekranu dotykowego telefonu, na
którym co rusz przesuwał palcem jakiegoś fotografie.
- O nic – wzruszył ramionami.
- Jestem waszym psychologiem! Muszę wiedzieć o Was
wszystko! – od razu wyciągnęłam najsilniejszy argument, nie mając ochoty bawić
się w kotka i myszkę.
- Serio? Muszę? Nie lubię mówić o swoich… uczuciach –
mruknął chowając komórkę do kieszeni bluzy.
- Pit, musisz! Bo trener chce mieć na boisku gotowego do
grania na najwyższych obrotach zawodnika, a nie zakochanego bez pamięci
szczeniaka – położyłam mu dłoń na ramieniu chcąc dodać otuchy.
Nowakowski wziął głęboki oddech i przez chwilę zbierał
myśli układając sobie w głowę całą historię, którą za chwilę mi opowiedział.
To było po meczu
Polska – Finlandia. Wygranym przez nasz team 3 do 1. Nasi zawodnicy zostali
chwilę na hali i rozdawali autografy. Również Piotrek postanowił nie próżnować i
z długopisem w ręku podpisywał co rusz to nowe kartki. Kolejka kibiców wydawała
się nie mieć końca. Jednak po półgodzinie widocznie się zmniejszyła. Zostało kilka
osób. Nadgarstek naszego środkowego powoli już nie dawał rady, a jego autografy
zmieniały się coraz bardziej w zwykłe bazgroły.
Nagle do jego
nozdrzy wpadł zapach pięknych, damskich perfum. Uniósł wzrok do góry i napotkał
Jej ciemne tęczówki. Serce zabiło mu mocniej, na rękach pojawiła się gęsia
skórka, a w brzuchu pojawiły się motyle. Jej uśmiech sprawił, że zmiękły mu
kolana. Dziewczyna odgarnęła ciemne loki do tyłu, a Piter już wiedział, że to
ta jedyna!
- Obok autografu zapisałem jej na kartce numer telefonu –
przyznał szeroko się uśmiechając – później uświadomiłem sobie, że to był głupi
pomysł jednak na odkręcenie tego wszystkiego było już za późno.
- Napisała? Zadzwoniła? - ekscytowałam się z każdą sekundą jego
opowieści – jakie piękne love story!
W nocy nie mógł
zmrużyć oka. Ciągle czuwał przed telefonem, który jak na złość nie chciał
zadzwonić. Nie dostał od niej żadnej wiadomości. W końcu stracił już nadzieję. Wchodząc
następnego dnia na płytę boiska rozejrzał się po trybunach. Zobaczył ją! Serce znów
mocniej mu zabiło, i choć przegrali mecz z Brazylią on był niezwykle
szczęśliwy.
- Spotkaliście się? – z zapartym tchem przysłuchiwałam
się jego opowieści.
- Tak. Po meczu. Złapałem ją w ostatniej chwili i
powiedziałem, aby poczekała na mnie przed halą.
Ma na imię Andrea.
Brazylijka z krwi i kości. Pokazała mu dużą część miasta. Dużo rozmawiali,
śmiali się. Powiedział jej, że następnego dnia już wyjeżdża. Zasmuciła się. Gdy
odprowadził ją do domu Ona wspięła się na palcach i złożyła pocałunek na jego
ustach. Piotrek stał osłupiały. Nie mógł wyjść z szoku. Postanowił szybko się ogarnąć
i przyciskając drobne ciało dziewczyny do drzwi wpił się w je usta. Całował zachłannie,
długo, chcąc zapamiętać smak jej ust. Obiecał jej, że za wszelką cenę będzie dążył
do ich spotkania.
- Teraz nie mam pojęcia co mam robić – dodał zasmucony.
- Pituś nie martw się! Już ja coś wymyślę – klepnęłam go
w udo – a teraz głowa do góry! Musicie wygrać wszystko w Finlandii, abyś mógł
później zawiesić na jej szyi złoty medal!
- Masz rację!
Dzięki – cmoknął mnie przyjacielsko w policzek – teraz Bartman niech się
wypcha!
Chwilę później wchodziliśmy już do samolotu. Umiejscowiłam
się między Igłą, a Żygadło i zaczęłam przygotowywać się do długiej i żmudnej
podróży. Zaraz po starcie przymknęłam powieki i zasnęłam.
Zdziwiłam się gdy po dość krótkim okresie czasu Łukasz
zaczął szturchać mnie mówiąc, że zaraz lądujemy. Bo przecież do Tampere nie
leci się godzinę.
***
WOW oddaje Wam już seteczkę :O
spokojnie jeszcze kilka i kończymy
Teraz Bartman niech się wypcha! - Padłam!!!!!! hahahaha!!!
OdpowiedzUsuńSwietny rozdział wyczekiwany. Nawet nie wiesz jak poprawiłaś mi humor po przegranej dziewczyn.
pozdrawiam
O proszę! Nasz Pituś się zakochał ^^
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać rozwoju sytuacji ;D
Ooooo.... Piter się zakochał hahaahha :D A ten tekst niech się Bartman wypcha no po prostu padłam i nie wstaje haha :) Nie kończ tego jeszcze !!! Jest zajefajnie i NIE KOŃCZ !!!! HAHAHAHHAHA :) Pozdrawiam Dooma :).
OdpowiedzUsuńPiotrek się zakochał, ale fajowo :)
OdpowiedzUsuńSuper, że pojawił się kolejny rozdział;)
Nie kończ!!!!!!
Zapraszam na XXXV http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/
wait wait wait jakie kończymy? Nie nie nie! Tylko nie to! To się nie może tak szybko skończyć! Nie rób nam tego, błagam! Moje życie straci sens Makta!
OdpowiedzUsuńOooooo uroczy rozdział :) świetny :*
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać 101 :) boski blog :D
Super rozdzial :* z niecierpliwoscia czekam na 101 :* wpadnij do mnie :)
OdpowiedzUsuńhttp://kiedy-spotkalam-siatkarskiego-jego.blogspot.com/?m=1
Wielbię tego bloga! Serio! Jest genialny :*
OdpowiedzUsuńserdeczne pozdrowienia dla czytelników i przede wszystkim dla autorki :*
Zapraszam na 4 rozdział.
OdpowiedzUsuńhttp://kiedy-spotkalam-siatkarskiego-jego.blogspot.com/?m=1