niedziela, 5 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 100

Do Spały wróciliśmy tego samego dnia co pozostała reszta ekipy. Oni wrócili z Brazylii z bilansem dwóch wygranych i jednej porażki z gospodarzem. My wróciliśmy z posępnymi minami i brakiem dających nadziei informacji na temat stanu Kuby. Zmęczona dość napiętymi kilkoma dniami zasnęłam, gdy tylko zajęłam swoje miejsce w przedziale. Pociąg zawiózł nas do Łodzi, skąd odebrać nas miał, któryś z siatkarzy, którzy do Ośrodka przybyli wczesnym rankiem. Łukasz obudził mnie na łódzkim dworcu. Zaspana nałożyłam na ramiona plecak i ciągnąc walizkę podreptałam za rozgrywającym. Na parkingu czekał już Ignaczak. Na powitanie pocałował mnie w policzek i zabrał mój bagaż, który po chwili znalazł swoje miejsce w bagażniku. Czym prędzej chciałam położyć się w moim spalskim łóżeczku i tak po prostu zapomnieć o problemach.
Zaraz po naszym przyjeździe trener zrobił nadzwyczajne zebranie, które rozwiało wszystkie moje plany na temat mojej drzemki. Kazał wszystkim przepakować walizki, bo już tego samego wieczora mieliśmy udać do Finlandii. Do Tampere.
- Boże jak ja nienawidzę latać samolotem – fuknął Kurek, gdy zasiedliśmy przy stole do obiadu.
- Może Ty nie lubisz, ale Pit owszem. Jego ulubioną trasą jest pewnie Polska-Brazylia – zaśmiał się Bartman.
- Coś nas ominęło? – zapytałam wbijając wzrok w Nowakowskiego, który był jakiś taki nieobecny.
- Nawet nie wiesz ile! – oznajmił strasznie rozbawiony Michał Kubiak.
- Zejdzie ze mnie – fuknął środkowy i zniesmaczony odsunął swój talerz, po czym oddalił się od stołu.
- Co się wydarzyło w Brazylii? – zapytałam mierząc wszystkich wzorkiem.
- Piter chyba się zakochał – rzucił Winiar – He found a love in a hopeless place – zanucił.
- Jak to się zakochał? – Żygadło aż wypluł sok pomarańczowy – nasz Piter?!
- Miłość dopada nas w beznadziejnych miejscach i sytuacjach.  Ty chyba powinieneś to wiedzieć najlepiej – uśmiechnął się nasz libero.
- Chyba będę musiała sobie z naszym Piotrem porozmawiać – westchnęłam zanurzając moją łyżkę w zupie pomidorowej.
Tak swoją drogą to spalskie kucharki gotują chyba najlepszą pomidorówkę na świecie!
Do końca obiadu nie poruszaliśmy już tematu rzekomej dość nieszczęśliwej miłości naszego blondwłosego środkowego. Popołudniu siatkarze udali się na krótki rozruch, aby ich mięśnie się nie zastały.
Odlatywaliśmy z Łodzi, więc dość szybko znaleźliśmy się lotnisku. Czekanie na odprawę dłużyło się niemiłosiernie. Praktycznie wszyscy przysypiali gdzieś na krzesłach czy kanapach. Znudziło mi się przeglądanie jakiegoś modowego magazynu i okupowania ramienia śpiącego Żygadło, dlatego też czym prędzej namierzyłam Nowakowskiego i przysiadłam się do niego.
- Więc Piotruś, powiedz mi o co chodzi z tą dziewczyną  - zagaiłam.
Pit uniósł wzrok znad ekranu dotykowego telefonu, na którym co rusz przesuwał palcem jakiegoś fotografie.
- O nic – wzruszył ramionami.
- Jestem waszym psychologiem! Muszę wiedzieć o Was wszystko! – od razu wyciągnęłam najsilniejszy argument, nie mając ochoty bawić się w kotka i myszkę.
- Serio? Muszę? Nie lubię mówić o swoich… uczuciach – mruknął chowając komórkę do kieszeni bluzy.
- Pit, musisz! Bo trener chce mieć na boisku gotowego do grania na najwyższych obrotach zawodnika, a nie zakochanego bez pamięci szczeniaka – położyłam mu dłoń na ramieniu chcąc dodać otuchy.
Nowakowski wziął głęboki oddech i przez chwilę zbierał myśli układając sobie w głowę całą historię, którą za chwilę mi opowiedział.

