Wokoło panowała niesamowita wrzawa. Przechodnie
zatrzymywali się i czekali z nami. Niektórzy prosili o autografy, inni o
zdjęcia. Kolejni tylko przyglądali się wszystkiemu z boku, a mnie zżerała
ciekawość. Nagle wszystkie piski i szepty ustały, a na środku mostu ustawił się
mężczyzna w podeszłym wieku, ubrany w idealnie skrojony garnitur.
- Zabraliśmy się tutaj wszyscy, aby razem z dwójką
zakochanych przeżyć jeden z najważniejszych dni w ich życiu.
- Ale jak to? – niemalże krzyknęłam, ale Łukasz wykazał
się refleksem i mnie uciszył – Bartek z Aśką…
Nie dokończyłam, bo obok urzędnika stanął Kurek, a na
drugim końcu mostu czekała już ubrana w zwiewną, białą sukienkę Dryja. Zbyszek
jednym kliknięciem sprawił, że w okolicy rozbrzmiał tradycyjny marsz weselny.
Do prowizorycznego ołtarza Joannę doprowadził…trener Andrea. Łzy wzruszenia
spłynęły po moich policzkach. Byłam dumna z przyjmującego, że zdecydował się na
tak ważny krok.
Anastasi dumnie „przekazał” rękę Joanny swojemu
podopiecznemu szepcząc mu przy okazji coś na ucho, po czym nastąpiła kolejna
część ceremonii. Po wygłoszeniu uroczystej przysięgi, w której nie zabrakło
zapewnień o wierności, bezgranicznej ufności i miłości tak mocnej i trwałej, że
nic nie jesteś w stanie jej zniszczyć, córka Krzyśka wniosła na most
poduszeczkę z obrączkami. Byłam pod wrażeniem organizacji całej uroczystości.
Wszystko mieli zaplanowane i zapięte na ostatni guzik.
- A teraz pan młody może pocałować swoją żonę – zabrzmiał
głos urzędnika, a Bartek od razu przystąpił „do dzieła”.
Wśród zgormadzonych „gości” wybuchła niepochamowana
radość i wrzawa oklasków. Kibice zrobili mnóstwo zdjęć, a gdy tylko ceremonia
się zakończyła Młoda Para zaczęła przyjmować gratulacje. Gdy wreszcie udało mi
się dotrzeć do Aśki nie ukrywam, że byłam na nią w pewnym stopniu zła.
- Jak mogłaś mi nie powiedzieć? – spytałam z wyrzutem.
- Przepraszam kochana, ale dowiedziałam się zaledwie
kwadrans przed rozpoczęciem – wyznała, patrząc morderczym wzrokiem na Bartosza.
- To miała być niespodzianka, co nie Łukasz? –
przyjmujący z uśmiechem na ustach szukał ratunku u Żygadły.
- Dokładnie i chyba się udało, co nie? – rozgrywający
objął mnie w pasie.
- Tak, dziękuję Wam wszystkim - Joanna uroniła kilka łez szczęścia i wpadła
nam w objęcia.
- A teraz pani Kurek zapraszam na przejażdżkę, a
następnym punktem naszej wycieczki jest wspaniała noc poślubna – Bartek wziął
żonę „na ręce” i poszedł w stronę stojącej nieopodal białej, przybranej
kwiatami dorożki.
- Nasz ślub będzie jeszcze lepszy – wyszeptał Żygadło
przytulając mnie i całując w skroń.
- Tylko uprzedź mnie trochę wcześniej, gdy będziesz
chciał się ze mną ożenić, bo nie chce dowiedzieć się o wszystkim chwile przed
ceremonią – zaśmiałam się obserwując jak dorożka znika za rogiem.
- Obiecuję, że ten ślub zaplanuje razem z Tobą od
początku do końca. A nawet sprzedam Ci teraz w tajemnicy pewną wiadomość –
dobrze wiedział jak zapalić w moim umyśle zapałkę ciekawości – po sezonie
reprezentacyjnym Bartek wyprawia prawdziwy ślub kościelny i wesele.
- Chyba powinnam już zacząć szukać sukienki.
Po dość ekspresowym zwiedzeniu części Warszawy nastał
czas pożegnania zawodników z rodzinami. Zagraniczne reprezentacje zostały
odwiezione na lotnisku, a my załatwialiśmy jeszcze ostatni punkt wycieczki:
taras widokowy Pałacu Kultury i Nauki. Panorama nocnej stolicy zapierała dech w
piersiach. Oświetlone wieżowce i małe światełka pędzące po ulicach dodawały
magii temu miejscu. Nad nami malowało się rozgwieżdżone, bezchmurne niebo.
Ignaczak dokumentował wszystko swoją kamerą, a po chwili odczuwając magię
miejsca, schował ją, a w zamian wziął w objęcia swoją żonę.
- Ciekawe co teraz robi Bartek… - marudzący Zatorski
szurał swoimi butami po kamiennej posadzce zastanawiając się nad czym co w
ogóle nie powinno go interesować.
- Dzieci o takie sprawy pytać nie powinny – Zibi ostudził
wyobraźnie młodego libero.
- Ja tam bym chciał wiedzieć - wtrącił zasmucony Piter.
- Najpierw musisz znaleźć sobie dziewczynę – parsknął
śmiechem atakujący – Konstancja chyba jest wolna.
