środa, 17 lipca 2013

ROZDZIAŁ 80.

To co działo się przez te kolejne kilkanaście dni było wprost niezwykłe? Chłopaki bez gadania wykonywali wszystkie ćwiczenia, a nawet prosili o więcej treningów. Nawet trenerzy byli strasznie zdziwieni ich zachowaniem. Wieczorami zbierali się w jednym miejscu i niemal bez przerwy powtarzali: musimy zdobyć komplet punktów, musimy zdobyć komplet punktów...

W końcu przyszedł czas tak wyczekiwanego wyjazdu. Wszyscy na czele z Konstancją załadowaliśmy się do Poldka i wtedy zaczęły się problemy.
- To jest moje miejsce ! - oburzony Ignaczak warczał na Kostkę, która usiadła na jego miejsce.
- Podpisane? Nie - pisnęła swoim cieniutkim głosikiem, aż u uszach zadźwięczało.
- Ja tu zawsze siedzę - wykłócał się o jakże cenne miejsce na tyłach autobusu.
- Teraz będę siedzieć ja - założyła ręce na piersiach i nie zamierzała ustąpić.
- Sztab siedzi na przodzie - libero pociskał ciężkimi argumentami tylko chcą nie przewidział skutków.
- No to czemu ta wasza psycholożka siedzi z tyłu i jeszcze zrobiła sobie z Łukaszka poduszkę? - no właśnie..
- Bo.. bo.. bo tak ! - mruczał już na prawdę zirytowany Igła.
- Jak ona może to ja też - no i masz babo placek.
- No chyba w Twoich snach ! Schodzisz po dobroci czy trzeba Ci pomóc? - uhuhu czyżby Krzysiu Misiu się zdenerwował?
Nasz kochany libero złapał ją za ramię i pociągnął do góry. I wtedy po całym pojeździe rozległ się przeraźliwy krzyk, a raczej skrzek Waszej ulubionej fizjoterapeutki, u której nikt nie chce się masować.
- Ała, ała... boli! Boli - próbowała wymusić z siebie płacz.
- Nawet sobie nie żartuj, że to Cię boli - powiedziałam już lekko znudzona całym tym jej gwiazdorzeniem - pomasuj sobie przecież w końcu od czegoś w tej reprezentacji jesteś.
- Nie wchodź z nią w pyskówkę - polecił mi Łukasz mocno obejmując.
Z niemałą pomocą Andrei Igle udało się odzyskać swoje miejsce, a ruda Kość została wykopana na początkowe siedzenia. Wystarczyło tylko jedno zdanie trenera : "wszyscy siadają na swoich miejscach, bo jak nie to nogi z dupy powyrywam" i wszystko wróciło do normy.

Podróż do Katowic dłużyła nam się niemiłosiernie. Rozegraliśmy już miliard partii pokera, w którym to jestem mistrzem i przy małej pomocy Łukasza pokonałam nawet ciągle kantującego Winiara. Przesłuchaliśmy całą playlistę reprezentacyjnego DJa i kurde zostało nam jeszcze niecałe sto kilometrów.
- Nudzi mi się - jęknęłam próbując znaleźć jakieś dogodne miejsce na moim siedzeniu wymiarów klatki dla ptaka.
- Nie marudź mi tu - Żygadło zaczytany w swoją jakże ciekawą gazetę o cudach naszego świata.
- To ja idę sobie do Winiara - westchnęłam zrezygnowana i w bardzo oryginalny sposób po siedzeniach udało mi się dostać do Michała.
Usiadłam obok niego, po czym ukradam mu jedną ze słuchawek i obejmując go w pasie przytuliłam się.
- Ja mam żonę i dziecko - zaśmiał się robiąc przy tym strasznie dziwną minę.
- A ja chłopaka, który woli czytać pisemka naukowe - odparłam zdmuchując sobie grzywkę, która opadła mi na oczy.
- Bardzo wyruszyła mnie Twoja historia. Nadaje się prosto do Trudnych Spraw - mruknął złośliwie zmieniając piosenkę na odtwarzaczu.
- Byłabym świetną aktorką.
- Nie przesadzaj, bo jeszcze zamarzy Ci się czerwony dywan i Oskary - prychnął.
- Widzę, że ty też nie jesteś zbytnio rozmowny - westchnęłam opuszczając podwójne siedzisko przyjmującego.
- Idź do Konstancji. Ona tam z Olkiem trajkota jak najęta.
- Nie zamierzam z nimi gadać o maściach, o których zarówno ja jak i ona nie mamy zielonego pojęcia. Dziękuje za towarzystwo.
Przysiadłam się do drzemiącego Kurka.
- Hmm - mruknął przeciągając się co w autobusie nie było zbyt łatwe.
- Czeeeeeść Bartuś - przywitałam się lekko szturchając go w ramię.
- Czego dusza pragnie ?
- Tak przyszłam dotrzymać Ci towarzystwa. Co tam u Aśki? Dawno z Nią nie gadałam.
- Będzie już dzisiaj w Katowicach - szeroki uśmiech wkradł mu się na twarz - Już nie mogę się doczekać aż ją zobaczę. Kurde ile my się nie widzieliśmy? Przecież...
Opowiadał i opowiadałby jeszcze dłużej gdybym nie postanowiła zrobić z powrotem do Łukasza. Przepchnęłam się przez jego kolana na miejsce obok okna i głośno westchnęłam.
- Wszędzie dobrze ale w domu najlepiej ? - zaśmiał się całując mnie w policzek.
- Nie ślińcie się tu, proszę - burknął siedzący po drugiej stronie Piter - nie wszyscy są szczęśliwie zakochani jak wy.
- Zapisz się na kurs rwania lasek do Bartmana - rzuciłam żartobliwie.
- To chyba nie jest zły pomysł. Pogadam z nim dzisiaj.
- To może być bardzo ciekawe - skwitował rozgrywający.

Wreszcie po kilkunastominutowym staniu w korku w sercu Katowic dotarliśmy do naszego hotelu. Wybłagałam u trenera jednoosobowy pokój i zadowolona ruszyłam w jego kierunku.
Jako pierwsza odebrałam klucz więc samotnie poszłam w kierunku windy.
Drzwi już się zamykały, gdy do pomieszczenia wtargnął jeszcze jeden z siatkarzy.
- O pani piękna Polka - uśmiechnął się dostojnie przestawiając moją walizkę w kąt.
- O pan, którego rodzice skrzywdzili imieniem - mruknęłam złośliwie naciskając guzik z numerem mojego piętra. 

5 komentarzy:

  1. Ale ta nasza Konstancja jest upierdliwa dziewczyna;d No to już wszyscy do Katowic dojechali to już mecz niedługo ;) Świetny blog, pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  2. boże Konstancja taka upierdliwa dupa ;_; super rozdział, ciekawe kto to na samym końcu :) czekam na nowy, całuje :*
    http://siatkarskielovestory.blogspot.com/
    http://uciekajacodprzeszlosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy ja wspominałam, że uwielbiam tą historię? Nie? To mówię. Jest świetne. I z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały.
    Pozdrawiam gorąco :)
    http://pasio-passione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Uparta, upierdliwa i wiele innych :D rozdział świetny i "Poldek" o dziwo dojechał cały o.O

    OdpowiedzUsuń
  5. Zostałaś nominowana do nagrody Liebster Award. Szczegóły:
    siatkarskielovestory.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń