sobota, 25 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 101.

Miasto w północnej Polsce, położone nad Morzem Bałtyckim. Obowiązkowy punkt wycieczek turystów pragnących spędzić choć chwilę na Pobrzeżu Gdańskim. Miasto portowe. Wchodzi w skład Trójmiasta. Gdynia. Przecież ona nawet w jednej dziesiątej nie jest podobna do Tampere - miasta w południowej Finlandii.
Z lekkim przerażeniem i niedowierzaniem stawiałam kolejne kroki na gdyńskiej ziemi nie za bardzo zdając sobie sprawę z tego co tutaj robimy. Siatkarze również byli zaskoczeni tak nagłym lądowaniem. Sztab szkoleniowy cały czas nas popędzał tłumacząc, że jesteśmy bardzo spóźnieni i tylko dzięki modlitwą i wstawiennictwem wszystkich świętych dotrzemy do celu. Przed lotniskiem czekał już nas podstawiony autobus gdańskiego lotosu.
- Trenerze, co my w ogóle robimy? – oburzył się Zibi zajmując upatrzone miejsce.
- Związek nie mógł znaleźć szybszego transportu do Tampere – wyjaśniał drugi z naszych szkoleniowców – dlatego popłyniemy promem.
- Promem? – Jarosz otworzył buzię, przez co zaraz został upomniany przez Ignaczaka.
- Nie wiecie co to prom? – Gardini wręcz załamał ręce.
- Niech trener nie robi z nas aż takich debili – burknął Zatorski – przecież wszyscy wiedzą, że prom to taki statek kosmiczny.
Możecie sobie tylko wyobrazić sytuację jak wszyscy pasażerowie w tym samym czasie odbijają wewnętrzne części dłoni na czole. Po całym autokarze rozniósł się jeden wielki plask. Tylko Pawcio nie wiedział co się dzieje i lekko zdezorientowany błądził wzrokiem po naszych twarzach.
- Nie patrzcie tak na mnie… Powinniście lepiej martwić się o Siuraka, to on ma lęk wysokości, a my przecież będziemy lecieć tysiące kilometrów nad ziemią – tłumaczył dalej nasz młody libero wprawiając nas w coraz większe niedowierzanie.
Gdyby tak zsumować poziom inteligencji wszystkich siatkarzy naszej reprezentacji wynik zapewne równałby się wielkością IQ przedszkolaka.
- Nie zwracajcie uwagi na jego dziwne pomysły – polecił nam Anastasi – dobierzcie się szóstkami, bo tak będziecie zakwaterowani.
I wtedy się zaczęło. Każdy na wyścigi umawiał się z kim będzie w jednej kabinie, praktycznie bijąc się o współlokatorów.
- Emmmm – już od dobrych dziesięciu minut Kurek jęczał mi nad uchem – bądź ze mną w pokoju, plissss. Weźmiemy jeszcze Żygiego, Igłę, Pita i Winiara. Tylko bądź ze mną w pokoju!
- Czemu tak bardzo Ci na tym zależy? – przeniosłam wzrok znad magazynu na jego wystającą między siedzeniami twarz.
- Bo boję się, że będę miał chorobę morską i chciałbym żeby ktoś zaufany był przy mnie – przyznał zawstydzony spuszczając wzrok.
- Boże, co ta Aśka będzie z Tobą miała  - zaśmiałam się zamykając modowe pisemko i chowając je z powrotem do plecaka.
- Co będzie miała? Na pewni gromadkę dzieci – przyjmujący posłał w moim kierunku swój firmowy uśmiech.
- Nasze dzieci i tak będą fajniejsze – wtrącił Łukasz całując mnie w skroń.
- Jeszcze zobaczymy – odgryzł się Bartek.
- Kto by chciał mieć takie rozwydrzone małe Kurki z odstającymi uszami i miliardem przeróżnych fobii – rozgrywający kontynuował dopiekanie swojemu reprezentacyjnemu koledze.
- Oczywiście lepsze będą Twoje kujonki z zapadniętymi policzkami – odgryzł z przekąsem Bartosz.
- Musicie być dla siebie tak bardzo niemili? – zapytałam znudzona ich głupią i nikomu nie potrzebną wymianą zdań – jeszcze zobaczycie jak nasze dzieci będą bawić się na jednym placu zabaw.
