Po moich policzkach popłynęły całe strumienie łez.
Siatkarze patrzyli na mnie przerażonym wzrokiem nie wiedząc o co chodzi. A ja
płakałam jak głupia. Cieszyłam się. Kuba wybudził się ze śpiączki i już za
kilka dni wróci do Rzeszowa. Popatrzyłam z uśmiechem na Łukasza i wtuliłam się
w jego ramiona. Rozgrywający ciągle powtarzał swoje a nie mówiłem i przyciskał mnie do swojego torsu.
- Powie nam ktoś o co chodzi? – Kubiak ze skrzyżowanymi
na wysokości klatki piersiowej rękami tupał nogą.
- Zrobiłaś telefonowy test i wyszło Ci, że jesteś w
stanie błogosławionym? – jak widać plotka obiegła już resztę drużyny i nawet
Zati przejął się moją ewentualną ciążą.
- Test telefonowy? Odbiło Ci już? – fuknął Jarski
strzelając w potylicę naszego biednego Pawełka. Resztki inteligencji chyba już
mu wyparowały.
Po tym jak powiedziałam reszcie o powrocie mojego brata
huraoptymizm udzielił się też również im. Od nich także usłyszałam jeszcze
więcej słów wsparcia i zapewnień, że od samego początku wiedzieli, że tak
będzie.
Po chwili na sali nieoczekiwanie pojawiła się
reprezentacja Brazylii, a z nimi przybyła również nasz rudowłosa Konstancja.
- Stęskniłam się za Wami Misiaczki – zapiszczała klepiąc
Zibiego w tyłek.
Ohoho, ostro się
zaczyna.
Atakujący uniósł brwi do góry i czym prędzej odsunął się
na bezpieczną odległość od byłej fizjoterapeutki.
- Jak Wam beze mnie? Smutno? Nudno? No oczywiście, że
tak! Zero jakichkolwiek atrakcji – wypuściła ze swojej jamy ustnej potok słów,
które w ogóle nie trzymały się ani kupy, ani rzeczywistości – Ale ja Wam się
muszę czymś pochwalić!
Znów po hali rozniósł się jej pisk odbijając się echem po
grubych murach. Już po chwili podstawiała każdemu pod nos swój wielki
pierścionek z brylantem.
- Och ten mój kochany Vissotto, tak bardzo mnie rozpieszcza
– westchnęła poprawiając opadającą na czoło grzywkę – Planujemy ślub tuż po
Igrzyskach Olimpijskich! Na brazylijskiej plaży, przy zachodzie słońca, a
później będziemy wychowywać nasze dziecko – uśmiechnęła się gładząc dłonią swój
brzuch.
- Jesteś w ciąży to tak jak… - urwał Piter widząc nasze
złowrogie spojrzenia skierowane na jego osobę.
- My już chyba pójdziemy. Andrea pewnie czeka przed
autokarem – oznajmił szybko Żygadło wymownie patrząc na resztę reprezentacji.
- Miło było Cię
znowu widzieć – dodał Ignaczak ciągnąc za ucho Nowakowskiego.
Przechodząc obok recepcji nasze oczy przykuły prostokątne
kartki leżące na stoliku. Ulotki reklamowały oddalone o piętnaście kilometrów
od Tampere lodowisko, a przynosząc bon promocyjny zamieszczony wewnątrz
złożonej na pół kartki mogliśmy wypożyczyć łyżwy o połowę taniej. Bez większych
narad i tworzenia rubryki plusów i minusów wymieniliśmy między sobą błyszczące
spojrzenia i stworzyliśmy trzyosobowy komitet, który od razu poszedł załatwić
wszystko ze sztabem.
- Zgodzili się! – ryknął Ignaczak, który jak zwykle był
inicjatorem całego przedsięwzięcia.
Takim oto sposobem zaraz po obiedzie wyruszyliśmy
przydzielonym nam autobusem do małego miasteczka leżącego pod szczytem wysokich
gór dziwnej nazwy, której nawet nie potrafię wypowiedzieć. Każdy ściskał w
dłoni reklamę z recepcji, która pozwoli nam na wydanie mniejszej ilości forsy
zmaterializowanej jako kilka cyferek na karcie od sponsora. Dość dużym
wyzwaniem dla pań pracujących przy wypożyczaniu łyżew było znalezienie tak
dużego rozmiaru dla ogromnych stóp naszych reprezentantów. Po długich
poszukiwaniach na zapleczu magazynu udało im się odszukać rozmiary z przedziału
47-56 i mogliśmy w spokoju ściągać nasze sportowe obuwie. Czując pod stopami, a
raczej ostrzem łyżwy tafle lodu od razu poczułam się jak mała dziewczynka
kręcąca na rzeszowskim lodowisku koślawe piruety. W czasie jednej z zim miałam
totalnego hopla na punkcie łyżwiarstwa figurowego. Miałam jakieś dziewięć lat i
szukałam swojego miejsca na ziemi. Rodzice
zapisali mnie nawet na specjalne lekcje, ale dość szybko mi się to znudziło.
Później zamarzyłam sobie skakanie w dal i bieganie maratonów. Rodzice zawsze
mnie wspierali i zapisywali na różne dodatkowe zajęcia i treningi. W końcu
zamarzyłam sobie siatkarską karierę, która niestety nie zakończyła się zbytnio
pomyślnie.
