Nie wiem jak Ty to robisz, że wystarczy mi chwila rozmowy z Tobą,
bym była najszczęśliwszą osobą na świecie.
Zamieszanie ogarnęło prawie całą reprezentacje. Tylko Pit,
który wcześniej tryskał niepokojem zachował zimną krew i chłodny umysł. Usiadł w
fotelu i ze stoickim spokojem popijał przyniesiony przez jakąś kelnerkę napój. Andrea
wrzeszczał na obsługę hotelu niczym trener Rezende na swoich cudownych
zawodników.
- Hańba! Jak oni mogli nam nie załatwić zakwaterowania!? –
Możdżonek krążył między sztabem, a zawodnikami wymachując swoimi długimi rękami
we wszystkich możliwych kierunkach. Przez co stratował kilka Bogu winnych osób,
które akurat weszły mu w drogę.
- To jest zamach! Ja Wam to mówię, to jest zamach! –
Winiarski przeczesał dłonią swoje przydługie włosy.
Nie chce nic mówić, ale teraz zamiast na Vissotto chyba
muszę zrobić zrzutę na fryzjera dla Miśka, bo jak tak dalej pójdzie to
najpiękniejsze oczy polskiego volleyball’a zarosną jak jakiś Yeti, a tego
przecież nie chcemy. Prawda?
W końcu po półtoragodzinnym zbijaniu bąków (i nie mówię
tutaj o Michale Bąkiewiczu!) na miękkich kanapach udało się sprowadzić z
drugiego końca miasta właściciela hotelu, a do Brazylii właśnie przyleciał prezes
FiVB. Zaczęli nas przepraszać, błagać o wybaczenie i obiecywać, że taka
sytuacja już nigdy się nie powtórzy.
Był już wieczór. Późny wieczór. Byliśmy cholernie głodni,
a przed nami czekał jeszcze maraton po schodach na piąte piętro, bo windą nagle
umyślało się popsuć. To się dopiero nazywa profesjonalna obsługa w brazylijskim
czterogwiazdkowym hotelu. Polecam.
- Madziuuchna! – Igła z aż nadto szerokim uśmiechem biegł
w moją stronę z otwartymi na rozcież ramionami. Coś tu jest nie tak.
- Słucham Cię, Krzysiu – mruknęłam zbierając swoje
rzeczy.
- Mamy trójeczkę! – zaklasnął w dłonie machając mi przed
oczami kartą do otwierania drzwi – cieszysz się tak bardzo jak ja?
- Oczywiście, od zawsze marzyłam o spędzeniu w Twoim
towarzystwie kilku nocy – moja wypowiedź wręcz ociekała niezadowoleniem i
sarkazmem.
- Ale ciszej, bo Żyguś jeszcze usłyszy i będzie zazdrosny
– libero w podskokach zabrał swoją torbę i zaczął wciągać ją na górę schodek po
schodku.
- Łukaaaaasz! – zatrzepotałam rzęsami namierzając
sylwetkę rozgrywającego.
Westchnął ciężko i odebrał ode mnie moją walizkę. Nie ma
to jak rozumieć się bez słów!
- Dzięki Misiu – cmoknęłam go w policzek i slalomem ominęłam
resztę siatkarzy, którzy blokowali mi dostęp do schodów.
Z niemałym trudem zabrałam Ignaczakowi klucz. Krzysiu,
wypruł na górę jako pierwszy chcąc zająć sobie najlepsze łóżko. A taki ch… to
znaczy… ekhem.. Krzysiowi nie udała się sztuczka gimnazjalistów, którzy na
wyścigi biegną do pokoi na kilkudniowych wycieczkach szkolnych, ot co!
Dopadłam do drzwi z numerkiem 158, a po chwili przede mną
rozpościerało się już wnętrze pokoju. A trzeba zaznaczyć, ze ten pokój nie był
zbyt dużych rozmiarów. Zaraz na prawo znajdowały się drzwi do łazienki, a na
lewo szafa. Za drzwiami dwa łóżka z nocnymi stoliczkami, a naprzeciwko wzdłuż
ściany stało trzecie łóżko, które według moich matematycznych obliczeń będzie
należało do wszędobylskiego Igły. Łazienka składała się z tradycyjnego
wyposażenia: prysznic toaleta i umywalka. Przemyłam twarz zimną wodą i
poprawiłam upiętego na czubku głowy koka.
Wychyliłam się zza drzwi, a widząc karawanę siatkarzy
przemierzających korytarz niczym obładowane wielbłądy pustynię Saharę, wybuchłam
niepohamowanym śmiechem.
- Tu się nie ma z czego śmiać – Żygadło pokręcił z
politowaniem głową i zrzucił z ramion plecak.
- Weź mi tą walizkę jeszcze połóż na łóżku – uśmiechnęłam
się promienie, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że Łukasz nie zdoła
powiedzieć „nie”.
- Zmęczyłem się – zmachany Igła zostawił w progu swój
bagaż i rzucił się na łóżko.
- Ja wtargałem tu dwie walizy, a ty jedną i narzekasz? –
Ziomek załamał ręce widząc jak zmęcznie zabiera jego przyjaciela w krainę snu i
odpoczynku.
Poukładałam w szafie swoje i Łukaszowe ubrania (chcąc
choć trochę zrekompensować mu trud jaki włożył w przyniesienie mojego bagażu),
po czym zostawiając libero samego w pokoju, poszliśmy na kolację. W restauracji
odliczyło się połowa zawodników , reszta podzieliła losy Krzyśka i już od
dobrych kilku chwil pochrapywała przykryta miękką kołderką. Każdy dostał rozpiskę
na kolejne dni, po czym z powrotem
musieliśmy wdrapać się na piąte piętro.
- Ja pierwsza zajmuje łazienkę! – krzyknęłam i zniknęłam
w pokoju.
- No stary tak to jest jak się mieszka z kobietą –
usłyszałam uszczypliwy komentarz Bartmana.
- Słyszałam! – odkrzyknęłam zabierając z szafy krótkie
spodenki i luźny T-shirt.
- Miałaś usłyszeć – dodał Zibi, ale reszty już nie
słyszałam, ponieważ zamknęłam się w łazience.
Wzięłam relaksujący prysznic i nasmarowałam swoje ciało
owocowym balsamem. Gdy wyszłam, w pokój był już po małym remoncie.
- Jak już mamy spać w jednym pokoju to tylko i wyłącznie
w jednym łóżku – Łukasz uśmiechnął się zadziornie wskazując na dwa łóżka
złączone w jedno.
Pocałował mnie przelotnie w policzek i zajął moje miejsce
w łazience.
Ułożyłam się wygodnie na miękkim materacu i przymierzałam
się do zadzwonienia do mamy. Tak dawno z nią nie rozmawiałam.
- Moja! – krzyknął Ignaczak wiercąc się na swoim posłaniu
– no mówiłem, kurwa, że moja! Dziku nie wchodź mi w moją sferę obrony!
- Widzę, że odkryłaś już uroki sypiania z Igłą – Żygadło wyszedł
z łazienki ręcznikiem wcierając włosy.
- On tak zawsze? – przerażona wskazałam na libero.
- Zawsze w nowym miejscu – rozgrywający położył się obok
mnie.
Zaczął muskać ustami moje ramię i szyję, dłonią błądząc
po nagim udzie.
- Łukasz, tam śpi Krzysiek – wyszeptałam między coraz
bardziej namiętnymi pocałunkami.
- Ma mocny sen – mruknął podciągając moją koszulkę do
góry.
Przyłożył wargi do nagrzanej skóry mojego brzucha. Zaczęłam
mruczeć przeciągle jak kot domagający się jedzenia.
- Nie miziajcie się tam! – dotarł do nas surowy głos
Ignaczaka.
- Mocny sen ma… jasne – burknęłam przekręcając się na
drugi bok.
O kurvesku, chujesku... ja to mam wyczucie i wiem, kiedy zajrzeć na mój blog.
OdpowiedzUsuńI z miziania nici....:((( Padłam ze śmiechu czytając rozdział:) Igła niewyjęty:) Biedny Ziomek! Ale jaki pomocny:) I nie narzekający;) SKARB! <3
pozdrawiam serdecznie:)
świetny :) Igła jak coś powie to nie wiadomo czy śmieć czy płakać:)
OdpowiedzUsuńIgła i mocny sen, coś nie pasuje tutaj haha :D
OdpowiedzUsuńah ta Brazylia, zawsze miła i przyjazna do Polski :D
buziaczki :*
Hahaha zajebisty rozdział;)
OdpowiedzUsuńOoo nowy projekt będzie super;)
tak szybko nowy rozdział? jestem pod wrażeniem :) oby tak dalej :D dzięki!
OdpowiedzUsuńHahahha xD "Dziku nie wchodź mi w moją sferę obrony!"- jebłam! :D świetny jak zawsze ;d
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie:
http://opowiadanie-o-asseco-resovii.blogspot.com/