- I będą grać w drużynie narodowej – panowie wypieli dumnie piersi do przodu.
- I zdobywać te trofea, którym Wam się nie udało – podsumowałam całując Łukasza w policzek.
Reszta podróży upłynęła mi na tworzeniu listy dla Andrei. Po podzieleniu wszystkich na pokoje mogłam spokojnie skupić myśli, które jak zwykle zaczęły krążyć wokół Kuby. Wyjęłam z kieszeni telefon, ale mimo kilkukrotnego sprawdzania nie widniała na nim ani jedna wiadomość od rodziców.
- Nie martw się. Za tydzień lub dwa Kuba będzie już w domu – szepnął Żygadło widząc jak nerwowo stukam palcami w ekran komórki.
- Ciągle obawiam się najgorszego – przyznałam ocierając z policzka pojedynczą łzę.
- Musisz myśleć pozytywnie. Nie możesz ciągle przewidywać tylko najgorszych scenariuszy. Gdybyśmy my tak robili nie nawet nie wyszlibyśmy z szatni, gdyby po przeciwnej stronie siatki miała stanąć Brazylia.
- Łatwo Ci mówić. W siatkówce nie chodzi o czyjeś życie – westchnęłam wpatrując się w martwy punkt gdzieś za oknem.
- Magda, spójrz na mnie – polecił mi, obracając moją głowę w swoją stronę i układając dłonie na policzki – przyrzekam Ci, że wszystko będzie dobrze. Obiecuję, że zrobię wszystko, aby Twój brat wrócił do kraju. Zobaczysz jeszcze będziesz tańczyć z nim na naszym ślubie – dodał całując mnie w czoło i mocno przytulając.
Jego słowa były dla mnie ogromnym wsparciem i tylko one dawały mi jeszcze jakąś nadzieje na „odzyskanie” brata. Wtulona w jego ramię wypłakiwałam ostatnie łzy, chcąc już na zawsze pozbyć się wszelkich obaw i negatywnych myśli.
Ocierając rękawem bluzy mokre policzki założyłam na ramiona plecak i wyszłam z autokaru. Moje włosy rozwiał wiejący od morza wiatr, a w około roznosił się ten charakterystyczny morski  zapach. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie wyjazdu z reprezentacją do Gdańska i poznania pani Lodzi.
Siedząc na murku obserwowałam jak kilku siatkarzy zbiegło na plaże i mimo zimna moczyło nogi w wodzie. Zachowywali się jak mali chłopcy chcący czerpać z danej chwili jak najwięcej. Ta błoga chwila nie trwała zbyt długo, bo już po chwili zniecierpliwiony Andrea przywołał wszystkich do siebie i wskazał statek który miał nas dostarczyć na drugi brzeg Morza Bałtyckiego.
Po otrzymaniu klucza do pokoju mogliśmy pozostawić swoje walizki i udać się na przechadzkę po pokładzie. Zabrałam z plecaka lustrzankę i oparta o barierkę wpatrywałam się w oddalającą się gdyńską plażę. Po chwili dołączył do mnie również i Łukasz. Narzucił na moje ramiona swoją bluzę i przytulając mnie od tyłu oparł swój podbródek na moim ramieniu.

Było tak idealnie. 

5 komentarzy:

  1. hahahah :) Małe Kurki :) sympatycznie ;)
    dzięki za to 101 już się nie mogłam doczekać ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta wymiana zdań na temat kurkowych i łukaszowych dzieci mnie rozwaliła :P
    Czekałam, aż w końcu napiszesz do nas na tym blogu i jestem szczęśliwa, że mogę czytać ten rozdział :) Pozdrawiam przy -15 stopniowym mrozie za oknem :P Dooma :).

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiem jedno: bardzo mi się podoba i czytam;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytam twojego bloga od wczoraj, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, jesteś wspaniała pisząc takiego fantastycznego bloga.
    Kibic Skry z Ciebie ?

    OdpowiedzUsuń