niedziela, 10 marca 2013

ROZDZIAŁ 57.

Usłyszeliśmy głośne chrząknięcia. Odwróciliśmy się i ujrzeliśmy kolejkę Brazylijczyków czekających pod siatką z wyciągniętymi rękami.
- zaznajcie litości wyższych - zaśmiał się Igła i pobiegł w kierunku czekających Canarhinios. Ogarniacie to zaznajcie litości wyższych wypowiedziane przez najniższego człowieka w reprezentacji. 
- Iglasty nie bądź taki hop siup - Możdżonek zatrzymał libero swoją długą ręką - kapitan zawsze pierwszy.
Żygadło skradł mi jeszcze buziakai poleciał aby pożegnać się z pokonanymi rywalami.
POLSKA POKONAŁA BRAZYLIĘ PO RAZ PIERWSZY OD DZIESIĘCIU LAT - czy to nie brzmi... dumnie? Już wyobrażam sobie panujący w kraju entuzjazm. Wszyscy siatkoholicy zapewne kipią z radości po kilku godzinach obgryzania paznokci. Z resztą tak jak nasi siatkarze. Spojrzałam na siedzącego na krzesełku Andreę. Podeszłam do niego i przysiadłam się na krzesełku obok.
- trenerze oni wygrali! Nie cieszy się pan?! - zagadałam
- nie mogę w to uwierzyć, po prostu. Modlę się, żeby to nie był sen - odparł i bezdźwięcznie zaczął poruszać ustami.
- oj trenerze, niech pan lepiej zobaczy jak oni się cieszą - klepnęłam Anastasiego po ramieniu.
Szczęśliwi wygrani podziękowali polskim kibicom zgromadzonym na hali w Toronto, po czym udali się na mniejszą salę porozciągać się po meczu. Za poleceniem drugiego trenera udałam się za Oskarem w bliżej nieokreślonym mi kierunku. W końcu na drzwiach pojawił się napis POLAND. Kaczmarczyk przekręcił klucz w drzwiac. I weszliśmy do niewielkiego pomieszczenia przeznaczonego dla naszego sztabu szkoleniowego. Statystyk z jednej z toreb wyjmował kolejne butelki szampana podając mi je. Zaopatrzona w sześć butelek zaskakująco niskoprocentowego gazowanego napoju ruszyłam za niosącym tacę z kieliszkami Oskarem. O mały włos nie straciliśmy naszego szkliwia, gdyż wychodzący z szatni Vissotto zbyt zamaszyście otworzył drzwi. Kaczmarczyk z ledwościć utrzymał równowagę.
- gratuluje wygranej - mruknął bez entuzjazmu Leandro.
- gratulacje nie należą się mi tylko chłopakom - odparłam - zagraliście świetny mecz, ale najwidoczniej tylko świetny mecz to za mało aby pokonać reprezentację Polski.
- cieszcie się póki możecie. Następnym razem pomoc psychologa będzie bardzo potrzebna po porażce - odegrał się uszczypliwie.
- widzimy się w Polsce - zaśmiałam się - tylko uzbrojcie się w cierpliwość bo z polskimi kibicami na pewno nie wygracie.
Ominęłam go i dołączyłam do czekającego na mnie Oskara. Cichaczem weszliśmy do salki, gdzie chłopaki ciągle rozpamiętywali wygrany mecz.
- chyba powinniśmy uczcić dzisiejszy mecz - mój głos rozniósł się po całym dość obszernym pomieszczeniu wypełnionym w tym momencie siatkarzami, sztabem szkoleniowo-medycznym i odorem potu.
Nawet nie prze szkadzał nam ten nieprzyjemny zapach. Każdy z kieliszkiem w dłoni stanął w kółku. Wynieśliśmy toast, po czym chłopaki odstawili swoje szkło na bok i zaczęli podrzucać Anastasiego do góry.

Odświeżeni i pachnący malinowym żelem pod prysznic, który ostatnio "pożyczyli" sobie z mojej łazienki, załadowali się do naszego ukochanego Poldka.
- no i pomyśleć, że to tylko dzięki moim cudownym mocom, dzięki którym broniłem wszystkie piłki - rozmarzył się Ignaczak po czym bezwladnie opadł na swoje miejsce
- to prawda broniłeś wszystkie piłki, nawet te autowe - zaśmiał się Winiarski
- wygraliśmy dzięki moim atomowym atakom - sprzeczał się Bartman
- i moim asom serwisowym - dorzucił Kurek
- i jeszcze moje bloki i krótkie przesunięte -  uzupełnił wypowiedzi kolegów Nowakowski
- waszych ataków nie byłoby gdyby nie moje wystawy - wtrącił Żygadło kładąc swoją jeszcze mokrą głowę na moim ramieniu
- a twojego rozegranie nie byłoby gdyby nie moje obrony - i znów głos zabrał Krzysztof
- i tak w koło Macieju - westchnęłam - wszyscy zapracowaliście sobie na tą wygraną. Jesteście przecież drużyną.
- a ty jej częścią. Nie zapominaj o tym - Łukasz musnął moje czoło swoimi wargami
- Piter ucz się jak być romantycznym to Ci się przyda - zaśmiał się Kosok.
- ripitujcie to. Nagram "Poradnik przykładnej pary" - Gila klasnął w dłonie i zaczął szperać w swojej torbie - kurwa zapomniałem kamery z hotelu!
- wyrażaj się! Tu są dzieci - upomniał go Zagumny.
- niby kto? - libero zmarszczył czoło.
Starszy wiekiem rozgrywający wskazał na zwiniętego w kłębek Jarosza trzymającego kciuka w buzi. Momentalnie wokół niego utworzyło się koło siatkarzy polskich.
- guczi guczi gu - Zatorski przysiadł się do płomiennego atakującego i zaczął szczypać jego policzki.
Wszyscy wstrzymali oddech i czekali na reakcje Kuby. Ku niezadowoleniu całej reprezentacji Zati nie dostał pięścią w twarz, ani nawet kopniaka w swój jak on to mówi "seksowny tyłeczek". Jarski spał jak zabity.
- a może on nie żyje ? - no Rucek to chyba czyta mi w myślach.
- ooo fuj.. Zati dotykałeś trupa - jęknął Winiarski
- idź do Sowy po wodę utlenioną i odkazisz te swoje naznaczone śmiercią palce - polecił mu Wiśniewski.
Paweł jak oparzony pobiegł na przód autobusu z wyciągniętymi do przodu dłońmi.
- a niech mu te bakterie ręce zeżrą - zaśmiał się złowieszczo Igła
- no widzę, że bardzo dobrze życzysz swojemu młodszemu koledze - zauważył słusznie Kubiak przebierając bluzą swoje okulary.
- jeżeli Zati nie będzie miał rąk to nie będzie mógł grać w siatkę. A sezon ligowy się zbliża i SKRA zostanie bez libero - Krzysiek znacząco spojrzał na Winiarskiego
- mamy żółte serca w których płynie czarna krew. Bo to SKRA Bełchatów, bo to SKRA Bełchatów jest - zanuciłam przyśpiewke
- widzę wielką fankę pszczółek - Winiar objął mnie ramieniem, które zazdrosny Łukasz od razu zrzucił
- no ba ! - odparłam dumnie - Misiek, a mógłbyś załatwić mi autograf Wlazłego, Plińskiego i Bąkiewicza? - poprosiłam robiąc maślane oczy niczym sławny kot ze Shreka.
- zobaczymy co da się zrobić - wyszczerzył się i zaczął klikać swoimi kciukami w ekran telefonu
- ja cię czasem nie ogarniam - westchnął Łukasz i usiadł na swoim miejscu - masz pracować w Resovii, a kibicujesz Skrze... rzeszowskiemu wrogowi publicznemu numer jeden
- jak to Dziuńka będzie pracować w Sovi?? - oczy Igły przypominały piłki do siatkówki
- no tak się złożyło - uśmiechnęłam się nikle i usiadłam na łukaszowych kolanach.
- a że tak spytam to z jakiego stanowiska będziesz nas dręczyła? - dopytywał Zibi siadając obok nas na siedzeniu. Tak więc na "dwójce" siedziało dwóch postawnych facetów i trochę mniej postawna kobitka.
- asystent pierwszego trenera - odparłam
- widzicie jaką mam obrotną dziewczynę ? - Żygadło mocno mnie objął i pocałował w kark
Chwilę później obok nas pojawił się "zakażony" Zatorski razem z doktorem Sokalem, który dokładnie obejrzał "umarłego" Jarosza.
- mhm - zamyślił się - Jakub narzekał na ból głowy. Możliwe że zamiast tabletek przeciwbólowych dałem mu moje proszki nasenne.
Przez cały autobus przeszła salwa śmiechu. Co jak co ale Polska reprezentacja ma bardzo wykształconą kadrę medyczną.
Gdy dojechaliśmy do naszego torońskiego hotelu, pomijając fakt że skaliśmy w korku jakąś godzinę, Bartman i Kurek, jako ci najsilniejsi znieśli Jarskiego do hotelu. Zrobiło im się ciężko więc w windzie tak po prostu rzucili go na zimną posadzkę.
Jak tylko dotarliśmy na nasze piętro wszyscy siatkarze  ustawili się w kolejce do fizjoterapeutów. Wychyliłam się zza drzwi swojego pokoju i obserwowałam jak płynnie przebiega ruch na korytarzu.
- jest ktoś do mnie? - krzyknęłam rozglądając się we wszystkie możliwe kierunki.
- Ja z miłą chęcią - zgłosił się Żygadło i przerzucając mnie sobie przez ramie próbował wnieść do pokoju.
- Łukasz, a mógłbym najpierw ja? - usłyszeliśmy skruszony głos przyjmującego.

3 komentarze:

  1. świetny :) Czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No cudowny :-D Jarski i te proszki nasenne...świetnie to wymyśliłaś ^^ ;-) I ♥ IT!
    Czekam na kolejny! : Marta♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem strasznie ciekawa, któż to się dopycha do Magdy no! Rozdział jak zwykle genialny. ^.^

    OdpowiedzUsuń