Otworzyłam drzwi, za którymi zobaczyłam brązową czuprynę trenera Anastasiego. Zdziwiona ruchem ręki zaprosiłam szkoleniowca do środka. Ten jednak nie przyjął propozycji. Od razu przyszedł do konkretów.
- Konstancja będzie musiała zamieszkać z Tobą do końca naszego pobytu w Toronto.
- żartuje sobie pan? - niemalże krzyknęłam
- czy ja wyglądam jakbym żartował?
Nie zdążyłam mu odpowiedzieć, gdyż po całym korytarzu rozniósł się stukot plastikowych kółek od walizki. Po chwili zza rogu wyłoniła się fizjoterapeutka. Tylko, że nie tak jak w tych wszystkich reklamach, gdzie piękna, długonoga modelka w obcisłej sukience z rozwianymi idealnie wyprostowanymi włosami idzie po wybiegu w niebotycznie wysokich szpilkach. Tutaj niska rudowłosa z "lekką" nadwagą niczym tyranozaur ciężko stąpała po bordowym dywanie. Zaśmiałam się pod nosem widząc jej patriotyczne biało-czerwone oprawki okularów.
Andrea odsunął się aby wpuścić moją nową współlokatorkę do środka, po czym oddalił się do swojej komnaty zostawiając mnie sam na sam z tym... kurde no już nie wiem jak mam ją nazwać.
- to moje łóżko - warknęłam widząc jak Konstancja przymierza się do zajęcia mojego posłania.
- przepraszam - wywróciła oczami i rzuciła walizkę na drugi materac.
Chwilę patrzyłam jak szuka czegoś we wnętrzu - i tu was zaskoczę - biało czerwonej torby aż w końcu wyciąga z niej satynową koszule nocną. Dzięki Ci Boże, że chociaż piżamy nie ma w narodowych barwach. Korzystając z chwili jej zadumy nad wyborem koloru fig, a miała do selekcji jedynie białe i czerwone, ewentualnie biało-czerwone, zajęłam łazienkę. Nie chciałam już w pierwszy dzień naszego wspólnego pomieszkiwania robić wielkich awantur więc błyskawicznie wzięłam prysznic, umyłam zęby i ubrałam swój nocny zestaw.
- Dziuńka ! - usłyszałam krzyk Bartmana, wyprzedzony trzaskiem drzwi - ty nie jesteś Magda...
Nagroda Nobla dla tego pana! Podeszłam do drzwi i przysłuchiwałam się rozmowie Zbyszka i Konstantyny (?!).
- no nie jestem. Ale dla Ciebie mogę być kimkolwiek chcesz - wymruczała seksownie.
Wyobraziłam sobie roznegliżowaną Konstancję leżąca na łóżku niczym grecki bóg, a raczej bogini. Uśmiech sam ciśnie się na usta.
- nie dzięki. Nie chce - odparł sucho atakujący. Kurde, po cichu liczyłam na jakiś romansik - gdzie jest Magda?
- Ja ci nie wystarczam ? - dopytywała rudowłosa.
Postanowiłam przerwać tą całą szopkę i wyszłam z łazienki.
- o Zbyszek! - udałam zaskoczoną - Co Cię do mnie - przerwałam słysząc chrząknięcie Kostka, o takie pseudo będzie idealne ! - co cię do nas sprowadza - poprawiłam się wywracając ukradkiem oczami.
- do niej - wskazał na fizjoterapeutkę - nic. Ale do ciebie już dużo.
- to może porozmawiajmy na korytarzu - pociągnęłam Bartmana za skrawek koszulki, jak na złość biało-czerwonej. Posłałam jeszcze triumfalne spojrzenie w stronę mojej współlokatorki i zamknęłam za nami drzwi od pokoju - tak więc słucham Cię Zbyszko.
- chodzi o Miśka - mruknął przestępując z nogi na nogę.
- co z nim jest?
- jeszcze nic. Ale jak mi nie odda mojego kochaniutkiego IPhona to już nie będzie tak kolorowo - zacisnął zęby
- oj Bartman, Bartman. Gdzie jest ten debil? - westchnęłam podpierając boli dłońmi złożonymi w piąstki.
- no i w tym tkwi problem, bo ja nie wiem gdzie on jest. Teraz pewnie dzwoni do wszystkich.. - urwał słysząc dzwonek mojego telefonu.
Wbiegłam do pokoju i rzuciłam się na swoją szafkę. Na wyświetlaczu widniał numer Zibiego. Czyżby baran Kubiak zapominał zastrzec numeru? Gratulacje dla Mistrza Żartów. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i próbowałam zachować powagę.
~ dzień dobry - odezwał się dobrze znany mi głos w słuchawce
~ Witam.
~ Zostawiłem u pani płaszcz ?
~ A kto mówi ?
~ Batman
~ Ja nie wiem, który z was pacanów, zabiera telefon Zibiego i dzwoni do ludzi nie zastrzegając numeru - zaśmiałam się - a teraz macie mi raz dwa powiedzieć gdzie jesteście!
~ ja się Ciebie nie boje.
~ Żygadło do jasnej cholery! - krzyknęłam do słuchawki.
~pokój Kurasia, łazienkaa - mruknął i się rozłączył.
Wrzuciłam swój telefon pod poduszkę i zgasiłam lampkę nocną ustawioną na szafce przy moim łóżku.
- kłótnia z chłopakiem ? - zapytała Konstancja wychodząc z łazienki... Osz w morde.. ona nawet ręcznik ma biało-czerwony...
- no chyba z twoim - ucięłam uszczypliwie i dołączyłam do atakującego czekającego na korytarzu.
Pociągnęłam siatkarza za rękaw bluzy, jak na złość w barwach narodowych i bez słowa przeszliśmy te kilkanaście kroków dzielących mój pokój od pokoju Kurka. Jak to mieliśmy w zwyczaju weszliśmy bez pukanie i to był chyba jeden z największych błędów naszego życia.
- kurwa, co wyście narobili! - Bartman złapał się za głowę.
rozdział zarąbisty haha :D czekam z niecierpliwością na następny :D
OdpowiedzUsuńBoże Magda mieszka z tym czymś.Kurde co oni zrobili w tym pokoju, musiałaś urwać.Dodaj jak najszybciej kolejny.
OdpowiedzUsuńBiedna Madzia musi mieszkać z "Tym czymś" :D ;)
OdpowiedzUsuńRozdział genialny :) Cały czas się sczerzylam :D :)
I co ta nasza kochana banda debili zrobiła tym razem :D?
Czekam na następny i pozdrawiam.
Marta♥
Świetny rozdział :) Nie mogę się doczekać kolejnego ;)
OdpowiedzUsuńTymczasem zapraszam do siebie ;)
http://sercezawszewielepiej14.blogspot.com/
http://4volleyball44.blogspot.com/
Mam nadzieję że zostawisz po sobie jakieś znaki ;3
Pozdrawiam ;)
Boskie.
OdpowiedzUsuńBoskie i tyle.
Dziś nadrabiałam strasznie długą przerwę i o mało nie padłam. Tak, tego mi było trzeba :D
Więc dziękuję!
Pozdrawiam ;*