niedziela, 4 listopada 2012

ROZDZIAŁ 15

- gdzie mnie ciągniecie ? - spytałam, ale od żadnego z nich nie uzyskałam odpowiedzi.

Doszliśmy do parkingu, tam rozdzieliliśmy się na dwie grupy. Ja, Łukasz i Kurek wsiedliśmy do samochodu rozgrywającego, reszta pojechała z Bartmanem.
Pół godziny później zaparkowaliśmy przed... McDonaldem. Weszliśmy do środka, stanęliśmy przed ladom przypatrując się zmieniającymi się na górze "przysmakami".
- na co masz ochotę ? - spytał mnie Łukasz - ja płacę - dorzucił
- weź mi duże frytki i cole - złożyłam zamówienie i udałam się na drugie piętro fast food'a. Usiadłam przy dużym stoliku blisko okna. Po dłuższej chwili dołączyli do mnie siatkarze.
- sorry, że tak długo no ale wiesz, Ci fani - Zbyszek zrobił ruch ręką jakby chciał odgarnąć długie włosy, których na szczęście nie miał. Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Siatkarze zasiedli do stołu, na którym po chwili znalazły się hamburgery, cheeseburgery i inne fast foody, cola-cola lała się litrami.
- Madziu, ale jest jedna prośba - powiedział nieoczekiwanie Kurek - nie możesz powiedzieć ani słowa trenerowi !
Oczy siatkarzy przypomniały maślane oczy kota ze Shreka.
- mam wam ratować dupy, tak ?
- no taaak - powiedzieli wszyscy chórem
- no nie wiem, nie wiem...
- no dla mnie tego nie zrobisz ? - Łukasz przysunął się do mnie i pocałował w policzek.
- no dobrze, już dobrze. Nic mu nie powiem.
- uff - jęknęli
- ale co jeśli zapyta mnie gdzie byliśmy ? ustalmy chociaż jedną wersję.
- na spacerze ! - krzyknął Jarosz
- na centrum handlowym ! - wrzasnął w tym samym momencie co Kuba Bartman
- panowie, wasze propozycje są do bani. Kubuś, po co byśmy mieli jechać na spacer samochodami ? Zbysiu - a gdzie mamy zakupy ?
- ja chciałem tylko pomóc - ZB9 udał, że strzela focha, ale już po chwili mu przeszło i dalej myśleliśmy nad wymówką
- a może byliśmy odwiedzić moją babcię w szpitalu ? - rzucił Kurek
- Bartuś ty już lepiej odstaw tą coca - colę - powiedziałam zabierając mu sprzed nosa jego kubek.
-Mam ! - krzyknął uradowany Igła, tak, że klienci spojrzeli w naszą stronę.
- Ignaczak, zachowuj się - skarciłam go
- przepraszam, mamo - po tych słowach cała nasz szóstka wybuchnęła śmiechem - no więc, kontynuując przerwaną mi myśl, mój genialny pomysł to iż pojechaliśmy na wyścigi samochodów. Słyszałem, że dzisiaj są organizowane gdzieś tu niedaleko..
- Igła, to jest.. nie wierze że to powiem.. - zakrztusiłam się pijąc cole Kurasia
- wykrztuś to z siebie mała - popędzał mnie zniecierpliwiony libero, a Łukasz poklepał mnie po plecach
- ... jesteś genialny !
- tak wiem, wiem.. - zaczął się kłaniać
- ach, nie bądź taki skromny, mój pomysł i tak był o niebo lepszy - mruknął zawiedziony Bartek
- uznaj wyższość Ignaczaka - powiedział Jarosz szturchając Kurka w ramię
- no chyba umysłową - burknął - no co ?  musisz Krzysiu jeszcze trochę podrosnąć - puścił oczko Igle.

W końcu zebraliśmy się i wyszliśmy z McDonalda.
- Krzysztofie, ale wyślesz mi zdjęcia ?  - przysunęłam się do libero obejmując go ręką
- mhh. niech pomyślę - zatrzymał się i udał zamyślonego - wyślę !

W wyśmienitych humorach wróciliśmy do ośrodka. Pech chciał, że pod hotelem właśnie stał Andrea i rozmawiał przez telefon. Widząc nas od razu zakończył rozmowę.
- gdzie byliście ? -  spytał
- na wyścigach samochodowych - odpowiedział dumnie Kurek
- tak ?  i kto wygrał ? - spytał zaciekawiony Andrea
Na to pytanie niestety się nie przygotowaliśmy. Wymieniłam z Igłą porozumiewawcze spojrzenia po czym wypaliłam :
- jakiś Łodzianin, chyba Kosprzyk.
I kolejne niepowodzenia. Mądry i inteligenty pan Bartman w tym samym czasie co ja wypalił :
- Wojtyszek.
- no to kto w końcu  ? - spytał lekko zdezorientowany trener
- Wojtyszek - powtórzyłam odpowiedz Zbyszka
- Kosprzak - niestety siatkarz powtórzył moją.
Wybuchnęliśmy śmiechem. Wszyscy oprócz Anderi.
- no więc jak w końcu było ? - pytał zniecierpliwiony.
Spojrzałam na Bartmana, który pozwolił mi mówić.
- Kosprzak był pierwszy, a Wojtyszek drugi. tak panowie ?
- tak tak, no jasne, bardzo ciekawy wyścig - powiedzieli niemal chórem.
- przepraszamy, ale spieszymy się na górę - odezwał się Łukasz.
Pożegnaliśmy się z trenerem i szybko wbiegliśmy do winy.
- Uff - cała nasz szóstka odetchnęła z ulgą
- jesteś wielka - Żygadło pocałował mnie w policzek.
Wjechaliśmy na nasze piętro i rozeszliśmy się do pokoi. Wyjęłam głęboko schowane w szafie delicje i zaczęłam jeść. Przed siatkarzami nic się nie ukryję, więc czym prędzej muszę się ich pozbyć.
Zjadłam jedno z ciastek, a do mojego pokoju ktoś znów zaczął się dobijać...
- pomóż mi.. - usłyszałam, gdy otworzyłam drzwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz