sobota, 6 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ 63.

Każdy nakręcał Możdżonka jak tylko mógł, aby nasz Kapitan wreszcie powiedział co takiego ciekawego widział. Ale Marcin, to Marcin, jak zwykle trzyma nas w niepewności, bo buduje napięcie. Tak, więc przez blisko kwadrans wysłuchiwałam tylko jak Igła z Kurasiem niemal na kolanach błagalnie proszą Możdżona o zdradzenie tego, co zarejestrowały jego oczy.
- nigdy mi nie uwierzycie - zapierał się środkowy.
- no jak nam nie powiesz to nawet nie ma mowy o jakiejś tam wierze... dobrze mówię ? - pokręcił się w swoim filozofowaniu nasz reprezentacyjny "Profesore" Winiarski.
Możdżonek był nieugięty i ciągle budował atmosferę, co z resztą mu się udawało, bo powietrze w pokoju można było ciąć sekatorem. Wszyscy byli podekscytowani informacją, którą miał nam przekazać Marcin, zachowywali się jakby czekali na ogłoszenie nowego papieża. Tylko Dziku siedział jakiś przygaszony rozpamiętując najwspanialsze przygody przeżyte razem z Zibim. Nucił nawet ich ulubioną piosenkę, więc siatkarze siedzący najbliżej niego mogli usłyszeć michałowe wykonanie "Będę brał Cię w aucie"
- czekamy niczym na wybranie papieża - podsumował Jarski. I tu na chama mój mózg opanowuje stwierdzenie, którym muszę się z wami podzielić, a mianowicie, a nie mówiłam?! 
 - chcąc nie chcąc na pewno żaden papież nie będzie rudy - zaśmiał się Winiar, a Jarosz i Zagumny prawie zabili go wzrokiem - no co? Rudy to zło - Michał bezradnie rozłożył ręce.
- odchodzimy od głównego tematu - zauważył Nowakowski - Drzewo mów wreszcie co zobaczyłeś.
- ale nie ma jeszcze tej atmosfery.. - burknął kapitan, ale widząc jak Kurek i Kosok już prawie nie wytrzymują i z rękami przygotowanymi do walki zmierzają w jego kierunku, skapitulował - biała flaga, biała flaga - powiedział szybko, układając dłonie w geście poddania się.
- opowiadaj, bo jutro gracie mecz... a nie chcę abyście powtórzyli wasz dzisiejszy "sukces" również z gospodarzami - pośpieszyłam go, robiąc przy słowie sukces cudzysłów w powietrzu, czyli tzw. króliczki.
- widziałam, jak ta cała, kurde jak jej było - zaczął główkować, już na początku swojej opowieści, co nie wróży nic dobrego - no ta.. Konstancja! - klasnął w dłonie przypominając sobie imię nowej fizjoterapeutki.
- to ja chyba nie chce tego słuchać - wtrąciłam, ale napotykając złowrogie spojrzenia reszty członków Pierwszego Posiedzenia Opowiadań Możdżonka zamilkłam.
Marcin, a może lepiej Mariusz, bo przecież Konstantyna wie lepiej, poprawił swoją pozycję siedzącą i prosząc o ciszę kontynuował opisywanie zaistniałej już dobre pół godziny temu sytuacji.
- tak więc, zanim mi niepoprawnie przerwano - i  tu znacząco spojrzał na mnie, a ja zaszczyciłam go moim największym uśmiechem, no mówię wam strzeliłam smile'a niczym stąd do Spały - chciałem wam powiedzieć, że widziałem tą całą Konstancje jak z walizkami paradowała przez cały korytarz, a potem zniknęła za drzwiami pokoju Bartmana i Kubiaka.
Oczy wszystkich zgromadzonych na posiadówce niemalże wyszły z oczodołów, szczęki można było zbierać z podłogi, a łzami Dzika nawodnić całą Saharę.
Kubiak zerwał się z miejsca i niczym Struś Pędziwiatr przemknął przez całą długość pokoju, aż wypadł na korytarz, o mało nie potykając się o niewielki próg. Prowadzoną impulsem pobiegłam za nim, a to co zobaczyłam przekraczając drewniane drzwi przeszło moje wszelkie wyobrażenia.
Zarówno torby, jak i wszelakiego rodzaju inne rzeczy użytkowe Michała stały przed drzwiami jego pokoju. Przyjmujący dopadł do metalowej klamki i zaczął za nią szarpać, jednak drzwi były zamknięte na klucz. Zaczął więc pięściami okładać drewnianą płytę. Bartman jednak był nie ugięty i nie zamierzał otworzyć drzwi. Podeszłam do Dzika i układając dłoń na jego ramieniu dałam mu do zrozumienia żeby przestał. Między jego ubraniami znalazłam karteczkę, która jasno i dobitnie informowała, że Bartman nie chce widzieć swojego przyjaciela na oczy oraz, że teraz jego miejsce zajmuje Konstancja. I pomyśleć, że to wszystko przez jeden głupi "inteligentny"  prostopadłościan, zwany telefonem komórkowym.
- Andrea na horyzoncie ! - krzyknął Żygadło i zabierając część rzeczy Miśka pognał z nimi do mojego pokoju.
Wzięliśmy resztę rzeczy i zamknęliśmy się w mojej kwaterze.
- i co teraz będzie  ?  - spytał przerażony Kubiak chowając twarz w dłoniach.
- będziesz nocował u mnie - zarządziłam - jutro wszystko wyjaśnimy.
- miejmy nadzieje - westchnął.
Nieoczekiwanie usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Zdezorientowana spojrzałam na Łukasza, który gestem ręki przykazał nam zostać na swoich miejscach. Pukanie jednak nie ustawało.
- panno Waroń, proszę otworzyć, przyniosłem rozpiskę - dotarł do nas głos trenera Anastasiego.
Wzrokiem kazałam Miśkowi schować się w łazience. Żygadło usiadł na łóżku i przeglądał mój poradnik o psychologi, a ja wolnym tempem poszłam otworzyć drzwi. Andrea wszedł do środka, kulturalnie przywitał się z Łukaszem, po czym od razu zastrzegł, że zaraz ma pójść spać, a następnie zaczął rozglądać się po pokoju, gdzie (o dżizaskurdemać!) leżały porozrzucane ubrania Kubiaka.
- kogo to rzeczy ? -  spytał wskazując na koszulki rzucone nieładem na łóżko.






Harlem Szejk Skry <3 

2 komentarze:

  1. Ciekawie... Biedny Michał.. Aż mi się go żal zrobiło. Czekam na następny i zapraszam do siebie: http://nawiedzona-deskorolka.blogspot.com/

    Pozdrawiam, no_princess :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No nieźle Konstancja u Bartmana.Możdżon i budowanie napiętej atmosfery.-Genialne ;p
    Szejk Bełchatowian- padłam leże i nie wstaję.Tylko szkoda, że Winiara nie ma.

    OdpowiedzUsuń