poniedziałek, 14 października 2013

ROZDZIAŁ 86.

Wokoło panowała niesamowita wrzawa. Przechodnie zatrzymywali się i czekali z nami. Niektórzy prosili o autografy, inni o zdjęcia. Kolejni tylko przyglądali się wszystkiemu z boku, a mnie zżerała ciekawość. Nagle wszystkie piski i szepty ustały, a na środku mostu ustawił się mężczyzna w podeszłym wieku, ubrany w idealnie skrojony garnitur.
- Zabraliśmy się tutaj wszyscy, aby razem z dwójką zakochanych przeżyć jeden z najważniejszych dni w ich życiu.
- Ale jak to? – niemalże krzyknęłam, ale Łukasz wykazał się refleksem i mnie uciszył – Bartek z Aśką…
Nie dokończyłam, bo obok urzędnika stanął Kurek, a na drugim końcu mostu czekała już ubrana w zwiewną, białą sukienkę Dryja. Zbyszek jednym kliknięciem sprawił, że w okolicy rozbrzmiał tradycyjny marsz weselny. Do prowizorycznego ołtarza Joannę doprowadził…trener Andrea. Łzy wzruszenia spłynęły po moich policzkach. Byłam dumna z przyjmującego, że zdecydował się na tak ważny krok.
Anastasi dumnie „przekazał” rękę Joanny swojemu podopiecznemu szepcząc mu przy okazji coś na ucho, po czym nastąpiła kolejna część ceremonii. Po wygłoszeniu uroczystej przysięgi, w której nie zabrakło zapewnień o wierności, bezgranicznej ufności i miłości tak mocnej i trwałej, że nic nie jesteś w stanie jej zniszczyć, córka Krzyśka wniosła na most poduszeczkę z obrączkami. Byłam pod wrażeniem organizacji całej uroczystości. Wszystko mieli zaplanowane i zapięte na ostatni guzik.
- A teraz pan młody może pocałować swoją żonę – zabrzmiał głos urzędnika, a Bartek od razu przystąpił „do dzieła”.
Wśród zgormadzonych „gości” wybuchła niepochamowana radość i wrzawa oklasków. Kibice zrobili mnóstwo zdjęć, a gdy tylko ceremonia się zakończyła Młoda Para zaczęła przyjmować gratulacje. Gdy wreszcie udało mi się dotrzeć do Aśki nie ukrywam, że byłam na nią w pewnym stopniu zła.
- Jak mogłaś mi nie powiedzieć? – spytałam z wyrzutem.
- Przepraszam kochana, ale dowiedziałam się zaledwie kwadrans przed rozpoczęciem – wyznała, patrząc morderczym wzrokiem na Bartosza.
- To miała być niespodzianka, co nie Łukasz? – przyjmujący z uśmiechem na ustach szukał ratunku u Żygadły.
- Dokładnie i chyba się udało, co nie? – rozgrywający objął mnie w pasie.
- Tak, dziękuję Wam wszystkim -  Joanna uroniła kilka łez szczęścia i wpadła nam w objęcia.
- A teraz pani Kurek zapraszam na przejażdżkę, a następnym punktem naszej wycieczki jest wspaniała noc poślubna – Bartek wziął żonę „na ręce” i poszedł w stronę stojącej nieopodal białej, przybranej kwiatami dorożki.
- Nasz ślub będzie jeszcze lepszy – wyszeptał Żygadło przytulając mnie i całując w skroń.
- Tylko uprzedź mnie trochę wcześniej, gdy będziesz chciał się ze mną ożenić, bo nie chce dowiedzieć się o wszystkim chwile przed ceremonią – zaśmiałam się obserwując jak dorożka znika za rogiem.
- Obiecuję, że ten ślub zaplanuje razem z Tobą od początku do końca. A nawet sprzedam Ci teraz w tajemnicy pewną wiadomość – dobrze wiedział jak zapalić w moim umyśle zapałkę ciekawości – po sezonie reprezentacyjnym Bartek wyprawia prawdziwy ślub kościelny i wesele.
- Chyba powinnam już zacząć szukać sukienki.
Po dość ekspresowym zwiedzeniu części Warszawy nastał czas pożegnania zawodników z rodzinami. Zagraniczne reprezentacje zostały odwiezione na lotnisku, a my załatwialiśmy jeszcze ostatni punkt wycieczki: taras widokowy Pałacu Kultury i Nauki. Panorama nocnej stolicy zapierała dech w piersiach. Oświetlone wieżowce i małe światełka pędzące po ulicach dodawały magii temu miejscu. Nad nami malowało się rozgwieżdżone, bezchmurne niebo. Ignaczak dokumentował wszystko swoją kamerą, a po chwili odczuwając magię miejsca, schował ją, a w zamian wziął w objęcia swoją żonę.
- Ciekawe co teraz robi Bartek… - marudzący Zatorski szurał swoimi butami po kamiennej posadzce zastanawiając się nad czym co w ogóle nie powinno go interesować.
- Dzieci o takie sprawy pytać nie powinny – Zibi ostudził wyobraźnie młodego libero.
- Ja tam bym chciał wiedzieć - wtrącił zasmucony Piter.
- Najpierw musisz znaleźć sobie dziewczynę – parsknął śmiechem atakujący – Konstancja chyba jest wolna.
- Muszę Ci sprawić przykrość – zaczął trochę filozoficznie nasz blondwłosy środkowy – ale nie poczułem do niej tego czegoś. Wiesz o czym mówię. Nie było tych motylków w brzuchu, chochlików w mózgu i nóg jak z waty…
- Boże, Piotrek z Tobą to gorzej jak z babą. Z takim nastawieniem to Ty nigdy nie znajdziesz dziewczyny – skwitował Winiarski.
- No, ale Magda powiedz szczerze, czy jak zobaczyłaś Łukasza to od razu wiedziałaś, że to ten jedyny, co nie? – Nowakowski zwrócił się do mnie z dość trudnym pytaniem.
Zaczęłam się nad tym głębiej zastanawiać. W sumie, gdy pierwszy raz spotkałam Łukasza, wtedy w gabinecie dziekana, zobaczyłam w nim świetnego siatkarza  i szansę na rozwój swojej pasji. Później, gdy znaleźliśmy się nad jeziorem spojrzałam na niego z innej perspektywy. Odkryłam w nim prawdziwego faceta, z którym poniekąd mogłabym spędzić resztę życia.
- Tak, wydaje mi się, że tak. Może nie na samym początku, ale po pewnym czasie wiedziałam, że to ten jedyny – spojrzałam głęboko w oczy rozgrywającego.
- A ja tego o Konstancji powiedzieć nie mogę – Pit drążył temat fizjoterapeutki, który Zibi rzucił dla zabawy. Piter zazwyczaj bierze wszystko na poważnie i to jet chyba jego jedyna, największa wada.
- Tak właściwie to gdzie jest ta wasza Konstancja? Z miłą chęcią zobaczyłabym dziewczynę, która załatwiła Vissotto – do rozmowy włączyła się narzeczona Marcina Możdżonka.
Wszyscy zaczęli rozglądać się dookoła, ale oprócz rudej czupryny Jarosza i Zagumnego nikt nie mógł namierzyć burzy płonących loków Kostki.
- Za pewne pałęta się gdzieś ze sztabem – Kubiak machnął lekceważąco ręką – może poznacie ją przed autokarem – dodał całując policzek swojej dziewczyny.
Nastał czas ostatecznego pożegnania z rodzinami. Dzieciaki dawno już spały w samochodach, ale partnerki ze łzami w oczach żegnały swoich chłopaków, narzeczonych, czy mężów. Czułam się głupio, że jako jedyna mam Łukasza przy sobie przez prawie 24 godziny na dobę i nie muszę przeżywać tych ciągłych rozstań i tygodni tęsknoty.
- Miej oko na te dzieciaki – Iwona po przyjacielsku cmoknęła mnie w policzek i zniknęła za drzwiami swojego samochodu.

Było już po dwudziestej trzeciej, każdy zmęczony szybko rozłożył się na swoim siedzeniu i próbował zmrużyć choć na chwilę oczy. Zamknęłam ociężałe powieki, a głowa bezwładnie opadła mi na ramię Łukasza. Byłam już jedną nogą w krainie Morfeusza, gdy do autokaru wpadł jeszcze trochę spóźniony Bartman z nowiną, która  wywołała wśród nas mieszane uczucia. 


***

rozpierniczam samą siebie. 
chce spać. ale kurna się nie da. 
polecam Wam ten stan z motylkami w brzuchu, jest świetny. <3 
ale to na górze to szłam, gniot i inne takie.
nie umiem pisać.. ;x wiec nie wiem dlaczego ciągle to robię.
chyba przestane. 

3majcie się ;* 
udanych czterech dni szkoły. 
u mnie sprawdziany -,- 

7 komentarzy:

  1. Nie przestawaj pisać bo Cię znajdę i krzywdę zrobię. Uwierz mi, że nie żartuję. Pisz. Z niecierpliwością czekam na następny. :* U mnie sprawdzian za sprawdzianem, kartkówka goni kartkówkę . Ledwie się z tym wszystkim wyrabiam... Jeszcze projekty oddać na czas... Ech ... Ciężkie życie osoby w technikum :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział;) Wiedziałam, że coś z Kurkiem ta akcja weselna jest związana;d
    pozdrawiam serdecznie;)

    OdpowiedzUsuń
  3. hej, czytałam kiedys tego bloga ale pozniej czasu nie mialam, teraz znowu zaczelam czytac od poczatku i przeczytałam 86 rozdziałów w dwa dni :D huhuhu *.* nie kończ opowiadania, wiesz ile sie nameczyłam aby znowu go znalesc? nie koncz inaczej z innymi czytelniczkami cie znajdziemy ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. ej nie wolno Ci tego skończyć !!!
    świetne opowiadanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. ejejeje, nie pozwole kończyć!:D
    uwierz, że mi jest strasznie ciężko, a jestem w gimnazjum dopiero, ale staram się dawać radę pisać, itp, pomimo wszystkiego jak znajdę chwilkę :)
    btw. eh, skończyłaś w takim momencie, i to nie pierwszy raz, że mam ochotę udusić Cię :D

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny :) Musiałaś zakończyć w takim momencie :)

    OdpowiedzUsuń