piątek, 28 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 31.

Obudziły mnie czułe pocałunki, które Łukasz nieprzerwanie składał na mojej szyi i ramionach. Uśmiechnęłam się i ułożyłam dłoń na jego policzku delikatnie go gładząc.
- takie poranki to ja lubię - wyszeptałam wtulając się w siatkarza
- Kocham Cię - to były najpiękniejsze słowa jakie kiedykolwiek usłyszałam, wypowiedział je z taka troską i oddaniem w głosie - Dzisiaj nocujesz u mnie, okeej ? Rano odwieziesz mnie do Warszawy .. - rozmarzył się.
- Z wielką chęcią, ale przecież mam zajęcia.
- o to się nie martw. Wiesz, że będę za tobą cholernie tęsknił ? - przytulił mnie.
Poleżeliśmy chwilę, a potem zaczęłam zbierać się na zajęcia.Zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy na uczelnię. Zanim weszłam do budynku napadła na mnie Aśka, a Łukasza otoczyło stadko fanów. To chyba pierwszy raz odkąd podwozi mnie na wykłady.
- noo opowiadaj - nalegała Aśka, gdy już usiadłyśmy w sali wykładowej
- ale o czym ? - spojrzałam na nią pytającym wzrokiem i zaczęłam notować słowa wykładowcy
Boże, Magda. Czy ty tylko udajesz taką ciemną, czy naprawdę taka jesteś  ? - szturchnęła mnie, przez co literka "k" rozjechała się na pół strony
- byliśmy na kolacji na szczycie wieżowca - rzuciłam i znów wsłuchałam się w słowa profesora.
- wieżowa? ale romantycznie . Emka, co ci jest ? - spytała łapiąc mnie za nadgarstek.
- ech, bo ja nie zniosę naszego rozstania... On wyjedzie na zgrupowanie, a ja zostanę sama
- Będę z tobą dzieliła te same losy - uśmiechnęła się i spojrzała na wyświetlacz telefonu - tylko, że ja mam jeszcze gorzej.
- Bartek ? - próbowałam wyłapać nadawcę wiadomości
- Bartek - odpowiedziała i odpisała na SMS'a.
Zaraz po zajęciach poszłyśmy na trening. Pan Wojtek ciągle był zadowolony, uśmiechał się pod nosem, mruczał sam do siebie. Ale nie dziwię mu się ! We wtorek gramy pierwsze spotkanie, a już trafiliśmy na mocnego,  a nawet bardzo mocnego przeciwnika - faworyta do złotego medalu. Trening był strasznie wyczerpujący. Ćwiczyliśmy każde ustawienie i każdą akcję kilkakrotnie  Ale chyba właśnie o to chodzi. Z każdym dniem stajemy się silniejsze i bardziej zgrane.
Siatkówka jest częścią mojego życia, a bez niej nie miałoby ono sensu.
Gdy tylko opuściłam halę, wypatrzyłam na parkingu auto Łukasza. Pożegnałam się z dziewczynami i skoczyłam do samochodu. Szybko znaleźliśmy się w jego mieszkaniu. Rozgrywający zniknął w kuchni, a ja rozgościłam się w salonie. Na komodzie, koło telewizora zauważyłam nasze wspólne zdjęcie, zrobione przez Ignaczaka w Spale. Wzięłam je do ręki i zaczęłam wspominać wszystkie chwile spędzone z tymi olbrzymami, począwszy od wspaniałej niespodzianki w trakcie meczu, a skończywszy na niespodziewanej imprezie urodzinowej.
W końcu mój osobisty mistrz kuchni skończył swoje popisy i zaprosił mnie do stołu. Odsunął mi krzesełko i zadowolony usiadł po drugiej stronie.
- i jak ?  - zapytał gdy pierwszy kęs jego popisowego dania rozpływał mi się w ustach.
- śmiem twierdzić, że nie zrobiłeś tego sam - zaśmiałam się - przyznaj się !
- oj, i tu się moja kochana mylisz. Zrobiłem to sam ! No chyba, że internet jest jakąś niezwykle ważną pomocą. - wywrócił oczami i zaczął konsumować swoją porcję.
W ciszy dokończyliśmy kolację, po czym przenieśliśmy się do salonu. Usiadłam wygodnie na kanapie, a zaraz za mną poczynił to Łukasz. Otoczył mnie ramieniem i w pełnej ciszy i spokoju przeskakiwaliśmy z kanału na kanał. W tego jakże cudownego zajęcia wyrwał nas dzwonek do drzwi. Żygadło - jako gospodarz domu - poszedł otworzyć. Chwilę stał w korytarzu rozmawiając z gościem po czym rzucił krótkie "zaraz wrócę" i zbiegł na dół. Przez ten czas przeleciałam kolejne 20 kanałów, aż zatrzymałam się na HBO.. akurat leciała komedia "Plan B" z Jennifer Lopez w roli głównej. Po długich przemyśleniach pozostawiłam na tym filmie. Rozłożyłam się wygodnie na sofie,  korzystając z tego, że nie ma Łukasza wyciągnęłam nogi i teraz zamiast w pozycji siedzącej byłam w pozycji leżącej. Po jakiś 5 minutach siatkarz wrócił do mieszkania, zamknął drzwi i ze strasznie cwaniackim, a zarazem tajemniczym uśmiechem rzucił się na mnie. Dosłownie ujmując, się rzucił. Przygniótł mnie swoimi ponad dziewięćdziesięcioma  kilogramami ciała.
- ejj, to boli - krzyknęła i próbowałam zrzucić go z siebie. Po niemałym wysiłku z mojej strony udało mi. Zygadło usiadł obok mnie na kanapie i położył moje nogi na swoich kolanach - gdzie byłeś ?
- zazdrosna ? - zapytał delikatnie gładząc moje uda.
- cholernie - wysyczałam i wbiłam wzrok w telewizor.
- sąsiad kazał mi przestawić samochód, bo zastawiłem jakieś przejście - westchnął - to co oglądamy ?
- Plan B - westchnęłam.
Zaraz po obejrzeniu filmu wzięłam krótki prysznic i w klubowej koszulce z Trentino Volley rzuciłam się na łóżko rozgrywającego. Chwilę później dołączył do mnie również on. Zmęczeni szybko zasnęliśmy.


Rano obudziliśmy się równo z dźwiękiem budzika. Przetarłam oczy i spojrzałam na wyświetlacz telefonu. 5 z minutami. Szybko wstałam i ubrałam się. Czekając aż Lukasz się wyszykuję zaparzyłam nam kawy i zrobiłam kilka tostów. Chwilę później byliśmy już  w drodze do Warszawy. Szczerze mówiąc, nie wiem nawet kiedy minęliśmy tabliczkę z informacją, że jesteśmy w stolicy, ponieważ usnęłam. Gdy tylko się zatrzymaliśmy wzrokiem wypatrzyłam grupkę zbierających się siatkarzy. Wysiadłam z samochodu i nieoczekiwanie ktoś zasłonił mi oczy. Obróciłam się i ujrzałam Aśkę. za nią wlókł się Kuraś z przewieszoną przez ramię torbą sportową i dość sporych rozmiarów walizką. A taką walizkę mogła mieć tylko jedna osoba, a mianowicie moja Joanna.
- Aśka, jedziesz z nimi?  - spytałam lekko zdezorientowana
- Jadę - odrzekła - a co najlepsze ty również.
- no chyba nie - westchnęłam.
- no chyba ty - wyszczerzył się łóżkach i wyjął z bagażnika walizkę.. Moją, prywatną walizkę.
- co to ma być ? - krzyknęłam
- to był jego pomysł ! - Aśka podniosła ręce do góry po czym wskazała na rozgrywającego.
- Łukasz, wytłumaczysz mi to ?
- już się robi - uśmiechnął się i stanął naprzeciwko mnie - jedziesz  z nami do Gdańsk.. Aśka wczoraj przyniosła mi twoją walizkę.. pamiętasz jak powiedziałem Ci, że sąsiad kazał mi przestawić auto ..?
- ja z wami kiedyś zwariuje - jęknęłam.
Po chwili podeszła do nas reszta siatkarzy. Przywitałam się z każdym, po czym zjawił się trener Anastasi. Sprawdził listę obecności i wpuścił wszystkich do autokaru. Chłopaki zajęli się bagażami, a my z Asicą zajęłyśmy najlepsze miejscówki. Usiadłyśmy oczywiście razem.
- o nie tak nie będzie - krzyknął Kurek i podniósł Aśkę do góry, kładąc ją dopiero na następnym siedzeniu.
Zapowiada się bardzo ciekawy weekend.

2 komentarze:

  1. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;D
    Nie wiem Ci ktoś Ci mówił, ale naprawdę piszesz ŚWIETNIE! ;))

    OdpowiedzUsuń