środa, 27 marca 2013
ROZDZIAŁ 61.
- Konstancja będzie musiała zamieszkać z Tobą do końca naszego pobytu w Toronto.
- żartuje sobie pan? - niemalże krzyknęłam
- czy ja wyglądam jakbym żartował?
Nie zdążyłam mu odpowiedzieć, gdyż po całym korytarzu rozniósł się stukot plastikowych kółek od walizki. Po chwili zza rogu wyłoniła się fizjoterapeutka. Tylko, że nie tak jak w tych wszystkich reklamach, gdzie piękna, długonoga modelka w obcisłej sukience z rozwianymi idealnie wyprostowanymi włosami idzie po wybiegu w niebotycznie wysokich szpilkach. Tutaj niska rudowłosa z "lekką" nadwagą niczym tyranozaur ciężko stąpała po bordowym dywanie. Zaśmiałam się pod nosem widząc jej patriotyczne biało-czerwone oprawki okularów.
Andrea odsunął się aby wpuścić moją nową współlokatorkę do środka, po czym oddalił się do swojej komnaty zostawiając mnie sam na sam z tym... kurde no już nie wiem jak mam ją nazwać.
- to moje łóżko - warknęłam widząc jak Konstancja przymierza się do zajęcia mojego posłania.
- przepraszam - wywróciła oczami i rzuciła walizkę na drugi materac.
Chwilę patrzyłam jak szuka czegoś we wnętrzu - i tu was zaskoczę - biało czerwonej torby aż w końcu wyciąga z niej satynową koszule nocną. Dzięki Ci Boże, że chociaż piżamy nie ma w narodowych barwach. Korzystając z chwili jej zadumy nad wyborem koloru fig, a miała do selekcji jedynie białe i czerwone, ewentualnie biało-czerwone, zajęłam łazienkę. Nie chciałam już w pierwszy dzień naszego wspólnego pomieszkiwania robić wielkich awantur więc błyskawicznie wzięłam prysznic, umyłam zęby i ubrałam swój nocny zestaw.
- Dziuńka ! - usłyszałam krzyk Bartmana, wyprzedzony trzaskiem drzwi - ty nie jesteś Magda...
Nagroda Nobla dla tego pana! Podeszłam do drzwi i przysłuchiwałam się rozmowie Zbyszka i Konstantyny (?!).
- no nie jestem. Ale dla Ciebie mogę być kimkolwiek chcesz - wymruczała seksownie.
Wyobraziłam sobie roznegliżowaną Konstancję leżąca na łóżku niczym grecki bóg, a raczej bogini. Uśmiech sam ciśnie się na usta.
- nie dzięki. Nie chce - odparł sucho atakujący. Kurde, po cichu liczyłam na jakiś romansik - gdzie jest Magda?
- Ja ci nie wystarczam ? - dopytywała rudowłosa.
Postanowiłam przerwać tą całą szopkę i wyszłam z łazienki.
- o Zbyszek! - udałam zaskoczoną - Co Cię do mnie - przerwałam słysząc chrząknięcie Kostka, o takie pseudo będzie idealne ! - co cię do nas sprowadza - poprawiłam się wywracając ukradkiem oczami.
- do niej - wskazał na fizjoterapeutkę - nic. Ale do ciebie już dużo.
- to może porozmawiajmy na korytarzu - pociągnęłam Bartmana za skrawek koszulki, jak na złość biało-czerwonej. Posłałam jeszcze triumfalne spojrzenie w stronę mojej współlokatorki i zamknęłam za nami drzwi od pokoju - tak więc słucham Cię Zbyszko.
- chodzi o Miśka - mruknął przestępując z nogi na nogę.
- co z nim jest?
- jeszcze nic. Ale jak mi nie odda mojego kochaniutkiego IPhona to już nie będzie tak kolorowo - zacisnął zęby
- oj Bartman, Bartman. Gdzie jest ten debil? - westchnęłam podpierając boli dłońmi złożonymi w piąstki.
- no i w tym tkwi problem, bo ja nie wiem gdzie on jest. Teraz pewnie dzwoni do wszystkich.. - urwał słysząc dzwonek mojego telefonu.
Wbiegłam do pokoju i rzuciłam się na swoją szafkę. Na wyświetlaczu widniał numer Zibiego. Czyżby baran Kubiak zapominał zastrzec numeru? Gratulacje dla Mistrza Żartów. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i próbowałam zachować powagę.
~ dzień dobry - odezwał się dobrze znany mi głos w słuchawce
~ Witam.
~ Zostawiłem u pani płaszcz ?
~ A kto mówi ?
~ Batman
~ Ja nie wiem, który z was pacanów, zabiera telefon Zibiego i dzwoni do ludzi nie zastrzegając numeru - zaśmiałam się - a teraz macie mi raz dwa powiedzieć gdzie jesteście!
~ ja się Ciebie nie boje.
~ Żygadło do jasnej cholery! - krzyknęłam do słuchawki.
~pokój Kurasia, łazienkaa - mruknął i się rozłączył.
Wrzuciłam swój telefon pod poduszkę i zgasiłam lampkę nocną ustawioną na szafce przy moim łóżku.
- kłótnia z chłopakiem ? - zapytała Konstancja wychodząc z łazienki... Osz w morde.. ona nawet ręcznik ma biało-czerwony...
- no chyba z twoim - ucięłam uszczypliwie i dołączyłam do atakującego czekającego na korytarzu.
Pociągnęłam siatkarza za rękaw bluzy, jak na złość w barwach narodowych i bez słowa przeszliśmy te kilkanaście kroków dzielących mój pokój od pokoju Kurka. Jak to mieliśmy w zwyczaju weszliśmy bez pukanie i to był chyba jeden z największych błędów naszego życia.
- kurwa, co wyście narobili! - Bartman złapał się za głowę.
piątek, 22 marca 2013
ROZDZIAŁ 60.
Wait, wait.. panie Mariuszu?! Przeleciałam wzorkiem po stojących obok siatkarzach. Nowakowski prawie wypluł wodę na Kurka, Ignaczak próbował zachować powagę (zwróćcie uwagę na słowo : próbował), a nasz Magneto zdezorientowany patrzył raz to na rudowłosą, a raz na mnie.
- powiedziałam coś nie tak ? - spytała speszona fizjoterapeutka.
- nie no nic takiego - Możdżon podrapał się po głowie - tylko ja mam na imię Marcin, a nie Mariusz
- na prawdę ? - wszyscy kiwnęli głowami - jaka ja głupia.. jak mogłam nie wiedzieć jak ma pan na imię.. za dużo imion na "M".. boże, jeszcze raz pana przepraszam..
Konstancja zaczęła na siłę wyciskać ze swoich oczu łzy. Patrzyłam na nią jak na kosmitę, to samo robił również Żygadło i Ignaczak.. ale Bartman i Kubiak jak zwykle skorzy do pomocy przytulili biedną Konstatyne, bo tak się odmienia jej imię, prawda?
Chłopaki w ciszy wykonali pomeczowe ćwiczenia. W ciszy również wsiedli do autokaru. Przegrana boli tym bardziej niż dzień wcześniej pokonali wspaniałą Brazylię, a teraz ulegli Finom w pięciu setach.
Zaraz po masażach chłopaki przyszli na grupową sesję z psychologiem. Porozsiadali się gdzie tylko mogli i zaczęli narzekać na Konstancję.
- prawie mi mięśnie nadciągnęła - jęknął Winiarski - wzięła moją boską rękę i zaczęła ciągnąć ją we wszystkie możliwe kierunku. Północ, południe, wschód, zachód, północne południe..
- a ja ją przytulałem - wtrącił Bartman i cały wzdrygnął, prawdopodobnie na samo wspomnieni tej chwili, gdy ich ciała się ze sobą styknęły.
- chłopaki my chyba nie po to się tu zgromadziliśmy.. - przerwałam im i stanęłam pośrodku koła które utworzyli - przegraliście.
- nie musisz nam tego wypominać - mruknął Kurek - daliśmy dupy panowie.
- i jutro też damy - dodał Kosok przeczesując dłonią swoje włosy
- nie dacie - krzyknęłam
- można ? - zza drzwi wychyliła się pyzata twarzyczka rudowłosej
- NIEEEE ! - odpowiedzieli jej jednocześnie moi " pacjenci"
- przepraszam, ale to jest sesja zamknięta - sztucznie się uśmiechnęłam i delikatnie popchnęłam dziewczynę w stronę z której przyszła, czytaj : na korytarz
- ale na prawdę nie mogę zostać ? - prosiła się
- NIEEE ! - powtórzyli siatkarze.
W końcu Zagumny musiał użyć siły i niemal wyrzucił Konstancję z pokoju. Rozgrywający powrócił na swoje miejsce, a wszyscy z otwartymi buziami wpatrywali się w niego.
- czekacie aż wam muchy wpadną ? - zaśmiał się
- ty użyłeś przemocy... - jąkał się Ignaczak nadal nie mogąc wyjść z szoku.
- pierwszy raz w życiu... - dopowiedział Ruciak, a jego źrenice ciągle zamiast normalnych kuleczek przypominały Mikasy.
- panowie, ogarnijcie się - upomniałam ich - nie zgromadziliśmy się tutaj po to..
- tylko po to aby sobie uświadomić co zrobiliśmy źle.. tak wiemy - westchnął Żygadło
- Łukaszu i ty przeciwko mnie ? - warknęłam, a reszta skomentowała to swoim ulubionym wyciem "uuuuuuuu".
- to my może już pójdzieeeeeeeeeeeeeemy - zaproponował po cichu Wiśniewski widząc jak cały czas mierze się z Ziomkiem wzrokiem.
- ani mi się ważcie. Dokończymy to po co tu przyszliście - zatrzymałam ich
- przygotowałaś już przemowę i koniecznie chcesz ją wygłosić ? - spytał Kubiak ciężko wzdychając.
No nie, Dzikowata mordka mnie rozgryzła. Trzeba będzie zmienić taktykę.
- skądże znowu - odparłam zmieszana nerwowo się podśmiewując
- mów co masz mówić.. i tak wiemy, że daliśmy dupy. - mruknął Możdżonek i razem z Jarskim z powrotem rzucili się na moje łóżko.
- ale ja jestem przygotowana na waszą bardzo dużą chęć słuchania mnie tak więc moją przemowę napisałam na kartce i skserowałam w recepcji.
Porozdawałam im papierowe karteczki i żegnając się z każdym po kolei wypraszam z pokoju. Słyszałam tylko szepty naszych siatkarzy, którzy, o dziwo (!) czytali to co dla nich przygotowałam. Byłam niemal w stu procentach pewna, że nasz Złotka nie potrafią czytać, a tu proszę taka niespodzianka. A raczej każdy z was doszedłby w końcu do wniosku, o tej ułomności naszych reprezentantów będąc przy sytuacji w której to Nowakowski nie przeczytał zakazu wstępu i chciał wyjść przez drzwi za którymi była przepaść. I co by wtedy było? Stracilibyśmy tak wspaniałego, mądrego, dobrodusznego, wysportowanego, zabawnego, przystojnego, inteligentnego (...) szczerego środkowego, a tego zarówno ja jak i nasi siatkarze oraz cała siatkarska śmietanka świata raczej by nie przeżyła.
Gdy pozbyłam się już wszystkich "pacjentów" w spokoju mogłam zacząć przygotowywać się do snu. Wzięłam prysznic i opatulona kołdrą szykowałam jakieś konspekty dla trenera. Przerwało mi dopiero pukanie do drzwi.
niedziela, 17 marca 2013
ROZDZIAŁ 59.
- tym pasztetem to można chleb posmarować - zachichotał Ignaczak.
- nie przesadzajcie przecież nie jest taka zła - westchnął Zagumny i wrócił do rozciągania mięśni nóg.
- powiem Lodzi, że ją zdradzasz ! - Magneto zasiadł obok rozgrywającego i próbował zrobić szpagat, to znaczy półszpagat.
- ja nie chcę nic mówić, ale ten potwór się tu zbliża - szepnął Nowakowski i zaczął chować się za postawną sylwetką Bartmana.
W naszym kierunku zmierzała młoda kobieta, około dwudziestu pięciu lat. Burza rudych kudłów, to jest włosów oczywiście, wystawała spod czerwonej dżokejki z zacnym napisem : Poland Team. Oko podkreślone grubą czarną kreską i błyszczącym czerwonym cieniem do powiek. Wylewające się z jej spodenek lekko widoczne fałdki tłuszczu przykryte dość obcisłą polówką naszej reprezentacji.
- jak ja was lofciam chłopaki! - pisnęła i trącając mnie z bara poleciała obściskiwać się z siatkarzami.
- Panie Boże za jakie grzechy... - mruczał Kurek uciekając przed nieznajomą.
Dokładnie obserwowałam jak Żygadło uścisnął dłoń rudowłosej i szybko ulotnił się w przeciwnym kierunku niż owa kobieta zmierzała.
- o widzę, że już poznaliście Konstancje - w salce pojawił się sam Andrea, co spowodowało iż nasza nowa koleżanka musiała zaprzestać witania się z chłopakami.
- tak poznaliśmy - mruknął Kosok - a kim ona w ogóle jest.. ?
- przez jakiś czas będzie szkoliła się pod okiem Olka - szkoleniowiec wskazał na Bieleckiego.
- czyli ona będzie nas masować !? - oczy Ignaczaka przypominały dwie piłki do siatkówki - a tfuu - dodał półgłosem.
- życzę udanej współpracy, a teraz dogrzać się bo zaraz gramy ! - oznajmił Anastasi i razem z resztą zgrai, czyt. sztabem szkoleniowym opuścił pomieszczenie. Zostałam tylko ja, siatkarze i Konstancja.
Tak jak prosił Andrea, chłopaki dogrzali się i powoli zaczęli zbierać swoje rzeczy i wychodzić z sali.
- trzeba by wymyślić naszej koleżaneczce jakiś chrzest reprezentacyjny - Bartman zatarł dłonie. Ach, nasz Zbyniu wpadł na jakiś genialny pomysł! Trzeba to odnotować w kalendarzu, tak dla przyszłych pokoleń.
- ale to dopiero w Spale.. - dołączył do niego nasz libero złowieszczo się przy tym podśmiewując.
Zabierając swój notes, w którym notuje wszelakiego rodzaju spostrzeżenia na temat polskiej brygady usiadłam na jednym z plastikowych krzesełek ustawionych wzdłuż linii bocznej boiska. Zanotowałam czerwono-białym długopisem (no jak się pracuje z reprezentacji to wszystko musi być w barwach narodowych, a co!) spostrzeżenia na temat dziwnych zachowań Nowakowskiego względem jednego z Finów. Odnotowałam również Krzycha, który jak zwykle udzielał wszystkim wskazówek jak najlepiej i najskuteczniej atakować, gdyż on wie o tym wszystko.
- Igła mistrzem ataku - zaśmiała się Konstancja siadając na krzesełku obok mnie.
Zlokalizowałam wzrokiem naszego libero, który posyłał w kierunku towarzyszki mojej rozmowy złowieszcze spojrzenia.
- dla ciebie pan Krzysztof, bo chyba jeszcze nie jesteście na ty - zgasiłam ją, jak naślinione palce gaszą płomień świecy.
- to kwestia czasu.. zdobędę ich jeszcze szybciej niż ty. ba! ja będę bliżej nich niż ty - teatralnie przeczesała ręką swoje bujne kłaki, to znaczy włosy.
- bliżej chyba się już nie da - zaśmiałam się i korzystając z okazji, że Łukasz akurat stoi przy "wodopoju" i pochłania wodę ze swojej butelki zawołałam go do nas - poznaj mojego chłopaka. Łukasza.
Konstancja zbierała szczękę z podłogi.. Tak wiem jestem chamska, ale przepraszam bardzo nie pozwolę aby ona zdobywała moich przyjaciół tylko dlatego, że są sławni.
- Łukasz jest twoim booojjfriendem ? - zapytała gdy już ogarnęła się po tej szokującej wiadomości.
- no przecież to przed chwilą powiedziałam - wywróciłam oczami.
Chwilę później wysłuchiwaliśmy już hymnów obu drużyn, po czym nastąpiła prezentacja pierwszych szóstek, to jest siódemek oczywiście. Na boisko wybiegł nasz optymalny skład z Łukaszem na rozegraniu, Zbyszkiem na ataku, Piotrkiem i Marcinem jako środkowymi i Bartkiem oraz Michałem W. na przyjęciu. A i jeszcze nasz Igiełka kochany ze swoimi super mocami!
- a czemu Ignaczak ma inny strój ? - do moich uszu doszło pytanie wypowiedziane przez nikogo innego jak rudowłosą Konstancje.
Zamarłam. Poziom adrenaliny zaskakująco szybko wzrósł. W tym momencie miałam ochotę zbesztać na środku boiska tą oto kobietę, która śmie się nazywać fizjoterapeutką naszej reprezentacji.
Panie Boże, za jakie grzechy !? - powtarzałam w myślach pytanie Kurasia.
Zmierzyłam wzrokiem jej dość niską postać i wybuchnęłam śmiechem. Siedzący obok mnie Możdżonek przez chwilę zdezorientowany patrzył na mnie jak na uciekiniera z wariatkowa, ale gdy tylko Konstancja powtórzyła pytanie również zacząć się śmiać. Pozdrawiam wszystkich, którzy właśnie siedzą przed telewizorem i zastanawiają się z czego nasza dwójka ma aż taki ubaw.
- może mi jeszcze powiesz, że nie wiesz dlaczego Igła nie serwuje ? - spytałam powoli przywracając swój stan umysłowy do normalności.
- no nie wiem - odparła pełna pogardy. Tak jakby to, że brak jej podstawowych informacji na temat siatkówki był czymś normalnym. A przecież nie jest!
- Marcin ogarnij się wchodzisz na boisko! - klepnęłam ramię środkowego - Krzysiek przecież nie może atakować - zaakcentowałam ostatnie dwa słowa na tyle dobitnie aby dotarły do mózgu rudowłosej.
- dlaczego nie może atakować?!
No załamka, moi mili. Polski Związek Piłki Siatkowej zaczyna mnie coraz bardziej zaskakiwać.
środa, 13 marca 2013
ROZDZIAŁ 58.
Wypchnęłam Łukasza z pokoju i gestem ręki zaprosiłam naszego wspaniałego przyjmującego do środka.
- zaproponowałabym ci kawy albo herbaty ale mam tylko żelki.
- mogą być.
Sięgnęłam po gumowe miśki i rzuciłam nimi w siatkarza.
- tak więc co cię to mnie sprowadza ? - oparłam się o szafke nocną i obserwowałam jak mój pacjent próbuje otworzyć torebkę żelek.
- Aśka - westchnął zrezygnowany
- moja Aśka? - spojrzałam na niego spod byka
- teraz to ona jest i moja i twoja - zaśmiał się
- tak więc mam nadzieję, że będę świadkiem zawarcia związku małżeńskiego pomiędzy Joanny Dryji i Bartosza Kurka - spojrzałam na naszego zmartwionego Siuraka. Usiadłam obok niego - Bartek co się stało?
- no bo.. zanim jeszcze poznałem Asię dostałem propozycje z rosyjskiego klubu.. a teraz nie wiem co mam robić. Nie chce jej zostawić tutaj w Polsce i wyjechać do Moskwy.. bo ja bym tam bez niej nie wytrzymał - wytłumaczył siatkarz.
- ty grałeś teraz w Skrze? - kiwnął głową - podpisałeś już kontrakt z Dynamem ?
- nie no jeszcze nie. Mam to zrobić dopiero po Lidze Światowej.
- więc w czym problem? Kochasz Aśkę bardziej niż chęć grania w rosyjskiej lidze?
Kurek szeroko się uśmiechnął i uprzednio mnie przytulając wybiegł z mojego pokoju.
Mogłam już odhaczyć z mojej listy marzeń pomoc temu Bartoszowi Kurkowi. Upewniając się, że inni siatkarze nie mają problemów na tle psychicznym zaszyłam się w łazience. Długi prysznic zmył ze mnie emocje dzisiejszego dnia. Polska wygrała z Brazylią... nadal nie mogłam w to uwierzyć. Jak te nasze gapy, matoły i lebiody mogły pokonać legendę światowej siatkówki?
- nad czym tak myślisz? - nawet nie zauważyłam gdy do łazienki wszedł Łukasz i oparty o umywalkę obserwował jak wychodzę spod prysznica.
- zboczeniec - warknęłam okręcając się ręcznikiem.
- ale twój - wytknął język w moim kierunku - a teraz idziemy spać.
Pokręciłam z politowaniem głową i błyskawicznie narzuciłam na ręcznik luźną koszulkę, po czym zsunęłam bawełniany materiał z ciała. Włożyłam jeszcze swoje spodenki od stroju ze szkolnej drużyny i dołączyłam do czekającego przed drzwiami rozgrywającego.
- nie powinieneś być w swoim pokoju, czytaj u Igły? - zaśmiałam się zagrzebując nogi pod kołdrą.
- moje miejsce jest koło mojej dziewczyny, czytaj Magdaleny.
Położył się obok mnie i o dziwo objął mnie tylko ramieniem i grzecznie poszedł spać. Ramion Boże, co ty zrobiłeś z moim Łukaszem erotomanem.
Poranek był zdecydowanie bardziej namiętny. Obudził mnie usta siatkarza, które zostawiały swoje ślady na mojej szyi.
- witam najgorszego rozgrywającego - wymruczałam przeciągając się.
- najgorszego? - zmarszczył czoło
- kochanie bo będziesz miał zmarchy jak będziesz stary - zaśmiałam się.
- Ja już jestem stary - westchnął.
Gdy tylko udało mi się wymknąć z łóżka ubrałam się w moją reprezentacyjną polówkę. Łukasz w tym czasie poszedł do siebie i ponownie spotkaliśmy się dopiero na stołówce.
Wszyscy zgodnie grzebali widelcami w swoich talerzach. No prawie wszyscy. Zawsze odstający od reszty Zatorski siedział na swoim miejscu zwinięty w kłębek.
- Pawełku, a co tobie? - zagaiłam siadając na swoim miejscu.
- boli - jęknął i czym predzej wybiegł z restauracji.
- dobra chłopaki co mu zrobiliście ? - przejechałam spojrzeniem po zgromadzonych
- dlaczego sugerujesz że my mu coś zrobiliśmy ? - odezwał się Bartman
- no właśnie ! - potwierdziła chórkiem cała reszta.
- kobieca intuicja - westchnęław nabijając na widelec plasterek szynki.
- nie radzę ci tego jeść - szepnął Igła - podobno to jest z dzika.
- dzięki.. - odłożyłam plasterek wędliny na swój talerzyk i sięgnęłam po pomidora - a teraz mówcie co zrobiliscie Zatiemu..
- pamiętasz jak Sowa pomylił wczoraj tabletki? - zapytał Winiar.
- no pamiętam. Ale jaki to ma związek z naszym Pawciem? - mruknęłam studiując zawartość topionego serka do smarowania.
- bo ten.. wczoraj jeszcze do niego poszedłem.. i chciałem tabletki przeciwbólowe, a on mi dał na przeczyszczenie. Więc grzechem byłoby zmarnować taką okazję.
- już nigdy nie zostawię was z moim napojem albo jedzeniem samych! Ani nie przyjmę od was żadnych pastylek - zastrzegłam.
Godzinę później byliśmy już w drodze na hale. Zatorski niestety musiał pozostać w hotelu, bo praktycznie nie rozstawał się z łazienką.
Dziś nasza reprezentacja miała zmierzyć się z Finlandią. Wszyscy liczyli na wygraną naszych siatkarzy, bo przecież pokonali Brazylię to jakaś mroźna skandynawia może sobie.. no ! Oczywiście nasze Złotka nie lekceważyły przeciwnika i zmotywowani do walki jak przed wczorajszym meczem zaczęli rozgrzewać się na bocznej salce. Winiarski postanowił pokazać wszystkim jaki to on jest rozciągniety i próbował zrobić szpagat. Batman nie mógł pogodzić się że Michał skupia na sobie całą uwagę zaczął robić salta do przodu i w tył. Tak więc zamiast normalnego rozciągania, skłonów i innych tego typu ćwiczeń chłopaki zaczęli robić różne sztuczki akrobatyczne, a ich poczynania można było nazwać : początkami powstawania trupy cyrkowej.
- Ja tu z wami zawału dostane - wszerzczał Andrea - jak się połamiecie to kto będzie grał?
- Dziuńka - Kubiak wskazał na mnie palcem.
- sama meczu nie wygra - westchnął szkoleniowiec.
- wygram wygram - sparodiowałam Jakuba Błaszczykowskiego z reklamy Biedronki.
- gdzieś to już słyszałem.. mhh - zamyślił się Ruciak
- ty to przecież było.. no w tym.. - próbował coś wymyśleć Jarosz
- heloł moje gwiazdeczki! - usłyszeliśmy donośmy pisk dochodzący ze strony wejścia na sale.
Dobra, dobra.. ale co pisk robi w gronie mężczyzn, którzy mają raczej grube głosy. No oprócz tego mojego i Winiaskiego, ale żadne z nas nie mówi ani heloł ani gwiazdeczki.
Po tym jak wszyscy zdali sobie sprawę z tego że coś jest nie tak, a ich szare komórki (a raczej ich pozostałości) odwróciliśmy się, a naszym oczom ukazała się kobieta. I to nie taka jak wy myślicie. Nie była żadnym plastikiem z silikonem w zderzakach, choć muszę przyznać, że kilka operacji plastycznych by się jej przydało. No chyba, że ktoś wylał jej na twarz jakiś żrący kwas, to daje całkiem inne światło na jej wygląd.
niedziela, 10 marca 2013
ROZDZIAŁ 57.
Usłyszeliśmy głośne chrząknięcia. Odwróciliśmy się i ujrzeliśmy kolejkę Brazylijczyków czekających pod siatką z wyciągniętymi rękami.
- zaznajcie litości wyższych - zaśmiał się Igła i pobiegł w kierunku czekających Canarhinios. Ogarniacie to zaznajcie litości wyższych wypowiedziane przez najniższego człowieka w reprezentacji.
- Iglasty nie bądź taki hop siup - Możdżonek zatrzymał libero swoją długą ręką - kapitan zawsze pierwszy.
Żygadło skradł mi jeszcze buziakai poleciał aby pożegnać się z pokonanymi rywalami.
POLSKA POKONAŁA BRAZYLIĘ PO RAZ PIERWSZY OD DZIESIĘCIU LAT - czy to nie brzmi... dumnie? Już wyobrażam sobie panujący w kraju entuzjazm. Wszyscy siatkoholicy zapewne kipią z radości po kilku godzinach obgryzania paznokci. Z resztą tak jak nasi siatkarze. Spojrzałam na siedzącego na krzesełku Andreę. Podeszłam do niego i przysiadłam się na krzesełku obok.
- trenerze oni wygrali! Nie cieszy się pan?! - zagadałam
- nie mogę w to uwierzyć, po prostu. Modlę się, żeby to nie był sen - odparł i bezdźwięcznie zaczął poruszać ustami.
- oj trenerze, niech pan lepiej zobaczy jak oni się cieszą - klepnęłam Anastasiego po ramieniu.
Szczęśliwi wygrani podziękowali polskim kibicom zgromadzonym na hali w Toronto, po czym udali się na mniejszą salę porozciągać się po meczu. Za poleceniem drugiego trenera udałam się za Oskarem w bliżej nieokreślonym mi kierunku. W końcu na drzwiach pojawił się napis POLAND. Kaczmarczyk przekręcił klucz w drzwiac. I weszliśmy do niewielkiego pomieszczenia przeznaczonego dla naszego sztabu szkoleniowego. Statystyk z jednej z toreb wyjmował kolejne butelki szampana podając mi je. Zaopatrzona w sześć butelek zaskakująco niskoprocentowego gazowanego napoju ruszyłam za niosącym tacę z kieliszkami Oskarem. O mały włos nie straciliśmy naszego szkliwia, gdyż wychodzący z szatni Vissotto zbyt zamaszyście otworzył drzwi. Kaczmarczyk z ledwościć utrzymał równowagę.
- gratuluje wygranej - mruknął bez entuzjazmu Leandro.
- gratulacje nie należą się mi tylko chłopakom - odparłam - zagraliście świetny mecz, ale najwidoczniej tylko świetny mecz to za mało aby pokonać reprezentację Polski.
- cieszcie się póki możecie. Następnym razem pomoc psychologa będzie bardzo potrzebna po porażce - odegrał się uszczypliwie.
- widzimy się w Polsce - zaśmiałam się - tylko uzbrojcie się w cierpliwość bo z polskimi kibicami na pewno nie wygracie.
Ominęłam go i dołączyłam do czekającego na mnie Oskara. Cichaczem weszliśmy do salki, gdzie chłopaki ciągle rozpamiętywali wygrany mecz.
- chyba powinniśmy uczcić dzisiejszy mecz - mój głos rozniósł się po całym dość obszernym pomieszczeniu wypełnionym w tym momencie siatkarzami, sztabem szkoleniowo-medycznym i odorem potu.
Nawet nie prze szkadzał nam ten nieprzyjemny zapach. Każdy z kieliszkiem w dłoni stanął w kółku. Wynieśliśmy toast, po czym chłopaki odstawili swoje szkło na bok i zaczęli podrzucać Anastasiego do góry.
Odświeżeni i pachnący malinowym żelem pod prysznic, który ostatnio "pożyczyli" sobie z mojej łazienki, załadowali się do naszego ukochanego Poldka.
- no i pomyśleć, że to tylko dzięki moim cudownym mocom, dzięki którym broniłem wszystkie piłki - rozmarzył się Ignaczak po czym bezwladnie opadł na swoje miejsce
- to prawda broniłeś wszystkie piłki, nawet te autowe - zaśmiał się Winiarski
- wygraliśmy dzięki moim atomowym atakom - sprzeczał się Bartman
- i moim asom serwisowym - dorzucił Kurek
- i jeszcze moje bloki i krótkie przesunięte - uzupełnił wypowiedzi kolegów Nowakowski
- waszych ataków nie byłoby gdyby nie moje wystawy - wtrącił Żygadło kładąc swoją jeszcze mokrą głowę na moim ramieniu
- a twojego rozegranie nie byłoby gdyby nie moje obrony - i znów głos zabrał Krzysztof
- i tak w koło Macieju - westchnęłam - wszyscy zapracowaliście sobie na tą wygraną. Jesteście przecież drużyną.
- a ty jej częścią. Nie zapominaj o tym - Łukasz musnął moje czoło swoimi wargami
- Piter ucz się jak być romantycznym to Ci się przyda - zaśmiał się Kosok.
- ripitujcie to. Nagram "Poradnik przykładnej pary" - Gila klasnął w dłonie i zaczął szperać w swojej torbie - kurwa zapomniałem kamery z hotelu!
- wyrażaj się! Tu są dzieci - upomniał go Zagumny.
- niby kto? - libero zmarszczył czoło.
Starszy wiekiem rozgrywający wskazał na zwiniętego w kłębek Jarosza trzymającego kciuka w buzi. Momentalnie wokół niego utworzyło się koło siatkarzy polskich.
- guczi guczi gu - Zatorski przysiadł się do płomiennego atakującego i zaczął szczypać jego policzki.
Wszyscy wstrzymali oddech i czekali na reakcje Kuby. Ku niezadowoleniu całej reprezentacji Zati nie dostał pięścią w twarz, ani nawet kopniaka w swój jak on to mówi "seksowny tyłeczek". Jarski spał jak zabity.
- a może on nie żyje ? - no Rucek to chyba czyta mi w myślach.
- ooo fuj.. Zati dotykałeś trupa - jęknął Winiarski
- idź do Sowy po wodę utlenioną i odkazisz te swoje naznaczone śmiercią palce - polecił mu Wiśniewski.
Paweł jak oparzony pobiegł na przód autobusu z wyciągniętymi do przodu dłońmi.
- a niech mu te bakterie ręce zeżrą - zaśmiał się złowieszczo Igła
- no widzę, że bardzo dobrze życzysz swojemu młodszemu koledze - zauważył słusznie Kubiak przebierając bluzą swoje okulary.
- jeżeli Zati nie będzie miał rąk to nie będzie mógł grać w siatkę. A sezon ligowy się zbliża i SKRA zostanie bez libero - Krzysiek znacząco spojrzał na Winiarskiego
- mamy żółte serca w których płynie czarna krew. Bo to SKRA Bełchatów, bo to SKRA Bełchatów jest - zanuciłam przyśpiewke
- widzę wielką fankę pszczółek - Winiar objął mnie ramieniem, które zazdrosny Łukasz od razu zrzucił
- no ba ! - odparłam dumnie - Misiek, a mógłbyś załatwić mi autograf Wlazłego, Plińskiego i Bąkiewicza? - poprosiłam robiąc maślane oczy niczym sławny kot ze Shreka.
- zobaczymy co da się zrobić - wyszczerzył się i zaczął klikać swoimi kciukami w ekran telefonu
- ja cię czasem nie ogarniam - westchnął Łukasz i usiadł na swoim miejscu - masz pracować w Resovii, a kibicujesz Skrze... rzeszowskiemu wrogowi publicznemu numer jeden
- jak to Dziuńka będzie pracować w Sovi?? - oczy Igły przypominały piłki do siatkówki
- no tak się złożyło - uśmiechnęłam się nikle i usiadłam na łukaszowych kolanach.
- a że tak spytam to z jakiego stanowiska będziesz nas dręczyła? - dopytywał Zibi siadając obok nas na siedzeniu. Tak więc na "dwójce" siedziało dwóch postawnych facetów i trochę mniej postawna kobitka.
- asystent pierwszego trenera - odparłam
- widzicie jaką mam obrotną dziewczynę ? - Żygadło mocno mnie objął i pocałował w kark
Chwilę później obok nas pojawił się "zakażony" Zatorski razem z doktorem Sokalem, który dokładnie obejrzał "umarłego" Jarosza.
- mhm - zamyślił się - Jakub narzekał na ból głowy. Możliwe że zamiast tabletek przeciwbólowych dałem mu moje proszki nasenne.
Przez cały autobus przeszła salwa śmiechu. Co jak co ale Polska reprezentacja ma bardzo wykształconą kadrę medyczną.
Gdy dojechaliśmy do naszego torońskiego hotelu, pomijając fakt że skaliśmy w korku jakąś godzinę, Bartman i Kurek, jako ci najsilniejsi znieśli Jarskiego do hotelu. Zrobiło im się ciężko więc w windzie tak po prostu rzucili go na zimną posadzkę.
Jak tylko dotarliśmy na nasze piętro wszyscy siatkarze ustawili się w kolejce do fizjoterapeutów. Wychyliłam się zza drzwi swojego pokoju i obserwowałam jak płynnie przebiega ruch na korytarzu.
- jest ktoś do mnie? - krzyknęłam rozglądając się we wszystkie możliwe kierunki.
- Ja z miłą chęcią - zgłosił się Żygadło i przerzucając mnie sobie przez ramie próbował wnieść do pokoju.
- Łukasz, a mógłbym najpierw ja? - usłyszeliśmy skruszony głos przyjmującego.
niedziela, 3 marca 2013
ROZDZIAŁ 56.
- Boże święty my wygrywamy z tymi... Kanarkami - krzyknął Igła uplasowując swoje szanowne cztery litery na plastikowym krzesełku - Magda rozumiesz to? Wygrywamy! - wrzasnął jeszcze głośniej wprost do mojego ucha
- moim zdaniem to oni źle liczą te punkty - westchnął Kubiak który właśnie opuścił grzane przez siebie miejsce w kwadracie dla rezerwowych
- albo PZPS wykupił mecz - dorzucił swoje trzy grosze Jarosz
- aa możliwe bo przecież Guma tak kocha pana prezesa - zaśmiał się libero i rozejrzał się dookoła w celu sprawdzenia czy Paweł przypadkiem go nie usłyszał
- e tam - machnął ręką Olek Bielecki - po prostu plan Andrei i Magdy zadziałał na waszą psychikę.
- jaki plan? - spytał Łukasz siadając koło mnie i zarzucając swoją rękę na moje ramiona. Posłałam Bieleckiemu złowrogie spojrzenie, a ten tylko głupiutko się uśmiechnął i zniknął gdzie pieprz rośnie.
- żaden plan. Olkowi się coś pokićkało - wyszczerzyłam się i próbowałam znaleźć jakiś inny temat aby ominąć ten zaczęty.
- o nie panienko tak szybko się nie wymigasz. Mów co to za plan - ponaglił mnie nasz Magneto który ni stąd ni zowąd znalazł się w pobliżu, a jak mówi nasze reprezentacyjne przysłowie : jest Możdżonek jest ciekawie. Tak więc razem z panem kapitanem przyszwędała się cała reszta.
- no ale muszę? - nerwowo omiotłam wzrokiem całą meczową dwunastkę, która jak jeden mąż poruszyła swoimi łepetynami do przodu i do tylu. Głośno wypuściłam powietrze i raz kozie śmierć, zły złego nie dotknie - no tak więc... emhm.. Andrea wcale nie chce mnie wyrzucić. Wymyślił to tylko po to aby was jakoś zmotywować do walki.
___________________________________________________
EDIT :
blogger zaczyna mi działać na nerwy. Już trzeci raz tracę rozdział.. -.-
wiem, że najlepszym rozwiązaniem byłoby pozapisywanie ich na komputerze, ale po prostu nie mam na to czasu.
Tyle zostało mi z rozdziału 56. w wolnej chwili dopiszę dalszą część.
na razie czekajcie na 57 :)
Pozdrawiam i przepraszam za wszystko.