sobota, 5 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 36.

- no nie mów, że mnie nie poznajesz.. - mężczyzna uśmiechnął się przyjaźnie - Magda, tak ?
- taaaak - odpowiedziałam niepewnie.
- Krzysiek, wpadliśmy na siebie w centrum handlowym. Wylałem twoją kawę - zaczął tłumaczyć. I wtedy też mnie olśniło.. miałam do niego zadzwonić po powrocie ze Spały, ale zapomniałam.
- ach tak kojarzę - zabrzmiałam jakbym właśnie dokonała przełomowego odkrycia - co tutaj robisz?
- a tak się składa, że Krzysiek Ignaczak jest moim szwagrem. A, że nie jest dziś zdolny do gry moja siostrunia poleciała się nim opiekować, a mi zostawiła na głowię siostrzeńców.
- słyszałam co się wydarzyło Krzysztofowi - próbowałam zachować powagę, ale na samo wspomnienie jego głupoty uśmiech mimowolnie pojawiał mi się na twarzy
- a ty co tutaj robisz ?
- a tak się składa, że jeden z tych emerytów rozciągających się na boisku jest moim chłopakiem - zaśmiałam się.
- niech zgadnę. Kurek ?
- Bartka, strzałą amora ustrzeliła moja przyjaciółka - pokazałam mu język i wyciągnęłam z torebki reprezentacyjną koszulkę z numerem 15.
- uhuhuhuhuh. Żygadło. Szczęściarz z niego.
Poczułam jak lekko się rumienie. Przeprosiłam Krzyśka i udałam się do łazienki. Załatwiłam potrzebę fizjologiczną, po czym zmieniłam koszulę, na koszulkę z nazwiskiem mojego ulubionego siatkarza, bo jakże mogło być inaczej. Poprawiłam jeszcze włosy i z powrotem weszłam na halę. Akurat prezentowano wyjściowe szóstki. Oczywiście u nas na boisko wyszedł : Żygadło, Kurek, Bartman, Winiarski, Nowakowski, Możdżonek i ku wielkiemu zdziwieniu publiczności Zatorski. Po przeciwnej stronie boiska ustawili się : Masterangelo, Bari, Łasko, Zaytsev, Savani, Buti, Travica.
Spotkanie rozpoczęło się. Po długim pięciosetowym pojedynku, po pięknych akacjach po obu stronach siatki, lepszą drużyną okazali się gospodarze. Zawodnicy podziękowali sobie za mecz i kibicom za doping. Hala zaczęła pustoszeć, zostały tylko spore grupy czekające na zdjęcia i autografy. Pociągnęłam Dryję, za rękaw i zaciągnęłam ją w stronę szatni. Dzięki Ci Panie za te super wejściówki. Weszłyśmy to jeszcze pustej szatni. Przegrzebałam szafkę Łukasza, aż w końcu znalazłam jakiegoś batonika i napój energetyczny. Byłam strasznie głodna. Usiadłam pod ścianą i zaczęłam konsumować mój jakże zdrowy posiłek.
- te napoje powodują raka - pouczała mnie Aśka.
- a ty co ? medycynę studiujesz ?
- nie, ale blisko. - uśmiechnęła się - bliżej niż ty, pani psycholożko - wytknęła w moją stronę swój język.
- tak, Asica, wiem, że masz kolczyk w języku, nie musisz się już tak chwalić - zaśmiałam się.
Do szatni wpadli siatkarze. Nie zwracając uwagi na dwie niewiasty siedzące na przeciwko nich zaczęli swoje dzikie świętowanie. A to przecież był tylko mecz towarzyski.. Ciekawe co się dzieje, jak wygrają jakieś ważne spotkanie. Współczuje Anastasiemu, że musi męczyć się z tymi debilami.
- chłopaki... - jęknął Ruciak.. jedyny normalny, który nas zauważył.
- o dziewczynki jak malinki - mruczał pod nosem Kurek
- Siurak, co ty piłeś ? - wrzasnęła Aśka. A muszę wam powiedzieć, że moja przyjaciółka to ma głos. Bartek aż wzdrygnął i z maślanymi oczkami popatrzył na swoją ukochaną.
- kto mi wypił red bulla ?! - czyli, co Zibi ma jednak mocniejszy głos niż Dryja, a ja pomyliłam szafki.. fajnie fajnie - i gdzie mój batonik ?! Madzia, czy to ty wypiłaś mi ostatniego red bulla i zjadłaś batonika ?
- no sorry, no. Myślałam, że to szafka Ziomka -  broniłam się, a argumenty to miałam mocne, co nie ? Pół reprezentacji zaczęło śmiać się z mojej głupoty. I nawet sam poszkodowany zaszczycił nas swoim śmiechem.
Zagoniłam ich pod prysznic i wszyscy co do jednego przeszli do sąsiedniego pomieszczenia. Słychać było tylko ich wrzaski, zwane przez nich samych śpiewem i lecącą wodą. Jako pierwszy wyszedł Kubiak. Biedactwo zapomniało świeżych dresów i przywitał nas w samym ręczniku okalającym jego biodra. Na nasze nieszczęście ów ręcznik zahaczył się o klamkę i delikatnie osunął się z jego ciała. Odruchowo zasłoniłyśmy z Dryją oczy. Ale wiecie niby obracamy się w ich towarzystwie, ale jesteśmy też ich fankami płci pięknej, więc nasza kobiecość odezwała się w nas i przez palce obserwowałyśmy naszego Dzika. Speszony zabrał ubrania i zniknął. Cicho zachichotałyśmy, ale po chwili ogarnęłyśmy się bo z łaźni wyszedł Łukasz. Podszedł do mnie i namiętnie pocałował.
- a oni znowu się liżą - westchnął załamany Piotruś.
Tuż za środkowym wyszedł Bartman. A jak to Zibi ma już w zwyczaju zaczął naśmiewać się z biednego, samotnego Nowakowskiego. Czasem żal mi chłopaka i mam ochotę wstrząsnąć nim i nagadać mu, bo przecież tyle dziewczyn spotyka każdego dnia na swojej drodze, ale on ciągle tłumaczy się, że jeszcze nie spotkał tej właściwej. Ach Ci mężczyźni. Przecież jak nie zaryzykuje to się nie przekonana czy to ta jedyna.
Szatnia ponownie zaczęła zapełniać się siatkarzami. Gdy wszyscy już się odświeżyli zebraliśmy swoje rzeczy i wyszliśmy na korytarz. Tam czekali już Włosi. Zmierzyłam ich wzrokiem, wszystkich po kolei. A muszę wam powiedzieć, że jest na czym oko zawiesić. Makaroniarze zaprosili nas na imprezę w jednym z gdańskich klubów. Bez wahania przyjęliśmy propozycję. Pytali się jeszcze co tam u Igły i gratulowali Zatiemu wspaniałej gry. No tak, chłopak na prawdę poradził sobie. Bronił nie gorzej niż Krzysiek. Niestety musieliśmy przerwać rozmowę z włoskimi siatkarzami bo Andrea zarządził zbiórkę pod autokarem. Co z tego, że my stoimy już na tym dworze piętnaście minut jak nie ma ani kierowcy, ani sztabu.
- jak zwykle, nas wystawili - Jarski otarł mistyczną łzę z policzka
- życie.. - podsumował Możdżonek
- we are the champnions !!! - wydzierał się trochę nietrzeźwy Bartosz.
- co on pił ? - dopytywałam na boku Łukasza.
- no właśnie nie wiem... - westchnął
- ale ja wiem - krzyknął uradowany Zibi  - miał w butelce resztki wody więc dolałem mu czegoś mocniejszego.
- Bartman, ty idioto ! - przybiłam sobie plaskacza w czoło.
- nie wybijaj sobie tych szarych komórek - wtrącił Winiarski - i tak nie masz ich już za dużo.
- Michaaaaał !! - syknęłam i zaczęłam pogoń za przyjmującym.
- Magda, Magdaa ! - skandowali siatkarze. Co jak co ale doping miałam nieziemski.
Prawie go dopadałam, ale odezwała się moja nieszczęsna kontuzja ze Spały. Chwyciłam się za kostkę i przysiadłam na chodniku. Po chwili wokół mnie utworzyło się kółko różańcowe. Łukasz zaczął rozmasowywać bolącą kostkę, a Zatorski w panice biegał w okół autokaru. Jakby to miało pomóc. Zauważyliśmy wychodzący z hali trenerów, a drzwi do autokaru otworzyły się. Wstałam o własnych siłach i oparta o ramię Żygadły dotarłam na swoje siedzenie.

czwartek, 3 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 35

Zaniepokojony Pit opadł na łóżku i zaczął głęboko oddychać. Zmierzyliśmy go wzrokiem. W głowie wyobrażałam sobie najgorsze scenariusze. Sztab dowiedział się o nocnym wybryku, lub się w ogóle nie obudzili po dawce tych tabletek
- Piotrek powiesz nam wreszcie co się stało ?! - krzyknęłam lekko poirytowana zaistniałą sytuacją.
- Igła ... - wyszeptał środkowy
- co ten wypierdek znowu wykombinował ? - zaśmiał się Łukasz
- to było tak - Piotrek ukazał dłoń jakby widział na ścianie to co się wydarzyło. Nie ogarniam go czasem, na prawdę. - Krzysiek rano trochę zgłodniał, a że było parę minut po 5 i wszystko było jeszcze pozamykane przypomniał sobie, że żona zrobiła mu kanapki na drogi. Odnalazł je w torbie i zaczął wpier..
- hamuj się Pit - nakazałam
- jasne, mamo. I zaczął zjadać jedną po drugiej a teraz rzy.. wymiotuje. - poprawił się
Nie czekając na dalszą część historii pobiegliśmy do pokoju Ignaczaka i Nowakowskiego. Bo jako, że Łukasz nocował ze mną, a Bartek z Aśką, chłopaki postanowili pomieszkać przez ten weekend razem. Zastaliśmy naszego libero z głową w ubikacji.
- Misiek, ty do trenerów ja do Zatiego, trzeba go jakoś przygotować, bo Krzychu dzisiaj raczej nie zagra - oznajmiłam po czym zniknęłam.
Znalezienie pokoju Pawełka nie należało do najłatwiejszych. Przy okazji obudziłam kilka reprezentacyjnych śpiochów. Aż w końcu drzwi do komnaty młodego libero zostały znalezione. Weszłam do środka i momentalnie się wycofałam. Jednym słowem jeden wielki bałagan. I pomyśleć, że taki Kosa musi się z nim gnieździć w tym syfie.
- Zatorski ! - krzyknęłam, gdy nie mogłam go zlokalizować. Po chwili zauważyłam jak spod sterty ubrań ukazuję się jego dłoń - dziś jest twój szczęśliwy dzień !
- mam kupon na darmowe lody !? Wreszcie się udało - zaśmiał się triumfalnie.
- dziś grasz w podstawowym składzie - wyciągnęłam go spod sterty odzieży.
- że niby ja ? żartujesz sobie ? - Zati zaczął biegać jak opętany po pokoju co chwilę podskakując i klaskając w  dłonie. Idiots. Idiots everywhere. - a co z Igłą ?
- jakby Ci to powiedzieć.. mhh. trochę go zemdliło. - wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami. Na korytarzu minęłam się z drugim trenerem, który za pewne poszedł powiadomić Pawełka o jego debiucie. Zatrzymałam się i odwróciłam. Tak z ciekawości chciałam zobaczyć reakcję Gardini'ego jak zobaczy ten porządek w pokoju. Tak jak podejrzewałam. Złapał się za głowę i momentalnie trochę bardzo nakrzyczał na Kosę i Zatiego. Zaczął przeklinać po włosku, choć do właścicieli lokalu to nie docierało. Zajrzałam jeszcze do zdychającego Igły, którym zajmował się reprezentacyjny doktor.
- niech pan mu zrobi płukankę żołądka - uśmiechnęłam się w stronę lekarza, a ten tylko pokiwał głową.
Poszłam do restauracji, gdzie siedziała już reszta siatkarzy. Zajęłam miejsce obok Łukasza i studiowałam kartę dań. W końcu zdecydowałam się na sałatkę Cezar z grzankami.
- ej słyszeliście będę dzisiaj grał ! - do pomieszczenia wpadł rozentuzjazmowany Zatorski.
- tak młody, ciesz się z cudzego nieszczęścia - mruknął Zagumny i wziął kęs swojego omleta
- a właśnie Guma, jak tam Twoja Lodzia ? - dopytywał Jarski.
- jaka Lodzia ? Czy ja o czymś nie wiem ? - do konwersacji dołączył się Anastasi... czyli z polskim coraz lepiej u naszego trenera.
- a taka fanka zaczepiła Pawła ranoo - Kurek postanowił ratować sytuację. Andrea pokiwał głową i wrócił do pałaszowania swojego śniadanka.
- łyknął - Guma odetchnął z ulgą zresztą jak my wszyscy
- nigdy więcej takich akcji - westchnął Żygadło, a reszta skwitowała to salwą śmiechu.
- a właśnie trenerze jak się spało? - zapytał Zibi za co został spiorunowany wzrokiem połowy siatkarzy. A gdyby można było zabijać wzrokiem on by już nie żył.
- bardzo dobrze. Nawet nie wiem kiedy usnąłem. To pewnie przez to bałtyckie powietrze - odpowiedział z uśmiechem na twarzy - a wam jak się spało ?
- również wyśmienicie. Sen bardzo szybko nas zmożył i już parę minut po 20 spaliśmy niczym małe dzieci - tym razem kłamstwa na poczekaniu wymyślał Winiar.
- aż trudno mi w to uwierzyć - zdziwił się Andrea - wy o dwudziestej w łóżkach ?!
- to pewnie przez to bałtyckie powietrze - westchnął Kubiak, a wszyscy zgodnie go poparli.
Zaraz po śniadaniu pozabieraliśmy z pokoju najpotrzebniejsze rzeczy i przed hotelem czekaliśmy aż pan kierowca łaskawie otworzy nam drzwi. Część chłopaków siedziała w skupieniu na chodniku. Część rozdawała autografy, a jeszcze kolejna część składająca się z jednego osobnika, a mianowicie bełchatowskiego libero, chodziła w kółko.
- co tam Zati? Trema ? - zapytałam skołowanego Pawła
- a żebyś wiedziała - odparł i dalej chodził w tą i z powrotem
- nie martw się. Wszystko będzie dobrze. Reszta bandy liczy na Ciebie, więc nie możesz się już wycofać.
- nie pomagasz - jęknął
- Zatorski! Sceptyku ty! - krzyknęłam
- ale mu poleciała - zaśmiał się Piotrek
- ona chociaż ma swoją drugą połówkę - wtrącił Zbyszek, a Pit jak to Pit strzelił focha
- dzień bez focha jest dniem straconym - skomentował starszy rozgrywający
- mądrości Gumy zawsze spoko - dodał Grzesiek.
W końcu udało mi pre uspokoić Zatorskiego. W końcu też pojawił się kierowca. W towarzystwie kawki, ciasteczka i jakiegoś plotkarskiego magazynu.
- co się tak patrzycie? - zapytał gdy jak to mamy już w zwyczaju mierzyliśmy go wzrokiem - muszę coś robić kiedy wy latacie za tą piłką.
Wszyscy przymusowo się uśmiechnęli i załadowaliśmy się do autokaru.
- żarty kierowcy zawsze spoko - skwitował Ruchak
- Rękawek, to jest mój tekst! On jest opadentowowany - skarcił go Kosok
- chyba opętany - Zibi podjął próbę poprawienia środkowego
- opatentowany - wyjaśniłam
- no przecież właśnie tak powiedziałem - atakujący wywrócił oczami
- ręce opadują - westchnęłam
- opadają, kochanie, opadają - Łukasz poprawił mnie niczym moja polonistka w gimnazjum
- no przecież właśnie tak powiedziałam !
- a to już mój tekst - wtrącił Bartman.
Wszyscy mieli już dość kłótni o to kogo to teksty więc w ciszy dojechaliśmy do gdańskiej hali. Tylnim wejściem dotarliśmy do jej wnętrza. Chłopaki od razu udali się do szatni, a ja razem z Aśka i sztabem do sali treningowej. 
W krótce dołączyła do nas reszta orzełków i zaczęli swój trening. Większość czasu się rozciągali. Później coś na ząb, czyli bardzo skromny obiadek i mnóstwo energetycznych batoników i kolejne rozciąganie. Chwilę przed rozpoczęciem spotkania udałyśmy się z Dryją na trybuny. Hala zaczęła się zapełniać. Postanowiłam skorzystać z okazji i udać się jeszcze do toalety. Poczułam jak uderzam w coś masywnego. Podniosłam głowę do góry i ujrzałam młodego mężczyznę. Jestem niemal w stu procentach pewna, że już go kiedyś spotkałam.

środa, 2 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 34.

Guma zmierzył przyjaciela od góry do domu i parkając śmiechem zniknął za drzwiami wejściowymi hotelu.
- i Pawełek się obraził. No trudno - Możdżonek wzruszył ramionami - jakoś z nim wytrzymam tę jedną noc.
- dwie - poprawił go Kubiak, pokazując na palcach cyfrę 2.
- najwyżej się z kimś zamienię - westchnął Marcin - więc żegnam panów... i panie. Miłej nocy.
I znikł tak jak Zagumny. Ignaczak mimo kosza jakiego dostał od rozgrywającego zawziął się w sobie i szybko poleciał do jego pokoju. Poleciał... tak to chyba właściwe określenie. W windzie był szybciej niż nasz kapitan.
- jakby tak wysłać go na olimpiadę jako biegacza - zamyślił się Kurek - może pokonałby na setkę Usaina Bolt'a
- chyba na paraolimpiadę - zaśmiał się Zibi. Śmiech Bartmana to pierwszy krok do rozłożenia towarzystwa na łopatki.
- nie wiem jak wy, ale ja jestem ciekawa co tam słychać u Pawła - rzuciłam od niechcenia. O dziwo, wszyscy przystali na mój pomysł i już po chwili na wyścigi biegliśmy do windy. Recepcjonistka i boy hotelowy zapewne wzięli nas za wariatów. Nie, nie to nie żadni wariaci.. to tylko polska reprezentacja mężczyzn w piłce siatkowej.. takie wyrośnięte dzieciaki. Po dość długich przepychankach dotarliśmy na nasze piętro. Winiarski jednym pchnięciem otworzył drzwi gumowego pokoju, ale napotykając straszne spojrzenie właściciela, z którego można było wywnioskować, że Michał ma wyjść i zapukać, a dopiero potem może łaskawie będzie wysłuchany. Ale wiecie, siatkarze, jak to sportowcy są strasznie rozleniwieni, więc nasz kochany Michałek zamiast zapukać od zewnątrz zapukał od wewnątrz. Zagumny strzelił sobie tylko face palma w czoło, po czym cała nasza gromada upchnęła się w jego pokoju.
- więc jak jesteśmy już tu wszyscy - głos po chwili ciszy zabrał starszy libero - Pawełku, jak ma na imię ta twoja dzisiejsza zdobycz ?
- nie wiem o co wam chodzi - Guma zrobił minę niewinnego dziecięcia
- Paweeeeeeeł ! - jęknął Igła i teraz to on przybił sobie plaskacza w czoło.
- chodzi Ci o tą starszą panią, od której was uratowałem ? - pokazał palcem dójkę naszych libero, Krzysiek pokiwał głową, po czym Zagumny kontynuował - Leokadia.
- Lodziaaa ! - Jarski klasnął z zachwytu w dłonie. Ja ich czasem nie ogarniam... bo co niby dziwnego jest w imieniu Leokadia ?
- jak całuję ? - dopytywał się Kosa
- całuje ? - Guma wykrzywił twarz w bliżej nieokreślony grymas - ja mam żonę ! Ja kocham swoją żonę. A teraz żegnam. Dobrej nocy młodzieży !
I w dosłownym znaczeniu wypchnął nas z pokoju.. Tak się nam odpłaca za to, że spędziliśmy tyle czasu na rzekomym poszukiwaniu go. Zero empatii.
- to co teraz robimy ? - zapytał Bartman, ale nikt nie zwrócił na niego najmniejszej uwagi. Każdy omijając go podążył w stronę swojego pokoju - dzięki, że zostawiacie mnie samego.
- nie martw się ja jestem z Tobą  - Dziku poklepał przyjaciela po plecach.
- a w razie czego dam ci namiary na Lodzie - krzyknął z pokoju Guma.
- dzięki Paweł - syknął Zibi i zniknął za drzwiami swojej kwatery.
Łukasz z Bartkiem też szybko się ulotnili. My z Aśką postałyśmy jeszcze na korytarzu wymieniając się wrażeniami z dzisiejszego dnia. A działo się, oj działo. W końcu pożegnałyśmy się i rozeszłyśmy do pokoi. Przed drzwiami spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Było parę minut przed 23.. no to się zasiedzieliśmy, a jutro panowie od rana trenują. Weszłam do 214. Żygadło rozłożył się niczym król na całym łóżku i skakał z kanału na kanał. Uśmiechnęłam się do niego i popędziłam do łazienki. Nalałam pełną wannę wody, do której wlałam hotelowe płyny i olejki. Zrzuciłam z siebie ubrania i wskoczyłam do wody. Tego było mi trzeba. Pełny chillout. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się ciepłem wody. Nieoczekiwanie w pomieszczeniu zjawił się Łukasz. Kucnął przy wannie i zaczął chlapać mnie wodą. Ręką całą w pianie, przejechałam po jego twarzy. Koszulkę wytarł jej pozostałości. Korzystając z chwili jego nieuwagi popchnęłam go do tyłu. Lekko się zachwiał, lecz nie upadł. Wstał i z groźną miną popatrzył na mnie.
- tak się chcesz bawić ? - zapytał całkiem poważnie. Wzruszyłam ramionami.
Siatkarz szybko ściągnął swoje i tak już skąpe odzienie, po czym wskoczył do wanny. Zdezorientowana chciałam uciec ale on złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie wpijając się w moje usta. Odwzajemniłam każdy jego pocałunek. Z uśmiechem na twarzy wyszedł z wanny i zaczął wycierać się ręcznikiem.
- czekam - dodał i zniknął za drzwiami.
Z łatwością zrozumiałam jego aluzję i już po chwili znalazłam się na łóżku. Usiadłam na nim okrakiem. Ułożyłam ręce na jego klatce piersiowej i nachylając się zaczęłam go całować. Tym razem na pocałunkach się nie skończyło.


Rano obudziłam się w jego stalowym uścisku. Przetarłam zaspane oczy i niewinnie pocałowałam Łukasza w policzek. Gdy tylko mnie puścił poszłam do łazienki uprzednio zabierając z walizki ubrania. Aśka jak zwykle o wszystkim pomyślała i spakowała nawet nadmiar odzieży. Ubrałam ciemne rurki i koszulę w kwiatki. Gdy wyszłam z łazienki Żygadło czekał już na gotowy. Przyciągnął mnie do siebie, a ja oddałam się jego pocałunkom.
- mamy problem ! - do pokoju wpadł Pit, a jego grobowa mina nie wróżyła nic dobrego.


_________________________________________________________

poniedziałek, 31 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 33.

Kurek chwilę rozejrzał się po swoich dwumetrowych friendach, po czym jego wzrok zatrzymał się na mojej Asicy. Z szerokim uśmiechem podszedł do niej i mocno ją przytulił.
- podoba mi się. Oj, podoba. Z wami to nawet w piekle byłoby fajnie - po czym namiętnie pocałował Dryję.
- o niee, tylko nie to - Pit załamał ręce - jak nie Madzia i Łukasz, to teraz oni.. Kurek, ty przyjacielu od siedmiu boleści ! Miałeś trwać ze mną w stanie kawalerskim. Pamiętasz ? przyrzekaliśmy sobie w zdrowiu i w chorobie, że nigdy się nie zakochamy.
Wszyscy momentalnie z oczami niczym kula ziemska spoglądali raz to na Pita, a raz na Bartka. W jednej chwili Aśka odsunęła się od swojego wybranka, a wszyscy zaczęli się śmiać. Wszyscy oprócz naszego Piotrusia.
- Piotrek, ja mam taki pomysł - zaczął Zibi - pójdziemy sobie do jakiegoś disco jak wrócimy i wyrwiemy jakieś laski.. To znaczy ja wyrwę, a ty się będziesz uczył.
- ale wiecie, że macie bardzo mało czasu - pouczył ich Możdżonek. No tak, Marcin i jego przestrzeganie zasad - w niedzielę wracamy, a w środę już na zgrupowanie. Spała czeka ! a potem Liga Światowa.
- a no właśnie. Będę oglądać i kibicować, więc musicie wygrać - wtrąciłam się w wypowiedź naszego Muratora [czytaj : kapitana].
- my nic nie musimy - poprawił mnie - my możemy !
- mniejsza o to.. i tak dla mnie jesteście najlepsi - uśmiechnęłam się, po czym już wszyscy ruszyliśmy w stronę plaży.
Łukasz chwycił mnie za dłoń, co z powodowało poruszenie się motyli w moim brzuchu, a nie dzieciątka w łonie, jak to pewnie myśleliście! Co to, to nie ! Po jakże emocjonującym spacerku dotarliśmy na gdańskie wybrzeże. Było parę minut po dwudziestej, słońce powoli chowało się za linią morza. Fale rozmywały się na zimnym już piasku. Zygadło stanął za mną i mocno objął mnie od tyłu. Wtulona w jego klatkę piersiową i obserwowałam wzbierający na sile Bałtyk.
- Uuuu Ziooomek, ale romantycznie - naśmiewał się Igła, a Jarski z Kosą próbowali nas parodiować.
- nie małpuj, ty ruda małpo ! - Kuraś trzepnął przyjaciela w łeb. Bartuś, jak to Bartuś musi być w centrum zainteresowania. Nigdy nie odpuści.. Oj tak, nasz siatkarski świat kręci się wokół jednego wielkoluda zwanego Siurakiem.
- a tak w ogóle to z kim my jutro gramy ? - wypalił Zatorski i cały urok ciszy zniknął.
- Zati, ty pacanie ! - Ignaczak przybił sobie tak zwanego facepalma - z Włochami, hindusie ty.
- rasista ! - krzyknął Paweł, przez co zwrócił uwagę połowy 'plażowiczów' - Igła jest rasistą ! Jak Andrea się o tym dowie, to Cię wywali i to ja będę pierwszym libero..
- coś ty powiedział ? lebiodo, ty ! - tym razem to Krzysztof wydzierał się na pół plaży.
- przepraszam coś się dzieje ? - jakaś starsza pani z kijkami do Nordic Walking'u  i z bardzo zatroskaną miną przypatrywała się poczynaniom naszych libero.
- nic się nie dzieje - tłumaczył Zagumny ze swoim stoickim spokojem - ich po prostu dopiero co wypuścili z domu wariatów i wie pani... - Guma chwyciła starszą panią pod rękę i zaczął opowiadać jej niestworzone historie o naszych dwóch kłótliwcach.
- ty niedorobiony zakalcu ! - krzyczał Igła
- ty przychlaście ! - odpowiedział Zati, a wszyscy z minami "What the fuck?" popatrzyli na młodego bełchatowskiego libero.
- ty bezmózgu !
- chłopaki, nie róbcie wiochy ! - do akcji wkroczył nasz ukochany el kapitano - pokłócicie się w hotelu.
- właśnie, a tak by the way, nie powinniśmy już wracać ? - wtrąciłam - przecież jutro gracie.
- gramy, gramy, panno Żygadło - posłałam Kubiakowi złowrogie spojrzenie - ale to tylko taki sprawdzian przed Ligą Światową i w ogóle część pieniędzy uzbieranych z biletów idzie na jakąś włosko-polską fundację.
-szczytny cel - podsumowałam
- no tak, bo my lubimy pomagać - Winiar ukazał rządek swoich białych ząbków.
- ale to może na prawdę już wracajmy - jedyny mądry. Zibi, jesteś wielki !
Reszta niechętnie przystała na naszą propozycję. I w odgłosach wrzeszczenia, jęczenia, ujadania i wycia naszych dwóch śpiewaków wróciliśmy do hotelu. Tym razem x'fajtersi zaszczycili nas przebojem Carly Rae Jepsen "Call My Name". I co z tego, że kaleczyli ten piękny, angielski język. Co z tego, że nasze bębenki już prawie nie wytrzymały. Najważniejsze jest to, że z minuty na minutę rozwijają swój talent. Ot, co.
- a gdzie jest Guma ?! - krzyknął Ignaczak biegając w kółko w poszukiwaniu naszego rozgrywającego.
- z tego co wiem, porwał jakąś laskę - zaśmiał się Łukasz.
- no tak, nawet taki Zagumny potrafi wyrwać dziewczynę, a ja nie - Nowakowski pociągnął nosem i teatralnie wytarł wyimaginowaną łezkę spod oka.
- no tak jeżeli osiemdziesięcioletnią osiwiałą staruszkę można nazwać laską
- dodajmy, że miała fioletowe pasemka na swoich białych włosach, co trochę odjęło jej lat - Żygadło wtrącił się w moją wypowiedź.
- najwyraźniej naszemu Pawełkowi pogarsza się wzrok - wymruczał Możdżonek.
- musimy szukać tego dziwaka ! - zarządził Igła.
Szybko podzieliliśmy się na małe trzy, góra czteroosobowe grupki i ruszyliśmy na poszukiwania. Nie mogłoby być inaczej, gdybym nie była w 'grupie' z Łukaszkiem, Bartusiem i Asią.
Tak więc większość czasu, który przeznaczyliśmy na poszukiwania spędziliśmy na gdańskim rynku, pochłonięci swoimi uczuciami. Ale wiecie już, że głupi zawsze ma szczęście. I takie szczęście przytrafiło się również naszej czwórce, bo choć w ogóle nie szukaliśmy, to i tak odnaleźliśmy naszego Pawełka. Akurat odprowadzał swoją nowo poznaną znajomą do domu, czyli jednej z gdańskich kamienic. oznajmiliśmy wszystkim, że mamy naszą zgubę i wracamy już do hotelu.
- Pawełku, jak ja się o Ciebie martwiłem ! - Krzysiek wpadł w objęcia Zagumnego. - opowiadaj co to za lasencja.

sobota, 29 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 32.

- Oooo Madziuchna z nami jedzie, ale będzie fajnie ! - krzyknął zadowolony Ignaczak, który jak zwykle spóźnił się parę minut.
- tak, Krzychu, też się cholernie cieszę, że Cię widzę - uśmiechnęłam się - nie widzieliśmy się ponad 24 godziny, a ty nie zadzwoniłeś, jestem z Ciebie dumna.
Igła zajął swoje miejsce i wszyscy w skupieniu słuchali 'mowy wstępnej' trenera Anastasiego.
- i mam nadzieję, że codziennie rozciągaliście się choć chwilę - dodał na koniec.
- tak - wyszczerzył się Igła-  co noc z żoną na łóżku.
- Christopher, ja tam nie wnikam co ty robisz nocami z żoną. Mam nadzieję, że nie siedzisz na kanapie z paczką chipsów - wtrącił Andrea - a Ciebie Magdaleno, miło znowu widzieć.
- mi też miło pana widzieć - powiedziałam.
W końcu po tym jak trener 5 razy sprawdził czy aby wszyscy na pewno są autokar odjechał. I nawet myślałam, że trasę Warszawa - Gdańsk przejedziemy w ciszy i spokoju. A to co ? Winiar bawi się w DJ'a, Aśka mizia się z Kurasiem, a Igła przez cały autobus woła 'dRuciak', ponieważ chcę pożyczyć od Michała laptopa. Świat jest bezlitosny, przynajmniej dla mnie. Oparłam się o ramię Łukasz i próbowałam zebrać myśli.
- no widzisz, gdyby nie my siedziałabyś teraz na zajęciach - Żygadło szturchnął mnie w bok
- nie wiem czy to by nie było lepsze. Coś czuje że ten wyjazd nie będzie zbyt udany - jęknęłam
- nie cieszysz się, że z nami jedziesz ? - nachylił swoją twarz i delikatnie przygrywł moją dolną warge.
Pozostawiłam to pytanie bez odpowiedzi, bo poczułam nagłą potrzebę snu. Wtuliłam się w siatkarza, a moje ciężkie powieki opadły na dół. Obudziłam się gdy autobus zatrzymał się na stacji benzynowej. Przetarłam oczy i rozprostmowałam ręce.
- a teraz wszyscy na siku - zarządził Andrea - następny przystanek to dopiero Gdańsk.
Jakoś nie odczuwałam takich typu potrzeb, więc udałam się do małej restauracji. Zamówiłam dwie kawy na wynos. Jedną podałam Aśce, a drugą sama zaczęłam pochłaniać.
- patrz jakie niewdzięczne - usłyszałyśmy głos Kurka - kupiły sobie a nam nie.
Uśmiechnięta podałam kubek Łukaszowi, który nie odmówił i upił łyk czarnego napoju. Bartek popatrzył błagałnym wzrokiem na moją przyjaciółkę.
- o sorry, już wypiłam - uśmiechnęła się i wyrzuciła plastikopodobny kubek do kosza na śmieci. Kuraś mruknął coś pod nosem i wszedł do restauracji. Przybiłam z Aśką piątkę, a po chwili przyjmujący wrócił z podobnym kubkiem, z tym że on zamiast kawy miał czekoladowe latte. Pokazał nam język i czym prędzej zaszył się ze swoim napojem w autobusie.
W końcu wszyscy zebrali się w autokarze i mogliśmy kontynuować naszą podróż. Kierowca zamknął drzwi. Ktoś z głębi autobusu, prawdopodobnie Jarosz, krzyknął że nie ma jeszcze Zatiego. Wszyscy głośno jękneli, ale po chwili zauważyliśmy biegnącego w stronę autobusu Pawła. Pan kierowca wpuścił go do środka.
- no co? Ostatni w kolejce do WC byłem - mruknął i udał się na swoje miejsce.
Opuściliśmy parking i włączyliśmy się do ruchu. Dwie godziny później byliśmy już przed hotelem. Tłum fanów siatkówki czekał przed wejściem. Chłopaki z przymusowym firmowym uśmiechem opuścili autokar. Pragnęli jak najszybciej znaleźć się w pokoju, a tu jeszcze przed nimi kilkanadziesiątk autografów do zrobienia. Chwyciłam swoją walizkę i weszłam do środka. Trener sprawdził swoją magiczną listą. Uśmiechnięty pokręcił głową i podał mi klucz.
- tylko nie szalejcie za bardzo - dodał.
Jak mam szaleć, jak przecież mam pokój z Joanną? No chyba, że oni znowu coś wymyślili..
Recepcjonistka pokierowała mnie do windy, w której natknęłam się na Asice.
- który masz ? - spytała pokazując na kartę do otwierania drzwi.
- 214. A ty ?
- 205.
- wrobili nas - westchnęłam - jakbym ich nie znała to bym się przestraszyła. Ale Asiu spokojnie. Oni dopiero się rozkręcają.
Wjechaliśmy na czwarte piętro i odszukałyśmy nasze pokoje. Joasia poszła w lewo, Ja w prawo. Stanęłam przed pokojem dwieście czternaście i przesunęłam kartę w otworze. Nacisnęłam klamkę i rozejrzajam się po pokoju. Na prawo wielkie podwójne łóżko, na przeciwko niego dębówa komoda, na której stoi telewizor. Wyjście na balkon przysłonięte białą, gładką firaną. Bordowe zasłony idealnie komponowały się z wnętrzem. Na lewo drzwi do łazienki, na prawo wielka szafa z lustrem. Odstawiłam walizkę i udałam się do łazienki. Na środku stała wielka wanna. W rogu prysznic. W wyposażeniu jak zwykle ubikacja i umywalki. Jasno beżowe kafelki nadawały pomieszczeniu ciepła.
- podoba się ? - Łukasz położył swoje dłonie na moich biodrach i delikatnie muskał moją szyję swoimi wargami.
- bardzo - obróciłam się i ucałowałam jego usta.
- no gołąbeczki idziemy na kolację - krzyknął z korytarza nie kto inny jak nasz kochany Igiełka.
- a może odpuścimy sobie kolację ? - zaproponował Łukasz
- to nie jest dobry pomysł. Jestem strasznie głodna.

