Andrea wstał i spokojnym krokiem zmierzał ku tyłów autokaru. Mogę się założyć że Winiarowe serce biło równie szybko jak moje. A mina naszego szkoleniowca jeszcze bardziej utwierdzała mnie w tym przekonaniu. Grymas złości mieszał się z grymasem jeszcze większej złości. Chwyciłam łukaszową dłoń i mocno ją ścisnęłam. Dało się słyszeć jak Winiar przełyka ślinę.
- następnym razem pomyślcie jak coś zrobicie - szepnął Żygadło
- i ty przeciwko mnie? Jak możesz - mruknęłam, ale po chwili zamilkłam, gdyż Andrea zatrzymał się na wysokości mojego siedzenia. Oparł się łokciami o zagłówki i mierzył wzrokiem każdego po kolei.
- kogo to sprawka? - spytał, ale nikt nie odważył się odpowiedzieć - Winiarski to był twój pomysł, prawda?
- no tak trenerze - odparł drapiąc się ręką po karku
- trenerze, ale Misiek kłamie. To był mój pomysł i Ja pod mieniłam tubki.. Michał tylko sprawdzał czy sam nie idzie - wydusiłam na jednym wdechu i jeszcze mocniej ścisnęłam dłoń rozgrywającego.
- w takim razie zapraszam panienkę ze sobą jak tylko dojedziemy pod hale - oznajmił Andrea i przeczesując swoje brąz włosy odwrócił się na pięcie i odszedł w stronę swoich siedzeń
- no to już po mnie - jęknęłam
- może nie będzie jak źle. Najwyżej trochę zmiesza cię z błotem lub wywali z roboty - zaśmiał się Zbyszek
- Bartman nie pomagasz - warknął Żygadło jednocześnie tuląc moje ciało do swojego.
- wstawimy się za tobą, co nie chłopaki? - zaproponował Igła, a reszta siatkarzy od razu się z nim zgodziła - muszę przyznać że pomysł miałaś wyborny.
- dzięki wam wszystkim, ale nie będę was w to wciągać. Winiar dzięki za pomoc - odwróciłam się i posłałam Michałowi najszczerszy uśmiech jaki tylko mogłam.
Do gabinetu przeznaczonego dla trenerów szłam jak na ścięcie. Chłopaki poklepali mnie jeszcze po plecach w celu dodania mi otuchy.
- będzie dobrze - szepnął Łukasz przyciskając swoje wargi do mojego polika.
Zapukałam do drzwi i weszłam do pomieszczenia, w którym na szczęście przebywał jedynie Anastasi. Trzęsłam się niczym galareta. Z ledwością usiadłam na krzesełku wskazanym przez trenera.
- nie bój się Madziu - uśmiechnął się do mnie i po czym usiadł na przeciwko mnie - powiem Ci że nowa fryzura podoba mi się jeszcze bardziej niż ta którą kiedyś zrobił mi Zagumny.
Odetchnęłam z ulgą, a wielki głaz spadł mi z serca.
- będę potrzebował twojej pomocy - Andrea zatarł ręce, a na jego twarzy znów zawitał uśmiech, tylko że tym razem ten szatański.
W skupieniu wysłuchałam planu szkoleniowca, po czym postanowiłam wcielić go w życie.
Przybrałam pokerową minę i stanęłam przed drzwiami do szatni chłopaków. A tam jak zwykle panował hałas i wrzawa.
- do jasnej ciasnej i skarpetek Magneto! Gdzie są moje ochraniacze?! Ja przecież bez nich nie zagram ! - wrzeszczał Igła
- a nie ma sprawy ja mam swoje ! -odparł dumnie Zati
- dzięki że chcesz mi pożyczyć - przed oczami miałam rozpromienioną gębę starszego libero
- źle mnie zrozumiałeś - westchnął Zatorski - mam ochraniacze więc mogę zagrać za ciebie
- twoje nie doczekanie ! - krzyknął Krzysiek.
- ej gamonie widzieliście mój medalik?!
- sam jesteś gamoniem Cichy ! - Ach, Kubiak i te jego cięte riposty.
Przyszedł czas na fazę pierwszą planu trenera AA. Otworzyłam drzwi taranując przy tym Bogu winnego Bartmana i weszłam do środka. Posłałam Zbyszkowi uśmiech kojący wszystkie rany.
- Krzysiek ochraniacze masz u Łukasza w torbie, gdyż w twojej jakimś cudem nie było miejsca. A ty Piotrze medalik masz na szyi - rzuciłam, po czym usiadłam na ławeczce
Igła przetrzepał łukaszową torbę i uradowany wrócił ze swoją zgubą na swoje miejsce.
- Magda ty nam lepiej mów co ci Andi powiedział - wtrącił Winiar, a wszyscy momentalnie spojrzeli w moim kierunku i nawet ruszyli swoje szanowne cztery litery aby podejść do mnie.
- postawił ultimatum - westchnęłam - albo wygrywacie z Brazylią albo wylatuje z pracy.
Szkoda że nie widzieliście miny siatkarzy gdy o tym usłyszeli. Przerażenie mieszało się z rozpaczą i żalem. Uśmiechnęłam się nikle i ponownie dzisiejszego dnia mocno ścisnęłam dłoń rozgrywającego.
- no więc panowie czas skopać dupy tym opalonym greckim bogom ! - Guma + entuzjazm = wybuch śmiechu w całej reprezentacji
- W GÓRĘ SERCA BO POLSKA WYGRA MECZ !!! - nucił pod nosem Kurek, który już po raz piętnasty wiązał swoje sportowe obuwie.
- dzięki chłopaki - rzuciłam się każdemu na szyję i aż uroniłam symboliczną łezkę.
Nasze Złotka udały się do salki treningowej gdzie zaczęli swoje ćwiczenia rozciągające. Wygłosiłam motywującą przemowę, choć mogę się ręce i nogi poucinać gdyż bardziej zmotywowało ich moje "wyrzucenie" z pracy. Gdy tylko trener pojawił się w pomieszczeniu odeszłam na bok, aby nic nie było podejrzane. Weszłam więc na właściwą salę, gdzie wchodzili się już kibice. Oprócz miejscowych Kanadyjczyków pojawili się też Brazylijczycy i oczywiście Polacy. Usiadłam na plastikowym krzesełku ustawionym wzdłuż linii bocznej boiska. Po chwili na parkiecie pojawili się nasi dzisiejsi przeciwnicy, a tuż za nimi weszli polscy reprezentanci. Porozciągali się, pogadali i spotkanie się rozpoczęło. Nastąpiła prezentacja drużyn i symboliczne powitanie zawodników pod siatką, które oczywiście nie obyło się bez zbędnych uwag i niecenzuralnych słów. Piter nucił sobie pod nosem swoją piosenkę o Braciach Siatkarzach, a Winiarski dyskutował o czymś jeszcze z trenerem.
- no chłopaki, kurwa mać! musimy to wygrać! Dla Magdy! - krzyknął Bartman. Andrea niezauważalnie uśmiechnął się pod nosem.
- tylko pamiętaj, że ostatni raz wyciągamy cię z kłopotów - przestrzegł mnie Ruciak przejeżdżając przy okazji palcem przed moim nosem
- no chłopaki, czas wygrać z Canarinhos ! - krzyknął Igła
- oby tym razem historia wolała się nie powtarzać - mruknął Pit i przestąpił linię boczną.
Pierwsza szóstka, no siódemka.. bo przecież nasz Igiełka też się liczy .. była już na pomarańczowej części boiska. Po wykonaniu okrzyku zajęli swoje pozycje i zaczął się mecz.
- Panie Boże miej dziś biało-czerwone serce i pomóż wygrać tym gamoniom - szepnęłam.
- no bez pomocy Wszechmogącego raczej się nie obejdzie - westchnął Kubiak, po czym udał się do kwadratu dla rezerwowych.
Ścisnęłam mocno kciuki i odmówiłam modlitwy. Zostało mi tylko czekać. Czekać na cud.
- następnym razem pomyślcie jak coś zrobicie - szepnął Żygadło
- i ty przeciwko mnie? Jak możesz - mruknęłam, ale po chwili zamilkłam, gdyż Andrea zatrzymał się na wysokości mojego siedzenia. Oparł się łokciami o zagłówki i mierzył wzrokiem każdego po kolei.
- kogo to sprawka? - spytał, ale nikt nie odważył się odpowiedzieć - Winiarski to był twój pomysł, prawda?
- no tak trenerze - odparł drapiąc się ręką po karku
- trenerze, ale Misiek kłamie. To był mój pomysł i Ja pod mieniłam tubki.. Michał tylko sprawdzał czy sam nie idzie - wydusiłam na jednym wdechu i jeszcze mocniej ścisnęłam dłoń rozgrywającego.
- w takim razie zapraszam panienkę ze sobą jak tylko dojedziemy pod hale - oznajmił Andrea i przeczesując swoje brąz włosy odwrócił się na pięcie i odszedł w stronę swoich siedzeń
- no to już po mnie - jęknęłam
- może nie będzie jak źle. Najwyżej trochę zmiesza cię z błotem lub wywali z roboty - zaśmiał się Zbyszek
- Bartman nie pomagasz - warknął Żygadło jednocześnie tuląc moje ciało do swojego.
- wstawimy się za tobą, co nie chłopaki? - zaproponował Igła, a reszta siatkarzy od razu się z nim zgodziła - muszę przyznać że pomysł miałaś wyborny.
- dzięki wam wszystkim, ale nie będę was w to wciągać. Winiar dzięki za pomoc - odwróciłam się i posłałam Michałowi najszczerszy uśmiech jaki tylko mogłam.
Do gabinetu przeznaczonego dla trenerów szłam jak na ścięcie. Chłopaki poklepali mnie jeszcze po plecach w celu dodania mi otuchy.
- będzie dobrze - szepnął Łukasz przyciskając swoje wargi do mojego polika.
Zapukałam do drzwi i weszłam do pomieszczenia, w którym na szczęście przebywał jedynie Anastasi. Trzęsłam się niczym galareta. Z ledwością usiadłam na krzesełku wskazanym przez trenera.
- nie bój się Madziu - uśmiechnął się do mnie i po czym usiadł na przeciwko mnie - powiem Ci że nowa fryzura podoba mi się jeszcze bardziej niż ta którą kiedyś zrobił mi Zagumny.
Odetchnęłam z ulgą, a wielki głaz spadł mi z serca.
- będę potrzebował twojej pomocy - Andrea zatarł ręce, a na jego twarzy znów zawitał uśmiech, tylko że tym razem ten szatański.
W skupieniu wysłuchałam planu szkoleniowca, po czym postanowiłam wcielić go w życie.
Przybrałam pokerową minę i stanęłam przed drzwiami do szatni chłopaków. A tam jak zwykle panował hałas i wrzawa.
- do jasnej ciasnej i skarpetek Magneto! Gdzie są moje ochraniacze?! Ja przecież bez nich nie zagram ! - wrzeszczał Igła
- a nie ma sprawy ja mam swoje ! -odparł dumnie Zati
- dzięki że chcesz mi pożyczyć - przed oczami miałam rozpromienioną gębę starszego libero
- źle mnie zrozumiałeś - westchnął Zatorski - mam ochraniacze więc mogę zagrać za ciebie
- twoje nie doczekanie ! - krzyknął Krzysiek.
- ej gamonie widzieliście mój medalik?!
- sam jesteś gamoniem Cichy ! - Ach, Kubiak i te jego cięte riposty.
Przyszedł czas na fazę pierwszą planu trenera AA. Otworzyłam drzwi taranując przy tym Bogu winnego Bartmana i weszłam do środka. Posłałam Zbyszkowi uśmiech kojący wszystkie rany.
- Krzysiek ochraniacze masz u Łukasza w torbie, gdyż w twojej jakimś cudem nie było miejsca. A ty Piotrze medalik masz na szyi - rzuciłam, po czym usiadłam na ławeczce
Igła przetrzepał łukaszową torbę i uradowany wrócił ze swoją zgubą na swoje miejsce.
- Magda ty nam lepiej mów co ci Andi powiedział - wtrącił Winiar, a wszyscy momentalnie spojrzeli w moim kierunku i nawet ruszyli swoje szanowne cztery litery aby podejść do mnie.
- postawił ultimatum - westchnęłam - albo wygrywacie z Brazylią albo wylatuje z pracy.
Szkoda że nie widzieliście miny siatkarzy gdy o tym usłyszeli. Przerażenie mieszało się z rozpaczą i żalem. Uśmiechnęłam się nikle i ponownie dzisiejszego dnia mocno ścisnęłam dłoń rozgrywającego.
- no więc panowie czas skopać dupy tym opalonym greckim bogom ! - Guma + entuzjazm = wybuch śmiechu w całej reprezentacji
- W GÓRĘ SERCA BO POLSKA WYGRA MECZ !!! - nucił pod nosem Kurek, który już po raz piętnasty wiązał swoje sportowe obuwie.
- dzięki chłopaki - rzuciłam się każdemu na szyję i aż uroniłam symboliczną łezkę.
Nasze Złotka udały się do salki treningowej gdzie zaczęli swoje ćwiczenia rozciągające. Wygłosiłam motywującą przemowę, choć mogę się ręce i nogi poucinać gdyż bardziej zmotywowało ich moje "wyrzucenie" z pracy. Gdy tylko trener pojawił się w pomieszczeniu odeszłam na bok, aby nic nie było podejrzane. Weszłam więc na właściwą salę, gdzie wchodzili się już kibice. Oprócz miejscowych Kanadyjczyków pojawili się też Brazylijczycy i oczywiście Polacy. Usiadłam na plastikowym krzesełku ustawionym wzdłuż linii bocznej boiska. Po chwili na parkiecie pojawili się nasi dzisiejsi przeciwnicy, a tuż za nimi weszli polscy reprezentanci. Porozciągali się, pogadali i spotkanie się rozpoczęło. Nastąpiła prezentacja drużyn i symboliczne powitanie zawodników pod siatką, które oczywiście nie obyło się bez zbędnych uwag i niecenzuralnych słów. Piter nucił sobie pod nosem swoją piosenkę o Braciach Siatkarzach, a Winiarski dyskutował o czymś jeszcze z trenerem.
- no chłopaki, kurwa mać! musimy to wygrać! Dla Magdy! - krzyknął Bartman. Andrea niezauważalnie uśmiechnął się pod nosem.
- tylko pamiętaj, że ostatni raz wyciągamy cię z kłopotów - przestrzegł mnie Ruciak przejeżdżając przy okazji palcem przed moim nosem
- no chłopaki, czas wygrać z Canarinhos ! - krzyknął Igła
- oby tym razem historia wolała się nie powtarzać - mruknął Pit i przestąpił linię boczną.
Pierwsza szóstka, no siódemka.. bo przecież nasz Igiełka też się liczy .. była już na pomarańczowej części boiska. Po wykonaniu okrzyku zajęli swoje pozycje i zaczął się mecz.
- Panie Boże miej dziś biało-czerwone serce i pomóż wygrać tym gamoniom - szepnęłam.
- no bez pomocy Wszechmogącego raczej się nie obejdzie - westchnął Kubiak, po czym udał się do kwadratu dla rezerwowych.
Ścisnęłam mocno kciuki i odmówiłam modlitwy. Zostało mi tylko czekać. Czekać na cud.