- Muszę Ci sprawić przykrość – zaczął trochę
filozoficznie nasz blondwłosy środkowy – ale nie poczułem do niej tego czegoś.
Wiesz o czym mówię. Nie było tych motylków w brzuchu, chochlików w mózgu i nóg
jak z waty…
- Boże, Piotrek z Tobą to gorzej jak z babą. Z takim
nastawieniem to Ty nigdy nie znajdziesz dziewczyny – skwitował Winiarski.
- No, ale Magda powiedz szczerze, czy jak zobaczyłaś
Łukasza to od razu wiedziałaś, że to ten jedyny, co nie? – Nowakowski zwrócił
się do mnie z dość trudnym pytaniem.
Zaczęłam się nad tym głębiej zastanawiać. W sumie, gdy
pierwszy raz spotkałam Łukasza, wtedy w gabinecie dziekana, zobaczyłam w nim
świetnego siatkarza i szansę na rozwój
swojej pasji. Później, gdy znaleźliśmy się nad jeziorem spojrzałam na niego z
innej perspektywy. Odkryłam w nim prawdziwego faceta, z którym poniekąd
mogłabym spędzić resztę życia.
- Tak, wydaje mi się, że tak. Może nie na samym początku,
ale po pewnym czasie wiedziałam, że to ten jedyny – spojrzałam głęboko w oczy
rozgrywającego.
- A ja tego o Konstancji powiedzieć nie mogę – Pit drążył
temat fizjoterapeutki, który Zibi rzucił dla zabawy. Piter zazwyczaj bierze
wszystko na poważnie i to jet chyba jego jedyna, największa wada.
- Tak właściwie to gdzie jest ta wasza Konstancja? Z miłą
chęcią zobaczyłabym dziewczynę, która załatwiła Vissotto – do rozmowy włączyła
się narzeczona Marcina Możdżonka.
Wszyscy zaczęli rozglądać się dookoła, ale oprócz rudej
czupryny Jarosza i Zagumnego nikt nie mógł namierzyć burzy płonących loków
Kostki.
- Za pewne pałęta się gdzieś ze sztabem – Kubiak machnął
lekceważąco ręką – może poznacie ją przed autokarem – dodał całując policzek
swojej dziewczyny.
Nastał czas ostatecznego pożegnania z rodzinami.
Dzieciaki dawno już spały w samochodach, ale partnerki ze łzami w oczach
żegnały swoich chłopaków, narzeczonych, czy mężów. Czułam się głupio, że jako
jedyna mam Łukasza przy sobie przez prawie 24 godziny na dobę i nie muszę
przeżywać tych ciągłych rozstań i tygodni tęsknoty.
- Miej oko na te dzieciaki – Iwona po przyjacielsku
cmoknęła mnie w policzek i zniknęła za drzwiami swojego samochodu.
Było już po dwudziestej trzeciej, każdy zmęczony szybko
rozłożył się na swoim siedzeniu i próbował zmrużyć choć na chwilę oczy.
Zamknęłam ociężałe powieki, a głowa bezwładnie opadła mi na ramię Łukasza.
Byłam już jedną nogą w krainie Morfeusza, gdy do autokaru wpadł jeszcze trochę
spóźniony Bartman z nowiną, która
wywołała wśród nas mieszane uczucia.
***
chce spać. ale kurna się nie da.
polecam Wam ten stan z motylkami w brzuchu, jest świetny. <3
ale to na górze to szłam, gniot i inne takie.
nie umiem pisać.. ;x wiec nie wiem dlaczego ciągle to robię.
chyba przestane.
3majcie się ;*
udanych czterech dni szkoły.
u mnie sprawdziany -,-
Nie przestawaj pisać bo Cię znajdę i krzywdę zrobię. Uwierz mi, że nie żartuję. Pisz. Z niecierpliwością czekam na następny. :* U mnie sprawdzian za sprawdzianem, kartkówka goni kartkówkę . Ledwie się z tym wszystkim wyrabiam... Jeszcze projekty oddać na czas... Ech ... Ciężkie życie osoby w technikum :(
OdpowiedzUsuńdzięki :) i zapraszam, można mnie odwiedzić :>
UsuńFajny rozdział;) Wiedziałam, że coś z Kurkiem ta akcja weselna jest związana;d
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie;)
hej, czytałam kiedys tego bloga ale pozniej czasu nie mialam, teraz znowu zaczelam czytac od poczatku i przeczytałam 86 rozdziałów w dwa dni :D huhuhu *.* nie kończ opowiadania, wiesz ile sie nameczyłam aby znowu go znalesc? nie koncz inaczej z innymi czytelniczkami cie znajdziemy ^^
OdpowiedzUsuńej nie wolno Ci tego skończyć !!!
OdpowiedzUsuńświetne opowiadanie ;)
ejejeje, nie pozwole kończyć!:D
OdpowiedzUsuńuwierz, że mi jest strasznie ciężko, a jestem w gimnazjum dopiero, ale staram się dawać radę pisać, itp, pomimo wszystkiego jak znajdę chwilkę :)
btw. eh, skończyłaś w takim momencie, i to nie pierwszy raz, że mam ochotę udusić Cię :D
świetny :) Musiałaś zakończyć w takim momencie :)
OdpowiedzUsuń