Chwilę później siedzieliśmy już w hotelowej restauracji. Elegancki wystrój idealnie komponował się z resztą hotelu. Zawodnicy dostali dyspense i mogli wybrać z kart dań cokolwiek chcą. Usiedliśmy przy okrągłym stoliku razem z Aśką, Bartkiem, Pitem i Krzyśkiem. Przestudiowaliśmy menu i zamówiliśmy dania.
- a ty Madziuchno jak zwykle porcję dla krasnali - zauważył Igła, gdy kelner przyniósł nam dania.
- za to o dziwo wziąłeś porcję diabelsko kaloryczną.
- Krzysiu będzie musiał dużo ćwiczyć z żoną - zaśmiał się Kurek, po czym od razu został spiorunowany wzrokiem przez swoją dziewczynę.
Pożyczyliśmy sobie smacznego i zajęliśmy się konsumowaniem naszych 'syto' zastawionych półmisków.
Zaraz po kolacji chłopaki poszli na jakąś naradę z trenerem. A my z Joanną zaszyłyśmy się w pokoju 214 na babskie plotki. Krótko trwało nasze szczęście, bo chwilę później do pomieszczenia wpadło stado rozpędzonych dwu-metrowców.
- zbierać się dziewczęta, idziemy na plaże ! - krzyknął widocznie podekscytowany Kubiak.
- na plaże?! Z tego co wiem jutro wcześniej wstajecie - pouczyła ich moja przyjaciółka. Aśka strasznie zgrała się z chłopakami.
- pani Kurek niech pani się nie martwi wszystko pod kontrolą - zaśmiał się Zibi.
- Ja ci dam panią Kurek ! - Asia rzuciła się na Bartmana i ganiała się z nim po całym pokoju dopóki Bartek ich nie rozłączył.
- a trenerzy o tym wiedzą? - wtrąciłam się
- trenerzy, weź mnie nie rozśmieszaj - prychnął Winiar.
- trenerzy nigdy nie dowiedzą się o tym naszym małym wybryku. Buahahaha - swoim jakzjd złowieszczym śmiechem podzielił się z nami Piter.
- chłopaki co wy znowu wykombinowaliście ? - zmierzyłam ich wzrokiem
- my nic - Możdżonek podniósł ręce do góry - tylko Guma trochę namieszał.
- Paweł.. czekam na wyjaśnienia - założyłam ręce na klatce piersiowej
- no więc - zaczął - podmieniłem im ich witaminki na środki usypiające.
Moje oczy wyskoczyły z orbit, a szczęka wylądowała na podłodze. On, wspaniały rozgrywający, który sprawia wrażenie grzecznego, poukładanego faceta, podmienił swoim przełożonym tabletki. Takie rzeczy tylko w polskiej reprezentacji.
- no tracimy nasz cenny czas - ponaglił nas Ruciak.

Całą gromadą ruszyliśmy w stronę gdańskiego wybrzeża. Chłopaki poubierali kaptury, czapki z daszkiem i okulary przeciwsłoneczne aby nikt ich nie rozpoznał. Życzę powodzenia. Bo kto normalny ubiera okulary przeciwsłoneczne w nocy.
- idę na plaże, na plaże, idę na plaże, na plaże, idę na plaże, na plaże, idę tatatadata - Winiar i Zbyszek postanowili sprawdzić który z nich ma większy talent wokalny wydzierając się na pół Gdańska i oznajmiając przy tym, że idą na plaże. No ciekawe, niby po co gdańszczanom ta jakże ważna informacja.
- w kieszeni mam podartę dziesięć złotych... - zaczął swoją solówkę Michał.
Wszyscy momentalnie przyspieszyli kroku, zostawiając naszych utalentowanych śpiewaków w tyle.
- ja się do niego nie przyznaje - mruknął Dziku wskazując na Bartmana
- a ja chyba zrezygnuje z grania w Skrze i wyjadę jak najdalej - burknął Zatorski przysłuchując się jękom bełchatowskiego przyjmującego o nienagannie pięknych oczach.
- Zati ciebie i tak nikt nie zna - pocieszył go Łukasz
- mnie nikt nie zna? - oburzył się - sądzicie że nie mam fanów?!
Siatkarze spojrzeli jeden na drugiego po czym poruszyli swoimi łepetynami w górę i w dół, czym pokazali że zgadzają się ze stwierdzeniem młodego libero.
- oj Pawełku dla mnie jesteś najlepszy - zarzuciław swoją dłoń na jego ramię i szeroko się uśmiechnęłam.
- dzięki Madzia, wiem że kłamiesz, ale chociaż masz dobre chęci
- mam pomysł - krzyknęłam niczym Kolumb gdy odkrył Amerykę, choć nie mam pojęcia czy on wtedy krzyczał, no ale mniejsza o to. Więc krzyknęłam tak głośno że aż nasi utalentowani x'fajtersi skończyli swój pokaz - zaraz sprawdzimy czy nasz mały Pawełek jest popularny. Tylko reszta niech lepiej się gdzieś schowa - poleciłam.
Chłopaki zgodnie przystali na moją propozycje i ukryli się gdzieś za rogiem kamienicy. Akurat rynkiem przechodziła dość duża grupka młodzieży. Więc przedstawienie czas zacząć.
- Aśka - szturchnęłam przyjaciółkę - czy to ten młody, przystojny i utalentowany - tak wiem trochę przesadziłam, ale ku chwale ojczyźnie, matko - libero. No ten który gra w tym świetnym bełchatowskim klubie. W tym co Michał Winiarski - grupka młodzieży zmierzyła nas wzrokiem i z uwagą przysłuchiwała się naszej rozmowie.
- myślisz, że to jest ten wielki libero Paweł Zatorski?
- jestem tego w stu procentach pewna. A wiesz jak trudno dostać jego autograf?
- więc na co czekamy ! - chwyciłam Aśkę za rękę i pobiegłyśmy w stronę siedzącego na ławeczce Zatiego. Zachowywałyśmy się niczym napalone hotki. Zaraz za nami, tak jak przypuszczałam, zleciała się gdańska młodzież. Każdy poprosił o autograf i zdjęcie. Paweł dumnie pozował i rozdawał swoje cenne podpisy.
- nie ma tak. Za bardzo mu słodziłyście - mruknął niezadowolony Ignaczak. Na osłode starszego libero obsypałyśmy go z Aśką buziakiem w policzek.
- dojdziemy w końcu do tej plaży czy nie ? - zapytał zniecierpliwiony Bartek.
- a tu ci się nie podoba ? - zaśmiał się Jarosz.

piątek, 28 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 31.

Obudziły mnie czułe pocałunki, które Łukasz nieprzerwanie składał na mojej szyi i ramionach. Uśmiechnęłam się i ułożyłam dłoń na jego policzku delikatnie go gładząc.
- takie poranki to ja lubię - wyszeptałam wtulając się w siatkarza
- Kocham Cię - to były najpiękniejsze słowa jakie kiedykolwiek usłyszałam, wypowiedział je z taka troską i oddaniem w głosie - Dzisiaj nocujesz u mnie, okeej ? Rano odwieziesz mnie do Warszawy .. - rozmarzył się.
- Z wielką chęcią, ale przecież mam zajęcia.
- o to się nie martw. Wiesz, że będę za tobą cholernie tęsknił ? - przytulił mnie.
Poleżeliśmy chwilę, a potem zaczęłam zbierać się na zajęcia.Zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy na uczelnię. Zanim weszłam do budynku napadła na mnie Aśka, a Łukasza otoczyło stadko fanów. To chyba pierwszy raz odkąd podwozi mnie na wykłady.
- noo opowiadaj - nalegała Aśka, gdy już usiadłyśmy w sali wykładowej
- ale o czym ? - spojrzałam na nią pytającym wzrokiem i zaczęłam notować słowa wykładowcy
Boże, Magda. Czy ty tylko udajesz taką ciemną, czy naprawdę taka jesteś  ? - szturchnęła mnie, przez co literka "k" rozjechała się na pół strony
- byliśmy na kolacji na szczycie wieżowca - rzuciłam i znów wsłuchałam się w słowa profesora.
- wieżowa? ale romantycznie . Emka, co ci jest ? - spytała łapiąc mnie za nadgarstek.
- ech, bo ja nie zniosę naszego rozstania... On wyjedzie na zgrupowanie, a ja zostanę sama
- Będę z tobą dzieliła te same losy - uśmiechnęła się i spojrzała na wyświetlacz telefonu - tylko, że ja mam jeszcze gorzej.
- Bartek ? - próbowałam wyłapać nadawcę wiadomości
- Bartek - odpowiedziała i odpisała na SMS'a.
Zaraz po zajęciach poszłyśmy na trening. Pan Wojtek ciągle był zadowolony, uśmiechał się pod nosem, mruczał sam do siebie. Ale nie dziwię mu się ! We wtorek gramy pierwsze spotkanie, a już trafiliśmy na mocnego,  a nawet bardzo mocnego przeciwnika - faworyta do złotego medalu. Trening był strasznie wyczerpujący. Ćwiczyliśmy każde ustawienie i każdą akcję kilkakrotnie  Ale chyba właśnie o to chodzi. Z każdym dniem stajemy się silniejsze i bardziej zgrane.
Siatkówka jest częścią mojego życia, a bez niej nie miałoby ono sensu.
Gdy tylko opuściłam halę, wypatrzyłam na parkingu auto Łukasza. Pożegnałam się z dziewczynami i skoczyłam do samochodu. Szybko znaleźliśmy się w jego mieszkaniu. Rozgrywający zniknął w kuchni, a ja rozgościłam się w salonie. Na komodzie, koło telewizora zauważyłam nasze wspólne zdjęcie, zrobione przez Ignaczaka w Spale. Wzięłam je do ręki i zaczęłam wspominać wszystkie chwile spędzone z tymi olbrzymami, począwszy od wspaniałej niespodzianki w trakcie meczu, a skończywszy na niespodziewanej imprezie urodzinowej.
W końcu mój osobisty mistrz kuchni skończył swoje popisy i zaprosił mnie do stołu. Odsunął mi krzesełko i zadowolony usiadł po drugiej stronie.
- i jak ?  - zapytał gdy pierwszy kęs jego popisowego dania rozpływał mi się w ustach.
- śmiem twierdzić, że nie zrobiłeś tego sam - zaśmiałam się - przyznaj się !
- oj, i tu się moja kochana mylisz. Zrobiłem to sam ! No chyba, że internet jest jakąś niezwykle ważną pomocą. - wywrócił oczami i zaczął konsumować swoją porcję.
W ciszy dokończyliśmy kolację, po czym przenieśliśmy się do salonu. Usiadłam wygodnie na kanapie, a zaraz za mną poczynił to Łukasz. Otoczył mnie ramieniem i w pełnej ciszy i spokoju przeskakiwaliśmy z kanału na kanał. W tego jakże cudownego zajęcia wyrwał nas dzwonek do drzwi. Żygadło - jako gospodarz domu - poszedł otworzyć. Chwilę stał w korytarzu rozmawiając z gościem po czym rzucił krótkie "zaraz wrócę" i zbiegł na dół. Przez ten czas przeleciałam kolejne 20 kanałów, aż zatrzymałam się na HBO.. akurat leciała komedia "Plan B" z Jennifer Lopez w roli głównej. Po długich przemyśleniach pozostawiłam na tym filmie. Rozłożyłam się wygodnie na sofie,  korzystając z tego, że nie ma Łukasza wyciągnęłam nogi i teraz zamiast w pozycji siedzącej byłam w pozycji leżącej. Po jakiś 5 minutach siatkarz wrócił do mieszkania, zamknął drzwi i ze strasznie cwaniackim, a zarazem tajemniczym uśmiechem rzucił się na mnie. Dosłownie ujmując, się rzucił. Przygniótł mnie swoimi ponad dziewięćdziesięcioma  kilogramami ciała.
- ejj, to boli - krzyknęła i próbowałam zrzucić go z siebie. Po niemałym wysiłku z mojej strony udało mi. Zygadło usiadł obok mnie na kanapie i położył moje nogi na swoich kolanach - gdzie byłeś ?
- zazdrosna ? - zapytał delikatnie gładząc moje uda.
- cholernie - wysyczałam i wbiłam wzrok w telewizor.
- sąsiad kazał mi przestawić samochód, bo zastawiłem jakieś przejście - westchnął - to co oglądamy ?
- Plan B - westchnęłam.
Zaraz po obejrzeniu filmu wzięłam krótki prysznic i w klubowej koszulce z Trentino Volley rzuciłam się na łóżko rozgrywającego. Chwilę później dołączył do mnie również on. Zmęczeni szybko zasnęliśmy.


Rano obudziliśmy się równo z dźwiękiem budzika. Przetarłam oczy i spojrzałam na wyświetlacz telefonu. 5 z minutami. Szybko wstałam i ubrałam się. Czekając aż Lukasz się wyszykuję zaparzyłam nam kawy i zrobiłam kilka tostów. Chwilę później byliśmy już  w drodze do Warszawy. Szczerze mówiąc, nie wiem nawet kiedy minęliśmy tabliczkę z informacją, że jesteśmy w stolicy, ponieważ usnęłam. Gdy tylko się zatrzymaliśmy wzrokiem wypatrzyłam grupkę zbierających się siatkarzy. Wysiadłam z samochodu i nieoczekiwanie ktoś zasłonił mi oczy. Obróciłam się i ujrzałam Aśkę. za nią wlókł się Kuraś z przewieszoną przez ramię torbą sportową i dość sporych rozmiarów walizką. A taką walizkę mogła mieć tylko jedna osoba, a mianowicie moja Joanna.
- Aśka, jedziesz z nimi?  - spytałam lekko zdezorientowana
- Jadę - odrzekła - a co najlepsze ty również.
- no chyba nie - westchnęłam.
- no chyba ty - wyszczerzył się łóżkach i wyjął z bagażnika walizkę.. Moją, prywatną walizkę.
- co to ma być ? - krzyknęłam
- to był jego pomysł ! - Aśka podniosła ręce do góry po czym wskazała na rozgrywającego.
- Łukasz, wytłumaczysz mi to ?
- już się robi - uśmiechnął się i stanął naprzeciwko mnie - jedziesz  z nami do Gdańsk.. Aśka wczoraj przyniosła mi twoją walizkę.. pamiętasz jak powiedziałem Ci, że sąsiad kazał mi przestawić auto ..?
- ja z wami kiedyś zwariuje - jęknęłam.
Po chwili podeszła do nas reszta siatkarzy. Przywitałam się z każdym, po czym zjawił się trener Anastasi. Sprawdził listę obecności i wpuścił wszystkich do autokaru. Chłopaki zajęli się bagażami, a my z Asicą zajęłyśmy najlepsze miejscówki. Usiadłyśmy oczywiście razem.
- o nie tak nie będzie - krzyknął Kurek i podniósł Aśkę do góry, kładąc ją dopiero na następnym siedzeniu.
Zapowiada się bardzo ciekawy weekend.

wtorek, 25 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 30.

Szybko wstałam i otarłam wilgotne policzki. Podbiegłam do Łukasza i mocno się do niego przytuliłam. Zaskoczony uniósł brwi do góry i już miał zamiar coś powiedzieć, ale przerwałam mu wpijając się w jego usta. Nie potrzebowałam jego pytań i jego tłumaczeń. Chciałam tylko jego bliskości i ciepła. W jego ramionach czuję się nie tylko bezpiecznie ale również wyjątkowo. Bo przecież światowej sławy siatkarz może mieć każdą, Hiszpankę, Włoszkę, Meksykankę, Japonkę, Niemkę, Amerykankę, Brytyjkę... a wybrał mnie. Szarą, nudną Polkę. Codziennie spacerując mijamy na ulicach dziesiątki o wiele ładniejszych ode mnie dziewczyn. Każdy facet od razu obrócił by się za taką kobietą. Ale Łukasz tego nie robi. Mocno ściska moją dłoń i posyła mi ciepły uśmiech. Uśmiech, w którym od dawna się kocham. Nawet gdy jeszcze się nie poznaliśmy, gdy tylko mogłam śnić o przyjaźni z jakimkolwiek siatkarzem, oglądając mecze polskiej reprezentacji zachwycałam się oczami Winiarskiego, spokojem Możdżonka, opanowaniem Nowakowskiego, euforią Kurka, atakami Bartmana i uśmiechem Żygadło. Teraz, gdy mam ich przy sobie i mogę rozkoszować się ich atutami, co krok odkrywam ich nowe zalety. Piotrek nie jest taki Cichy jak to wszyscy myślą, Zibi jest prawdziwym flirciarzem o duszy romantyka, a wspaniały Zagumny minął się ze swoim powołaniem. I co ? Wydaje Ci się, że wszystko o nich wiesz? Mi też się tak wydawało... a tu los robi nam psikusy i codziennie odkrywamy ich wady i zalety. Ale chyba właśnie na tym polega przyjaźń, na poznawaniu siebie od podstaw. Wiem, że siatkarze zaskoczą mnie jeszcze nie raz, ale jestem na to gotowa, bynajmniej tak sądzę.
- przebieraj się zabieram Cię na lomantyczną kolację - zaśmiał się i ciągnąc mnie za rękę dotarliśmy do mojej sypialni. 
- lomantyczną, powiadasz ? - stanęłam przed szafą i 'wyrzuciłam' z niej moje spódniczki 
- jak dla mnie możesz ubrać spodnie - uśmiechnął się i z powrotem ułożył w mojej szafie krótkie kiecki - jakbyś miała wybierać spódniczkę nie zdążylibyśmy nawet na 24. 
- Łukasz ! - spiorunowałam go wzrokiem i wygoniłam z pokoju. 
Jeszcze raz przegrzebałam całą moją szafę, aż w końcu wybrałam idealną krótką, beżowa sukienkę. Wsunęłam moje bose stopy w szpilki podobnego koloru co sukienka. W łazience przeczesałam włosy i pociągnęłam rzęsy czarnym tuszem. Przejechałam błyszczykiem po ustach i z uśmiechem na twarzy opuściłam moją sypialnię. W salonie czekał już Łukasz. Zdążył się przebrać. Bluzę zastąpił koszulą w kratę. Nie ma co się dziwić, przecież on wozi całą garderobę  w bagażniku. 
- ślicznie wyglądasz - uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek.
- powiedziałabym to samo o Tobie, ale musiałabym skłamać - zaśmiałam się, po czym dostałam od niego łokciem w brzuch - za co to ?
- foch z przytupem i melodyjką - założył ręce na klatkę piersiową i oparł się o ścianę.
- czy my przypadkiem nie mieliśmy gdzieś jechać ? - podeszłam do niego i oparłam swoje dłonie na jego torsie.
- nie przypominam sobie - zamknął oczy i udawał obrażonego.
-ach Ci faceci - wywróciłam oczami - bardziej niezdecydowani niż kobiety.
- czeeeeeekaaam - wtrącił Łukasz
- na co ? - uniosłam brwi do góry i zmarszczyłam czoło. Zmierzył mnie wzrokiem. Westchnęłam i musnęłam jego policzek. On jednak nieugięty stał pod ścianą.
- ekhem - chrząknął.
Już po chwili złączyliśmy nasze usta w namiętnym pocałunku. Chwycił moją dłoń i splótł nasze palce. W wyśmienitych humorach opuściliśmy mieszkanie i udaliśmy się na parking.
- powiesz mi w końcu gdzie jedziemy ? - spytałam, gdy już wyjechaliśmy na główne ulice Rzeszowa.
- wszystko w swoim czasie kochanie - przejechał swoją ręką po mojej nodze.
Pokręciłam głową i włączyłam radio. W błogiej ciszy niesieni słowami jednej z kultowych piosenek ubiegłej dekady dotarliśmy do jakże upragnionego celu, który dla mnie nadal pozostawał niespodzianką.
Zaparkowaliśmy pod strasznie wysokim szklanym wieżowcem. Łukasz wyszedł z samochodu dając mi znak że mam poczekać. Okrążył auto i otworzył mi drzwi. Chwycił jego dłoń i wysiadłam. Dało się tylko słyszeć dźwięk włączenia alarmu, po czym zniknęliśmy za szklanymi drzwiami.
- więc, jesteśmy wewnątrz najwyższego budynku w Rzeszowie. Mierzy on..
- źródło Wikipedia - wtrąciłam.
Weszliśmy do windy, również szklanej. Po opuszczeniu klaustrofobicznego pomieszczenia wymiarów 2 metry na 2 metry zatrzymaliśmy się przy pewnym mężczyźnie. Wyglądał na jakieś 40 lat. Łukasz zamienił z nim dwa słowa, po czym ruszyliśmy za facetem. Otworzył drzwi, a moim oczom ukazała się panorama Rzeszowa. Stałam na dachu najwyższego budynku miasta. Żygadło podziękował mężczyźnie i chwytając mnie za rękę zaprowadził do jedynego stolika, ustawionego na samym środku ogromnego, płaskiego dachu. Odsunął moje krzesełko, a gdy tylko na nim usiadłam podszedł do swojego i z wielkim uśmiechem na twarzy usiadł na przeciwko mnie. Po chwili przez drzwi wszedł kelner z kolacją. Postawił przed nami dania i życząc smacznego zniknął w ten sam sposób w jaki się pojawił. Uśmiechnęliśmy się do siebie i zabraliśmy się za jedzenie. Popiliśmy wszystko krystaliczną wodą. Chwilę później znów pojawił się kelner i zabrał brudne naczynia. Łukasz szepnął mu jakieś dwa słówka, po  czym zaraz na całym dachu rozbrzmiała wolna piosenka.
- można prosić ? - podszedł do mnie i wyciągnął dłoń. Jego uśmiechowi nie można się oprzeć.
Podałam mu swoją dłoń i ruszyliśmy w tany. Wtuleni w siebie kołysaliśmy się  w rytm muzyki.
Nagle ni stąd ni zowąd poczułam zimne krople na swoim karku. Przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. Podniosłam głowę do góry i całą moją twarz oblały krople deszczu. Nie zważając na coraz bardziej natarczywą ulewę staliśmy wtuleni w siebie.
- wiesz o czym zawsze marzyłam - szepnęłam. Już miałam kończyć, ale Łukasz odwrócił mnie przodem do siebie i unosząc mój podbródek ku górze namiętnie pocałował - właśnie o tym - dodałam i ponownie wtuliłam się w jego klatkę piersiową.
- przepraszam, ale nie miałem pomysłu na to co mogę Ci kupić - powiedział mocniej mnie obejmując.
- nic nie szkodzi. Dla mnie największym prezentem jest Twoja obecność.
Przestaliśmy tak dobre 15 minut, aż w końcu każdy milimetr kwadratowy naszego ciała poczuł deszcz. Przemoknięci do suchej nitki opuściliśmy wieżowiec.
Gdy tylko dotarliśmy do mojego mieszkania zdjęłam mokre ubrania i w koszulce Łukasza weszłam do salonu. Siatkarz również zdążył się przebrać. Ale nie na długo pozostaliśmy w ubraniach. Chwilę później byliśmy już całkiem nadzy.