sobota, 1 lutego 2014

ROZDZIAŁ 102.

Zgadzając się na spędzenie dwudziestu czterech godzin w jednym pokoju z pięcioma siatkarzami nie zdawałam sobie sprawy na co się narażam. Gdy tylko wróciliśmy z Łukaszem do naszej „kajuty” nie mogliśmy wyjść z szoku, jak w tak krótkim czasie można zdemolować tak niewielkie pomieszczenie. Torby, a raczej ich zawartości walały się po podłodze, a to tylko dlatego, że srający ze strachu Kurek nie mógł znaleźć swojego super nowego telefonu, z którego to miał zadzwonić do Aśki.
Za to nasz kochany Professore Winiarski sprawdzał, które z  dwupiętrowych łóżek jest najwygodniejsze i powywracał całą pościel do góry nogami. Natomiast Piter z Igłą bili się o to kto zajmie ostatnie łóżko „na górze”.  Widząc to wszystko nie można było nie złapać się za głowę i przekląć siarczyście kilkanaście razy.
- Czy Wy choć raz możecie się ogarnąć i przestać zachowywać się jak małolaty? – fuknęłam mierząc ich lodowatym spojrzeniem.
Panie Boże ześlij mi moc zabijania wzrokiem, proszę!
- Co Ty okres masz? – mruknął Michał układając sobie wygodniej poduszkę.
- Raczej zespół napięcia przedmiesiączkowego, bo to właśnie wtedy laski mają humory – poprawił go Pit, który akurat w tej chwili spychał libero z łóżka.
- Odczepcie się – rzuciłam wychodząc z powrotem na pokład.
Nie czułam się zbyt dobrze. Kręciło mi się w głowie i miałam odruchy wymiotne. Ale czym się tutaj dziwić, przecież jesteśmy na statku. Nade mną malowało się zachmurzone niebo. Fale rozbijały się o burtę.
- Zanosi się na burze. Wróć lepiej do środka – ni stąd ni zowąd obok mnie zjawił się trener Anastasi.
- Mogłabym polecić panu dokładnie to samo – zaśmiałam się.
- To ja tutaj powinienem dbać o mój sztab – posłał w moim kierunku swój firmowy uśmiech – no już, zmykaj, bo jeszcze pokój zdemolują.
- Na to jest już chyba za późno – dodałam odchodząc w kierunku korytarza.
- Potrzeba im kobiecej ręki – rzucił udając się w przeciwnym  kierunku.
Lubiłam Go. Andrea był naprawdę wspaniałym człowiekiem i niesamowitym trenerem. Potrafił przelać na chłopaków całą swoją miłość do siatkówki. Był dla nich jak drugi ojciec. Zawsze ich wspierał i pomagał im w każdej sytuacji. Nie potrafię sobie wyobrazić kadry bez tego sympatycznego Włocha. On jest po prostu nie zastąpiony.
Gdy wróciłam, w pomieszczeniu panował względny porządek, a każdy z siatkarzy oblegał swoje posłanie zajmując się indywidualnymi sprawami.
- Anastasi mówi, że zbiera się na burzę – oznajmiłam wyglądając przez małe, okrągłe okienko.
- Niech to szlag – fuknął Bartosz – nie mogliśmy już lecieć tym głupim samolotem? Przyzwyczaiłem się już do faktu, że w każdej chwili mogę roztrzaskać się o ziemię.
- No to teraz jeszcze musisz przyzwyczaić się do faktu, że w każdej chwili możesz się utopić – Żygadło wzruszył ramionami robiąc mi obok siebie miejsce.
- Oglądałem ostatnio Titanica – wtrącił Nowakowski – tylko nieliczni przeżyli katastrofę statku.
- Piterrrrrr, nie pomagasz – burknął przyjmujący, który nerwowo zaciskał pięści na kołdrze.
Chwilę później usłyszeliśmy pierwsze potężne grzmoty. Coraz głośniejsze stawały się też dźwięki zderzenia fal ze statkiem.  
Kurek trząsł się niczym galareta.
- Zróbcie coś.. bo to szczękanie zębami zaraz mnie wykończy – wrzasnął Michał, któremu nie pomagały nawet słuchawki, z których wydobywały się najnowsze przeboje disco polo.
- To może byśmy w coś zagrali! – rzucił ochoczo Ignaczak i wklepał coś w swoim telefonie.
Już kilka minut później do naszego małego pokoiku przybył Klub Miłośników Pokera. Nie wiem jaki cudem upchnęliśmy się tutaj wszyscy, ale wierzcie mi na słowo… było bardzo ciasno!
- Potrzebuje dostępu do powietrza! – lamentował Bartek śmiesznie wymachując swoimi gigantycznymi rękami.
- To twórz sobie okno – błysnął inteligencją nasz kochany Zatorski, ale zaraz… przecież Zati nie potrafi grać w pokera. On z ledwością ogrania zasady układanie pasjansa, więc po jaką cholerę zabiera nam cenne centymetry kwadratowe?
- Chcesz żeby nas zalało? W każdej chwili przez otwarte okno może wpaść tu deszcz, a w najgorszym przypadku nawet i morska woda! -  zbeształ go Bartman prężąc swoje muskuły.
Oj Zibi, Zibi i tak nikt nie poleci na Twoje bicepsy i tricepsy, ni przynajmniej nie ja, bo nie wiem co Ty tam z Dzikiem robisz w pokoju.  
- To my płyniemy, a nie lecimy? Przecież jesteśmy na promie – nasz młody i bardzo mądry libero zrobił pewną siebie minę.
- Trzymajcie mnie bo zaraz go rozerwę – wiedziałam! No po prostu wiedział, że Bartman będzie chciał jakoś zaprezentować swoją nadludzką siłę, chyba muszę mu powiedzieć aby zostawił dobre chęci na turniej w Tampere, po co  tracić parę, jak Zati i tak nie ogarnie – ile razy Ci można powtarzać, że to nie jest prom kosmiczny, ale statek!
Pawełkowe źrenice rozszerzyły się do granic możliwości. Oczy zaszkliły się łzami, a zaciśnięte w pięści dłonie przystawił sobie do ust.
- Ranisz  - wyszeptał, a po jego policzku popłynęła pojedyncza słona kropla – od zawsze chciałem polecieć promem, nie psuj mi tego.
Czy nasz Zbyszek ma sumienie i potrafi współczuć? Czy okaże skuchę i przeprosi Pawła za to co powiedział?
NIENIENIENIENIE!
Zibi nie ma w słowniku słowa przepraszam. Atakujący prychnął tylko głośno i wyłożył na niewielki stoliczek kolejne karty, gdyż to właśnie na niego przyszła kolej.
Spojrzałam na smutnego Zatorskiego, który zajmował miejsce w kącie pokoiku. Zrobiło mi się strasznie przykro dlatego przepchałam się pomiędzy pozostałymi siatkarzami i usiadłam koło bełchatowskiego libero.
- Rozchmurz się, młody  - klepnęłam go w ramie  - Zibi już taki jest, mówi to co mu ślina na język przyniesie. A przecież Twoje marzenia w każdej chwili mogą się spełnić. Tylko musisz cały czas w to wierzyć.
- Dzięki Mańka – przytulił mnie – dobra z Ciebie psycholożka.
- Wiem – uśmiechnęłam się.
Nagle zrobiło mi się strasznie niedobrze. Statek zaczął się kołysać, a moje odruchy wymiotne ciągle wzrastały.

- Przesuńcie się! Muszę do łazienki! – krzyknęłam taranując wszystkich którzy stanęli mi na drodze.

6 komentarzy:

  1. Andrea niezastapiony! Od razu mi sie lzy do oczu cisnely.
    Choroba morska i lokomocyjna to moje drugie imie....dlatego kiedy tylko moge wybieram samolot! :)
    Swietny rozdzial, szkoda pawcia naszego.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Pawcio taki biedny, Zbyszek taki niedobry :P
    świietny rozdział, już się go nie mogłam doczekać :*
    więcej Madzi i Łukasza, błagam :P

    PS. wspomniałaś o Andrei i tak.. bardzo smutno mi się zrobiło, tak jak mojej poprzedniczce, też się o mało nie popłakałam :(
    coż, teraz czekać na następny, buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj jusz slysze te plotki o ciąży

    OdpowiedzUsuń
  4. No po prostu łzy płynęły po policzkach jak był ten fragment z Andre'ą ( nie wiem czy dobrze napisałam więc z góry przepraszam :P). Do tej pory jestem strasznie wściekła, że został zwolniony.
    Czyżby choroba morska ? HAHAHAHA Rozdział superaśny i nie mogę się już doczekać następnego :* Pozdrawiam Dooma :).

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny jest :) A Zati mnie rozbraja :D
    Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmmmmmm ciekawe, te mdłości na pewno przez fale? :D

    OdpowiedzUsuń