Jednak w tej chwili czułam się jak dziewięcioletnia
dziewczynka z kucykami, która pod okiem panny Wit przemierza kolejne ósemki po
lodzie co chwilę wykonując mniej lub bardziej skomplikowane figury. Po
przejechaniu kilku okrążeni zaczęłam przypominać sobie wszystkie ułożenia łyżew
i ciała potrzebne do wykonywania poszczególnych elementów starego jak świat
układu. W głowie słyszałam takty instrumentalnej wersji piosenki, która towarzyszyła
mi przez wszystkie treningi. Kolejno wykonywałam flipy axle, spirale i piruety.
Na koniec ukłoniłam się, a słysząc brawa moje policzki lekko się zaczerwieniły.
Uniosłam głowę do góry i rozejrzałam się dookoła. Siatkarze stali za bandami i
z otwartymi ustami patrzyli jak do nich podjeżdżam.
- Skąd Ty tak? – wydusił Igła.
- W dzieciństwie dużo jeździłam – wzruszyłam ramionami
odszukując w mojej torebce butelkę wody niegazowanej – Nie zamierzacie jeździć?
– spojrzałam na nich z ukosa.
- Po tym co zobaczyliśmy nie chcemy się zbłaźnić – mruknął
Kubiak mieląc między palcami skrawek swojej bluzy.
- Chłopaki nie przyjechaliśmy tutaj stać – pokiwałam z
politowaniem głową, otwierając przed nimi furtkę. Z posępnymi minami wjechali
na lodowisku, popełniając przy tym kilka mniejszych upadków lub potknięć.
Muszę przyznać, że patrzenie na ich poczynania było dość
zabawne. Byli o niebo lepszymi siatkarzami niż łyżwiarzami. Bartman
kilkakrotnie musiał zbierać swoje cztery litery z zimnego lodu, a Piter z
Kosokiem nieustannie trzymali się band nie chcąc rozwijać skrzydeł. Zrobiłam im kilka zdjęć, aby mieć co pokazywać
potomnym. Chciałam ponownie wejść na lód, ale zatrzymał mnie dźwięk dzownka
wydobywającego się z mojego telefonu.
- Jestem w ciąży – zaraz po naciśnięciu zielonej
słuchawki dobiegł do mnie zrozpaczony głos Aśki.
Boże, chyba w
siatkarskim świecie rozwiązał się worek z napisem macierzyństwo.
- Przecież to
wspaniała wiadomość! Asik dlaczego płaczesz?
- Przecież ja sobie nie poradzę. Bartek ciągle w
wyjazdach… a jeśli… jeśli on mnie zostawi? Bo nie chce mieć dziecka? –
panikowała przewidując najgorsze scenariusze.
- Nie martw się o to. Bartek będzie najlepszym ojcem na
świecie – zaśmiałam się.
- Może i masz racje, ale on na przyszły sezon wyjeżdża do
Rosji – i znów w głośniku było słychać tylko jej łkanie.
- Asia, musicie poważnie porozmawiać. Wtedy wszystko się
wyjaśni – poleciłam jej.
- Masz rację. Zadzwonię do niego wieczorem jak sobie
wszystko poukładam.
Zakończyłam połącznie i spojrzałam w stronę szalejących
na lodowisku olbrzymów. Kurek dość nieporadnie przesuwał się po tafli lodu, co
chwile łapiąc się barierek. Żygadle szło o wiele lepiej. Wyczuł, że na niego
patrzę, dlatego podjechał do band i przechylając się przez nie sprzedał mi
soczystego całusa.
Tak nagle zapragnęłam, aby wszystkie domysły Igły stały
się prawdą.
No.... swietny rozdzial.
OdpowiedzUsuńTez chcialabym umiec jezdzic na lyzwach ♥
Misiek.skubiacy bluze....wyobrazilam Go sobie. ;)
Konstancja.... ech...:/:/ znow sie pojawiła! :( i psuje wszystkim i dookola nerwy.
Asia w ciazy. Suuuuuuper! Mam nadzieje, ze bedzie dobrze.
Pozdrawiam serdecznie
hahahahh Konstancja :) dawno jej nie było :)
OdpowiedzUsuńcoś tak czuję, że Madzia będzie w ciąży i będzie baby boom! oby :) byłoby super :)
naprawdę genialnie :)
jaki świetny prezent walentynkowy, 3 rozdziały na twoich blogach! DZIĘKI!
Suuuuper rozdział :) dobrze, że brat Madzi się wzbudził :* Hahahaha i Kostka się odezwała : ) Ech Asia w ciąży, może Madzia też będzie? Fajnie by było :* do następnego : )
OdpowiedzUsuńJuju *-* Jak zywkle rozdział piękny! Fajnie że brat Magdy się wybudził :D Mam nadzieje że nidługo dodasz kolejny :D
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział !!! <3
OdpowiedzUsuńJestem szczęśliwa, że Kubie nic nie jest :). Ja to wiem, że Madzialenka będzie w ciąży :D Musi być :P. Pozdrawiam i Wesołego Walentego <3 !!! Dooma :)
Wow super blog. Rozdział świetny :) Będę zaglądać. Do następnego :D
OdpowiedzUsuń