To było po meczu Polska – Finlandia. Wygranym przez nasz team 3 do 1. Nasi zawodnicy zostali chwilę na hali i rozdawali autografy. Również Piotrek postanowił nie próżnować i z długopisem w ręku podpisywał co rusz to nowe kartki. Kolejka kibiców wydawała się nie mieć końca. Jednak po półgodzinie widocznie się zmniejszyła. Zostało kilka osób. Nadgarstek naszego środkowego powoli już nie dawał rady, a jego autografy zmieniały się coraz bardziej w zwykłe bazgroły.
Nagle do jego nozdrzy wpadł zapach pięknych, damskich perfum. Uniósł wzrok do góry i napotkał Jej ciemne tęczówki. Serce zabiło mu mocniej, na rękach pojawiła się gęsia skórka, a w brzuchu pojawiły się motyle. Jej uśmiech sprawił, że zmiękły mu kolana. Dziewczyna odgarnęła ciemne loki do tyłu, a Piter już wiedział, że to ta jedyna!

- Obok autografu zapisałem jej na kartce numer telefonu – przyznał szeroko się uśmiechając – później uświadomiłem sobie, że to był głupi pomysł jednak na odkręcenie tego wszystkiego było już za późno.
- Napisała? Zadzwoniła? -  ekscytowałam się z każdą sekundą jego opowieści – jakie piękne love story!

W nocy nie mógł zmrużyć oka. Ciągle czuwał przed telefonem, który jak na złość nie chciał zadzwonić. Nie dostał od niej żadnej wiadomości. W końcu stracił już nadzieję. Wchodząc następnego dnia na płytę boiska rozejrzał się po trybunach. Zobaczył ją! Serce znów mocniej mu zabiło, i choć przegrali mecz z Brazylią on był niezwykle szczęśliwy.

- Spotkaliście się? – z zapartym tchem przysłuchiwałam się jego opowieści.
- Tak. Po meczu. Złapałem ją w ostatniej chwili i powiedziałem, aby poczekała na mnie przed halą.

Ma na imię Andrea. Brazylijka z krwi i kości. Pokazała mu dużą część miasta. Dużo rozmawiali, śmiali się. Powiedział jej, że następnego dnia już wyjeżdża. Zasmuciła się. Gdy odprowadził ją do domu Ona wspięła się na palcach i złożyła pocałunek na jego ustach. Piotrek stał osłupiały. Nie mógł wyjść z szoku. Postanowił szybko się ogarnąć i przyciskając drobne ciało dziewczyny do drzwi wpił się w je usta. Całował zachłannie, długo, chcąc zapamiętać smak jej ust. Obiecał jej, że za wszelką cenę będzie dążył do ich spotkania.

- Teraz nie mam pojęcia co mam robić – dodał zasmucony.
- Pituś nie martw się! Już ja coś wymyślę – klepnęłam go w udo – a teraz głowa do góry! Musicie wygrać wszystko w Finlandii, abyś mógł później zawiesić na jej szyi złoty medal!
-  Masz rację! Dzięki – cmoknął mnie przyjacielsko w policzek – teraz Bartman niech się wypcha!

Chwilę później wchodziliśmy już do samolotu. Umiejscowiłam się między Igłą, a Żygadło i zaczęłam przygotowywać się do długiej i żmudnej podróży. Zaraz po starcie przymknęłam powieki i zasnęłam.

Zdziwiłam się gdy po dość krótkim okresie czasu Łukasz zaczął szturchać mnie mówiąc, że zaraz lądujemy. Bo przecież do Tampere nie leci się godzinę. 


***
WOW oddaje Wam już seteczkę :O
spokojnie jeszcze kilka i kończymy

9 komentarzy:

  1. Teraz Bartman niech się wypcha! - Padłam!!!!!! hahahaha!!!
    Swietny rozdział wyczekiwany. Nawet nie wiesz jak poprawiłaś mi humor po przegranej dziewczyn.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. O proszę! Nasz Pituś się zakochał ^^
    Już się nie mogę doczekać rozwoju sytuacji ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooooo.... Piter się zakochał hahaahha :D A ten tekst niech się Bartman wypcha no po prostu padłam i nie wstaje haha :) Nie kończ tego jeszcze !!! Jest zajefajnie i NIE KOŃCZ !!!! HAHAHAHHAHA :) Pozdrawiam Dooma :).

    OdpowiedzUsuń
  4. Piotrek się zakochał, ale fajowo :)
    Super, że pojawił się kolejny rozdział;)
    Nie kończ!!!!!!
    Zapraszam na XXXV http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. wait wait wait jakie kończymy? Nie nie nie! Tylko nie to! To się nie może tak szybko skończyć! Nie rób nam tego, błagam! Moje życie straci sens Makta!

    OdpowiedzUsuń
  6. Oooooo uroczy rozdział :) świetny :*
    nie mogę się doczekać 101 :) boski blog :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdzial :* z niecierpliwoscia czekam na 101 :* wpadnij do mnie :)
    http://kiedy-spotkalam-siatkarskiego-jego.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  8. Wielbię tego bloga! Serio! Jest genialny :*
    serdeczne pozdrowienia dla czytelników i przede wszystkim dla autorki :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam na 4 rozdział.
    http://kiedy-spotkalam-siatkarskiego-jego.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń