niedziela, 10 listopada 2013

ROZDZIAŁ 93.

Nie wiem jak Ty to robisz, że wystarczy mi chwila rozmowy z Tobą, bym była najszczęśliwszą osobą na świecie.

Zamieszanie ogarnęło prawie całą reprezentacje. Tylko Pit, który wcześniej tryskał niepokojem zachował zimną krew i chłodny umysł. Usiadł w fotelu i ze stoickim spokojem popijał przyniesiony przez jakąś kelnerkę napój. Andrea wrzeszczał na obsługę hotelu niczym trener Rezende na swoich cudownych zawodników.
- Hańba! Jak oni mogli nam nie załatwić zakwaterowania!? – Możdżonek krążył między sztabem, a zawodnikami wymachując swoimi długimi rękami we wszystkich możliwych kierunkach. Przez co stratował kilka Bogu winnych osób, które akurat weszły mu w drogę.
- To jest zamach! Ja Wam to mówię, to jest zamach! – Winiarski przeczesał dłonią swoje przydługie włosy.
Nie chce nic mówić, ale teraz zamiast na Vissotto chyba muszę zrobić zrzutę na fryzjera dla Miśka, bo jak tak dalej pójdzie to najpiękniejsze oczy polskiego volleyball’a zarosną jak jakiś Yeti, a tego przecież nie chcemy. Prawda?
W końcu po półtoragodzinnym zbijaniu bąków (i nie mówię tutaj o Michale Bąkiewiczu!) na miękkich kanapach udało się sprowadzić z drugiego końca miasta właściciela hotelu, a do Brazylii właśnie przyleciał prezes FiVB. Zaczęli nas przepraszać, błagać o wybaczenie i obiecywać, że taka sytuacja już nigdy się nie powtórzy.
Był już wieczór. Późny wieczór. Byliśmy cholernie głodni, a przed nami czekał jeszcze maraton po schodach na piąte piętro, bo windą nagle umyślało się popsuć. To się dopiero nazywa profesjonalna obsługa w brazylijskim czterogwiazdkowym hotelu. Polecam.
- Madziuuchna! – Igła z aż nadto szerokim uśmiechem biegł w moją stronę z otwartymi na rozcież ramionami. Coś tu jest nie tak.
- Słucham Cię, Krzysiu – mruknęłam zbierając swoje rzeczy.
- Mamy trójeczkę! – zaklasnął w dłonie machając mi przed oczami kartą do otwierania drzwi – cieszysz się tak bardzo jak ja?
- Oczywiście, od zawsze marzyłam o spędzeniu w Twoim towarzystwie kilku nocy – moja wypowiedź wręcz ociekała niezadowoleniem i sarkazmem.
- Ale ciszej, bo Żyguś jeszcze usłyszy i będzie zazdrosny – libero w podskokach zabrał swoją torbę i zaczął wciągać ją na górę schodek po schodku.
- Łukaaaaasz! – zatrzepotałam rzęsami namierzając sylwetkę rozgrywającego.
Westchnął ciężko i odebrał ode mnie moją walizkę. Nie ma to jak rozumieć się bez słów!
- Dzięki Misiu – cmoknęłam go w policzek i slalomem ominęłam resztę siatkarzy, którzy blokowali mi dostęp do schodów.
Z niemałym trudem zabrałam Ignaczakowi klucz. Krzysiu, wypruł na górę jako pierwszy chcąc zająć sobie najlepsze łóżko. A taki ch… to znaczy… ekhem.. Krzysiowi nie udała się sztuczka gimnazjalistów, którzy na wyścigi biegną do pokoi na kilkudniowych wycieczkach szkolnych, ot co!
Dopadłam do drzwi z numerkiem 158, a po chwili przede mną rozpościerało się już wnętrze pokoju. A trzeba zaznaczyć, ze ten pokój nie był zbyt dużych rozmiarów. Zaraz na prawo znajdowały się drzwi do łazienki, a na lewo szafa. Za drzwiami dwa łóżka z nocnymi stoliczkami, a naprzeciwko wzdłuż ściany stało trzecie łóżko, które według moich matematycznych obliczeń będzie należało do wszędobylskiego Igły. Łazienka składała się z tradycyjnego wyposażenia: prysznic toaleta i umywalka. Przemyłam twarz zimną wodą i poprawiłam upiętego na czubku głowy koka.
Wychyliłam się zza drzwi, a widząc karawanę siatkarzy przemierzających korytarz niczym obładowane wielbłądy pustynię Saharę, wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
- Tu się nie ma z czego śmiać – Żygadło pokręcił z politowaniem głową i zrzucił z ramion plecak.
- Weź mi tą walizkę jeszcze połóż na łóżku – uśmiechnęłam się promienie, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że Łukasz nie zdoła powiedzieć „nie”.
- Zmęczyłem się – zmachany Igła zostawił w progu swój bagaż i rzucił się na łóżko.
- Ja wtargałem tu dwie walizy, a ty jedną i narzekasz? – Ziomek załamał ręce widząc jak zmęcznie zabiera jego przyjaciela w krainę snu i odpoczynku.
Poukładałam w szafie swoje i Łukaszowe ubrania (chcąc choć trochę zrekompensować mu trud jaki włożył w przyniesienie mojego bagażu), po czym zostawiając libero samego w pokoju, poszliśmy na kolację. W restauracji odliczyło się połowa zawodników , reszta podzieliła losy Krzyśka i już od dobrych kilku chwil pochrapywała przykryta miękką kołderką. Każdy dostał rozpiskę na kolejne dni, po czym z  powrotem musieliśmy wdrapać się na piąte piętro.
- Ja pierwsza zajmuje łazienkę! – krzyknęłam i zniknęłam w pokoju.
- No stary tak to jest jak się mieszka z kobietą – usłyszałam uszczypliwy komentarz Bartmana.
- Słyszałam! – odkrzyknęłam zabierając z szafy krótkie spodenki i luźny T-shirt.
- Miałaś usłyszeć – dodał Zibi, ale reszty już nie słyszałam, ponieważ zamknęłam się w łazience.
Wzięłam relaksujący prysznic i nasmarowałam swoje ciało owocowym balsamem. Gdy wyszłam, w pokój był już po małym remoncie.
- Jak już mamy spać w jednym pokoju to tylko i wyłącznie w jednym łóżku – Łukasz uśmiechnął się zadziornie wskazując na dwa łóżka złączone w jedno.
Pocałował mnie przelotnie w policzek i zajął moje miejsce w łazience.
Ułożyłam się wygodnie na miękkim materacu i przymierzałam się do zadzwonienia do mamy. Tak dawno z nią nie rozmawiałam.
- Moja! – krzyknął Ignaczak wiercąc się na swoim posłaniu – no mówiłem, kurwa, że moja! Dziku nie wchodź mi w moją sferę obrony!
- Widzę, że odkryłaś już uroki sypiania z Igłą – Żygadło wyszedł z łazienki ręcznikiem wcierając włosy.
- On tak zawsze? – przerażona wskazałam na libero.
- Zawsze w nowym miejscu – rozgrywający położył się obok mnie.
Zaczął muskać ustami moje ramię i szyję, dłonią błądząc po nagim udzie.
- Łukasz, tam śpi Krzysiek – wyszeptałam między coraz bardziej namiętnymi pocałunkami.
- Ma mocny sen – mruknął podciągając moją koszulkę do góry.
Przyłożył wargi do nagrzanej skóry mojego brzucha. Zaczęłam mruczeć przeciągle jak kot domagający się jedzenia.
- Nie miziajcie się tam! – dotarł do nas surowy głos Ignaczaka.

- Mocny sen ma… jasne – burknęłam przekręcając się na drugi bok.




6 komentarzy:

  1. O kurvesku, chujesku... ja to mam wyczucie i wiem, kiedy zajrzeć na mój blog.
    I z miziania nici....:((( Padłam ze śmiechu czytając rozdział:) Igła niewyjęty:) Biedny Ziomek! Ale jaki pomocny:) I nie narzekający;) SKARB! <3
    pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny :) Igła jak coś powie to nie wiadomo czy śmieć czy płakać:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Igła i mocny sen, coś nie pasuje tutaj haha :D
    ah ta Brazylia, zawsze miła i przyjazna do Polski :D
    buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahaha zajebisty rozdział;)
    Ooo nowy projekt będzie super;)

    OdpowiedzUsuń
  5. tak szybko nowy rozdział? jestem pod wrażeniem :) oby tak dalej :D dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahahha xD "Dziku nie wchodź mi w moją sferę obrony!"- jebłam! :D świetny jak zawsze ;d

    Zapraszam do mnie:
    http://opowiadanie-o-asseco-resovii.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń