sobota, 29 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 32.

- Oooo Madziuchna z nami jedzie, ale będzie fajnie ! - krzyknął zadowolony Ignaczak, który jak zwykle spóźnił się parę minut.
- tak, Krzychu, też się cholernie cieszę, że Cię widzę - uśmiechnęłam się - nie widzieliśmy się ponad 24 godziny, a ty nie zadzwoniłeś, jestem z Ciebie dumna.
Igła zajął swoje miejsce i wszyscy w skupieniu słuchali 'mowy wstępnej' trenera Anastasiego.
- i mam nadzieję, że codziennie rozciągaliście się choć chwilę - dodał na koniec.
- tak - wyszczerzył się Igła-  co noc z żoną na łóżku.
- Christopher, ja tam nie wnikam co ty robisz nocami z żoną. Mam nadzieję, że nie siedzisz na kanapie z paczką chipsów - wtrącił Andrea - a Ciebie Magdaleno, miło znowu widzieć.
- mi też miło pana widzieć - powiedziałam.
W końcu po tym jak trener 5 razy sprawdził czy aby wszyscy na pewno są autokar odjechał. I nawet myślałam, że trasę Warszawa - Gdańsk przejedziemy w ciszy i spokoju. A to co ? Winiar bawi się w DJ'a, Aśka mizia się z Kurasiem, a Igła przez cały autobus woła 'dRuciak', ponieważ chcę pożyczyć od Michała laptopa. Świat jest bezlitosny, przynajmniej dla mnie. Oparłam się o ramię Łukasz i próbowałam zebrać myśli.
- no widzisz, gdyby nie my siedziałabyś teraz na zajęciach - Żygadło szturchnął mnie w bok
- nie wiem czy to by nie było lepsze. Coś czuje że ten wyjazd nie będzie zbyt udany - jęknęłam
- nie cieszysz się, że z nami jedziesz ? - nachylił swoją twarz i delikatnie przygrywł moją dolną warge.
Pozostawiłam to pytanie bez odpowiedzi, bo poczułam nagłą potrzebę snu. Wtuliłam się w siatkarza, a moje ciężkie powieki opadły na dół. Obudziłam się gdy autobus zatrzymał się na stacji benzynowej. Przetarłam oczy i rozprostmowałam ręce.
- a teraz wszyscy na siku - zarządził Andrea - następny przystanek to dopiero Gdańsk.
Jakoś nie odczuwałam takich typu potrzeb, więc udałam się do małej restauracji. Zamówiłam dwie kawy na wynos. Jedną podałam Aśce, a drugą sama zaczęłam pochłaniać.
- patrz jakie niewdzięczne - usłyszałyśmy głos Kurka - kupiły sobie a nam nie.
Uśmiechnięta podałam kubek Łukaszowi, który nie odmówił i upił łyk czarnego napoju. Bartek popatrzył błagałnym wzrokiem na moją przyjaciółkę.
- o sorry, już wypiłam - uśmiechnęła się i wyrzuciła plastikopodobny kubek do kosza na śmieci. Kuraś mruknął coś pod nosem i wszedł do restauracji. Przybiłam z Aśką piątkę, a po chwili przyjmujący wrócił z podobnym kubkiem, z tym że on zamiast kawy miał czekoladowe latte. Pokazał nam język i czym prędzej zaszył się ze swoim napojem w autobusie.
W końcu wszyscy zebrali się w autokarze i mogliśmy kontynuować naszą podróż. Kierowca zamknął drzwi. Ktoś z głębi autobusu, prawdopodobnie Jarosz, krzyknął że nie ma jeszcze Zatiego. Wszyscy głośno jękneli, ale po chwili zauważyliśmy biegnącego w stronę autobusu Pawła. Pan kierowca wpuścił go do środka.
- no co? Ostatni w kolejce do WC byłem - mruknął i udał się na swoje miejsce.
Opuściliśmy parking i włączyliśmy się do ruchu. Dwie godziny później byliśmy już przed hotelem. Tłum fanów siatkówki czekał przed wejściem. Chłopaki z przymusowym firmowym uśmiechem opuścili autokar. Pragnęli jak najszybciej znaleźć się w pokoju, a tu jeszcze przed nimi kilkanadziesiątk autografów do zrobienia. Chwyciłam swoją walizkę i weszłam do środka. Trener sprawdził swoją magiczną listą. Uśmiechnięty pokręcił głową i podał mi klucz.
- tylko nie szalejcie za bardzo - dodał.
Jak mam szaleć, jak przecież mam pokój z Joanną? No chyba, że oni znowu coś wymyślili..
Recepcjonistka pokierowała mnie do windy, w której natknęłam się na Asice.
- który masz ? - spytała pokazując na kartę do otwierania drzwi.
- 214. A ty ?
- 205.
- wrobili nas - westchnęłam - jakbym ich nie znała to bym się przestraszyła. Ale Asiu spokojnie. Oni dopiero się rozkręcają.
Wjechaliśmy na czwarte piętro i odszukałyśmy nasze pokoje. Joasia poszła w lewo, Ja w prawo. Stanęłam przed pokojem dwieście czternaście i przesunęłam kartę w otworze. Nacisnęłam klamkę i rozejrzajam się po pokoju. Na prawo wielkie podwójne łóżko, na przeciwko niego dębówa komoda, na której stoi telewizor. Wyjście na balkon przysłonięte białą, gładką firaną. Bordowe zasłony idealnie komponowały się z wnętrzem. Na lewo drzwi do łazienki, na prawo wielka szafa z lustrem. Odstawiłam walizkę i udałam się do łazienki. Na środku stała wielka wanna. W rogu prysznic. W wyposażeniu jak zwykle ubikacja i umywalki. Jasno beżowe kafelki nadawały pomieszczeniu ciepła.
- podoba się ? - Łukasz położył swoje dłonie na moich biodrach i delikatnie muskał moją szyję swoimi wargami.
- bardzo - obróciłam się i ucałowałam jego usta.
- no gołąbeczki idziemy na kolację - krzyknął z korytarza nie kto inny jak nasz kochany Igiełka.
- a może odpuścimy sobie kolację ? - zaproponował Łukasz
- to nie jest dobry pomysł. Jestem strasznie głodna.

Chwilę później siedzieliśmy już w hotelowej restauracji. Elegancki wystrój idealnie komponował się z resztą hotelu. Zawodnicy dostali dyspense i mogli wybrać z kart dań cokolwiek chcą. Usiedliśmy przy okrągłym stoliku razem z Aśką, Bartkiem, Pitem i Krzyśkiem. Przestudiowaliśmy menu i zamówiliśmy dania.
- a ty Madziuchno jak zwykle porcję dla krasnali - zauważył Igła, gdy kelner przyniósł nam dania.
- za to o dziwo wziąłeś porcję diabelsko kaloryczną.
- Krzysiu będzie musiał dużo ćwiczyć z żoną - zaśmiał się Kurek, po czym od razu został spiorunowany wzrokiem przez swoją dziewczynę.
Pożyczyliśmy sobie smacznego i zajęliśmy się konsumowaniem naszych 'syto' zastawionych półmisków.
Zaraz po kolacji chłopaki poszli na jakąś naradę z trenerem. A my z Joanną zaszyłyśmy się w pokoju 214 na babskie plotki. Krótko trwało nasze szczęście, bo chwilę później do pomieszczenia wpadło stado rozpędzonych dwu-metrowców.
- zbierać się dziewczęta, idziemy na plaże ! - krzyknął widocznie podekscytowany Kubiak.
- na plaże?! Z tego co wiem jutro wcześniej wstajecie - pouczyła ich moja przyjaciółka. Aśka strasznie zgrała się z chłopakami.
- pani Kurek niech pani się nie martwi wszystko pod kontrolą - zaśmiał się Zibi.
- Ja ci dam panią Kurek ! - Asia rzuciła się na Bartmana i ganiała się z nim po całym pokoju dopóki Bartek ich nie rozłączył.
- a trenerzy o tym wiedzą? - wtrąciłam się
- trenerzy, weź mnie nie rozśmieszaj - prychnął Winiar.
- trenerzy nigdy nie dowiedzą się o tym naszym małym wybryku. Buahahaha - swoim jakzjd złowieszczym śmiechem podzielił się z nami Piter.
- chłopaki co wy znowu wykombinowaliście ? - zmierzyłam ich wzrokiem
- my nic - Możdżonek podniósł ręce do góry - tylko Guma trochę namieszał.
- Paweł.. czekam na wyjaśnienia - założyłam ręce na klatce piersiowej
- no więc - zaczął - podmieniłem im ich witaminki na środki usypiające.
Moje oczy wyskoczyły z orbit, a szczęka wylądowała na podłodze. On, wspaniały rozgrywający, który sprawia wrażenie grzecznego, poukładanego faceta, podmienił swoim przełożonym tabletki. Takie rzeczy tylko w polskiej reprezentacji.
- no tracimy nasz cenny czas - ponaglił nas Ruciak.

Całą gromadą ruszyliśmy w stronę gdańskiego wybrzeża. Chłopaki poubierali kaptury, czapki z daszkiem i okulary przeciwsłoneczne aby nikt ich nie rozpoznał. Życzę powodzenia. Bo kto normalny ubiera okulary przeciwsłoneczne w nocy.
- idę na plaże, na plaże, idę na plaże, na plaże, idę na plaże, na plaże, idę tatatadata - Winiar i Zbyszek postanowili sprawdzić który z nich ma większy talent wokalny wydzierając się na pół Gdańska i oznajmiając przy tym, że idą na plaże. No ciekawe, niby po co gdańszczanom ta jakże ważna informacja.
- w kieszeni mam podartę dziesięć złotych... - zaczął swoją solówkę Michał.
Wszyscy momentalnie przyspieszyli kroku, zostawiając naszych utalentowanych śpiewaków w tyle.
- ja się do niego nie przyznaje - mruknął Dziku wskazując na Bartmana
- a ja chyba zrezygnuje z grania w Skrze i wyjadę jak najdalej - burknął Zatorski przysłuchując się jękom bełchatowskiego przyjmującego o nienagannie pięknych oczach.
- Zati ciebie i tak nikt nie zna - pocieszył go Łukasz
- mnie nikt nie zna? - oburzył się - sądzicie że nie mam fanów?!
Siatkarze spojrzeli jeden na drugiego po czym poruszyli swoimi łepetynami w górę i w dół, czym pokazali że zgadzają się ze stwierdzeniem młodego libero.
- oj Pawełku dla mnie jesteś najlepszy - zarzuciław swoją dłoń na jego ramię i szeroko się uśmiechnęłam.
- dzięki Madzia, wiem że kłamiesz, ale chociaż masz dobre chęci
- mam pomysł - krzyknęłam niczym Kolumb gdy odkrył Amerykę, choć nie mam pojęcia czy on wtedy krzyczał, no ale mniejsza o to. Więc krzyknęłam tak głośno że aż nasi utalentowani x'fajtersi skończyli swój pokaz - zaraz sprawdzimy czy nasz mały Pawełek jest popularny. Tylko reszta niech lepiej się gdzieś schowa - poleciłam.
Chłopaki zgodnie przystali na moją propozycje i ukryli się gdzieś za rogiem kamienicy. Akurat rynkiem przechodziła dość duża grupka młodzieży. Więc przedstawienie czas zacząć.
- Aśka - szturchnęłam przyjaciółkę - czy to ten młody, przystojny i utalentowany - tak wiem trochę przesadziłam, ale ku chwale ojczyźnie, matko - libero. No ten który gra w tym świetnym bełchatowskim klubie. W tym co Michał Winiarski - grupka młodzieży zmierzyła nas wzrokiem i z uwagą przysłuchiwała się naszej rozmowie.
- myślisz, że to jest ten wielki libero Paweł Zatorski?
- jestem tego w stu procentach pewna. A wiesz jak trudno dostać jego autograf?
- więc na co czekamy ! - chwyciłam Aśkę za rękę i pobiegłyśmy w stronę siedzącego na ławeczce Zatiego. Zachowywałyśmy się niczym napalone hotki. Zaraz za nami, tak jak przypuszczałam, zleciała się gdańska młodzież. Każdy poprosił o autograf i zdjęcie. Paweł dumnie pozował i rozdawał swoje cenne podpisy.
- nie ma tak. Za bardzo mu słodziłyście - mruknął niezadowolony Ignaczak. Na osłode starszego libero obsypałyśmy go z Aśką buziakiem w policzek.
- dojdziemy w końcu do tej plaży czy nie ? - zapytał zniecierpliwiony Bartek.
- a tu ci się nie podoba ? - zaśmiał się Jarosz.

1 komentarz: