środa, 20 lutego 2013

ROZDZIAŁ 54.

Pierwsze słowa jakie chcemy usłyszeć wchodząc z rana na stołówkę to zapewne 'dzień dobry' lub idąc w języku bardziej oryginalnym wprost do lansowania 'good morning'. Później ewentualnie jakieś smacznego, guten Appetit, bon Appetit. Ale oczywiście nasza reprezentacja łamie wszelkie stereotypy i tworzy może zasady. Tak więc dzisiejsze śniadanie również nie należało do tradycyjnych.
- nigdy nie uwierzycie co mi się śniło! - Ignaczak usadowił swój tyłek na krzesełku a oczy aż błyszczały mu z radości.
- może jakiejś dzień dobry ? - mruknął Zagumny
- ta no, siema wszystkim. Jak się spało? Uprzedzam że to było pytanie retoryczne bo nie zamierzam wysłuchiwać jak to Jarosz chrapie, a Magda bawi się w małżeństwo z Łukaszem - wyszczerzył się jak igła do nitki - a teraz proszę o ciszę gdyż zaraz usłyszycie najwspanialszy sen świata.
- brawoo ! - krzyknął Wiśniewski, który chyba jako jedyny chciał wysłuchać opowieści Krzyśka.
- no więc tak - odchrząknął a wszyscy zwrócili swoje oczy w jego kierunku, gdyż tak nakazywała grzeczność i inne tego typu bzdety - tak więc wyobraźcie sobie: pełna hala. Po jednej stronie siatki stoimy my, po drugiej nasi odwieczni przeciwnicy, Brazylia. Wszyscy myślą że Polska ponownie zostanie zmieciona z boiska. Ale nie! Bo my mamy w składzie cudownego libero z super mocami, czytajcie mnie. Perfekcyjnie odbierałem ataki tego ciumcioka Giby.
- Igła downie! Oni tam siedzą i patrzą się na ciebie jak na idiotę - zauważył Kurek. No fakt Krzysztof na prawdę mógł wzbudzać zainteresowanie, gdyż mocno gestykulował stojąc na krzesełku. A ponadto mówił po polsku co dla większości zgromadzonych był jak chiński dla nas.
- Bartek mógłbyś mi nie przeszkadzać? Dziękuje. Więc na czym to Ja skończyłem.. - libero podrapał się po głowie
- na super mocach - wtrąciłam opierając się na łukaszowym ramieniu
- ach tak. Więc ja miałem super moce i odbierałem wszystkie piłki nawet te mega atomowe od Vissotto i reszty opaleńców. A na dodatek mogłem jeszcze sterować jej lotem podczas gdy wy ją atakowaliście. Super co nie?
- noo, taa, mhm - mruknęliśmy chórem
- i pierwszy raz od dekady wygraliśmy z tymi stęchłymi Kanarkami. I coś czuję, że mój sen się spełni - rozmarzył się Igła
- Krzychu ja nie chcę nic mówić, ani wtrącać się w twoje marzenia - oznajmił Zibi kładąc nacisk na 'marzenia' - ale mógłbyś zejść już z tego krzesełka, bo robisz z siebie jeszcze większego idiotę niż jesteś.
- dzięki Zbysiu ty zawsze potrafisz zrozumieć człowieka- mruknął Ignaczak u uprzednio otrzepując swoje krzesełko zasiadł na nim.
 W spokoju zjedliśmy swoje śniadania, po czym rozeszliśmy się do siebie. Chłopaki mieli jeszcze raz na spokojnie przeanalizować grę przeciwnika, aby w stu procentach być gotowymi na każde zagranie Brazylijczyków. Tak więc w spokoju mogłam ułożyć sobie przemowę pocieszającą po przegranym meczu. Nie to, że nie wierzę w tych dwumetrowców, ale historia lubi się powtarzać i zataczać kręgi.
"Tak, panowie, wiem, że przegraliście, ale nie martwcie się.. według moich obserwacji ciąży nad wami klątwa.." - jak myślicie :  łykną bajeczkę o uroku rzuconym przez złą wiedźmę ? Oby, bo nic innego nie przychodzi mi do głowy.
- ale pamiętaj Ziomek, seks dopiero po ślubie no... - marudził Ignaczak, za pewne myśląc iż stojąc pod moimi drzwiami ja nie będę słyszeć ich rozmowy
- chyba ślub po seksie - poprawił go rozgrywający - a z resztą Krzysztofie już po sprawie .
- no ale chociaż dali byście jakiś dobry przykład młodzieży.. takiemu Zatorowi na przykład
- myślisz, że Paweł... no wiesz.. jeszcze nie.. - do rozmowy przyłączył się trzeci głos. Głos Winiarskiego
- a kto go tam wie.. - westchnął Igła - a tak w ogóle to widział ktoś dzisiaj Andree. ?
- Gardini tak, ale Anastasiego nie. - odparł Łukasz
- ach zapewne wstydzi się pokazać ludziom - zaśmiał się Michał, a drzwi do mojego pokoju otworzyły się -  no pani psycholożko czas wywołać wilka z lasu, musimy zbierać się, bo mecz sam się nie wygra.
- chyba nie przegra - poprawił go przechodzący obok Ruciak
- uwielbiam waszą wiarę w swoje możliwości - zaśmiałam się i zabierając swoją torebkę wyszłam na korytarz.
Zjechaliśmy windą na parter i jak zwykle rozsiedliśmy się na krawężniku czekając na władze, czyt. pan kierowca i nasz kochaniutki sztab.
- wiecie co wam powiem - zaczął Nowakowski
- nie nie wiemy, ale za pewne zaraz nas oświecisz - wtrącił się w wypowiedź kolegi Kosa
- tak sobie tu siedzę i właśnie wymyśliłem piosenkę. Zaśpiewam wam ! - poderwał się ochoczo Piter i zajął miejsce na kawałku parkingu przed autokarem - Mój występ dedykuje dwójce brazylijskich braci. Gustavo, Murilo : kocham Was !  (oryginał)  Gdy grozi bieda lub za często Cię odwiedza pech, nie łam się kolego i weź głęboki wdech, hej hej hej hej zaraz będzie lżej. Braci siatkarzy para o pomoc się postara. Braci siatkarzy para co zawsze niech nawala! Hdy Ci nie sprzyja los i wszystko plącze raz po raz, nie martw się bo bracia dla ciebie zawsze zwalą coś, hej hej hej hej w każdej chwili złej.
- spodziewałem się czegoś o wiele... mhmm. gorszego ? - wydusił Ignaczak, gdy tylko występ Piotra się zakończył
- trzy razy tak, przechodzi pan dalej, dziękujemy - zaśmiał się Możdżonek
- ej! ale to ja jestem w tej reprezentacji od śpiewania ! - zasmucił się Winiarski
- i od robienia kawałów  -wtrąciłam i wskazałam na wychodzący z hotelu sztab szkoleniowy.
Andrea A. miał na głowię kaptur, więc nasz plan pewnie wypalił. Obdarzył wszystkich złowieszczym spojrzeniem i wszedł do autobusu, a za nim cała reszta zgromadzenia. Jak zwykle przypadło mi siedzenie z Łukaszem. Oparłam, więc głowę o jego ramię, a on objął mnie w pasie. Kątem oka obserwowałam ruchy trenera.
- ty, Winiar, jak myślisz ucieszył się, czy nie ? - zagadałam do przyjmującego
- czy ja wiem.. taki powrót na jakiś czas do młodości chyba powinien mu się spodobać.. - odparł
- a czy może mi ktoś wreszcie łaskawie wytłumaczy co się tutaj dzieje ? - to naszej pogaduszki dołączył się Jarosz
- no właśnie - poparli go zgodnie koledzy.
I w tym samym momencie Andrea jak na zawołanie ( a może to po prostu władze niebieskie go do tego skłoniły) zdjął kaptur, a wszystkim obecnym ukazała się jego odmłodzona fryzura.
- Srebrny lis zmienił się w brązowego lisa ? - zdziwił się Igła, a jego buzia była na tyle rozdziawiona , że mógł do niej wjechać całkiem niemały czołg.
- trenerze, kiedy pan był u fryzjera ?  - spytał zati za co od razu dostał po łepetynie od Winiarskiego.


7 komentarzy:

  1. Nie no sen Igły rozwala :D :D
    Hahahahahaha Srebrny Lis juz nie jest srebrny :D :D ;)
    S.U.P.E.R! :))
    Marta♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Poetycki sen Igły.Akcja z lisem rozwala system! ;p Zapraszam
    http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie :-* kiedy następna część??

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej świetny rozdział : )
    Adminka ---> Siatkarze są najlepsi.

    Zaprasza na nowe opowiadanie . http://polscysiatkarzenajlepsi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń