sobota, 5 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 36.

- no nie mów, że mnie nie poznajesz.. - mężczyzna uśmiechnął się przyjaźnie - Magda, tak ?
- taaaak - odpowiedziałam niepewnie.
- Krzysiek, wpadliśmy na siebie w centrum handlowym. Wylałem twoją kawę - zaczął tłumaczyć. I wtedy też mnie olśniło.. miałam do niego zadzwonić po powrocie ze Spały, ale zapomniałam.
- ach tak kojarzę - zabrzmiałam jakbym właśnie dokonała przełomowego odkrycia - co tutaj robisz?
- a tak się składa, że Krzysiek Ignaczak jest moim szwagrem. A, że nie jest dziś zdolny do gry moja siostrunia poleciała się nim opiekować, a mi zostawiła na głowię siostrzeńców.
- słyszałam co się wydarzyło Krzysztofowi - próbowałam zachować powagę, ale na samo wspomnienie jego głupoty uśmiech mimowolnie pojawiał mi się na twarzy
- a ty co tutaj robisz ?
- a tak się składa, że jeden z tych emerytów rozciągających się na boisku jest moim chłopakiem - zaśmiałam się.
- niech zgadnę. Kurek ?
- Bartka, strzałą amora ustrzeliła moja przyjaciółka - pokazałam mu język i wyciągnęłam z torebki reprezentacyjną koszulkę z numerem 15.
- uhuhuhuhuh. Żygadło. Szczęściarz z niego.
Poczułam jak lekko się rumienie. Przeprosiłam Krzyśka i udałam się do łazienki. Załatwiłam potrzebę fizjologiczną, po czym zmieniłam koszulę, na koszulkę z nazwiskiem mojego ulubionego siatkarza, bo jakże mogło być inaczej. Poprawiłam jeszcze włosy i z powrotem weszłam na halę. Akurat prezentowano wyjściowe szóstki. Oczywiście u nas na boisko wyszedł : Żygadło, Kurek, Bartman, Winiarski, Nowakowski, Możdżonek i ku wielkiemu zdziwieniu publiczności Zatorski. Po przeciwnej stronie boiska ustawili się : Masterangelo, Bari, Łasko, Zaytsev, Savani, Buti, Travica.
Spotkanie rozpoczęło się. Po długim pięciosetowym pojedynku, po pięknych akacjach po obu stronach siatki, lepszą drużyną okazali się gospodarze. Zawodnicy podziękowali sobie za mecz i kibicom za doping. Hala zaczęła pustoszeć, zostały tylko spore grupy czekające na zdjęcia i autografy. Pociągnęłam Dryję, za rękaw i zaciągnęłam ją w stronę szatni. Dzięki Ci Panie za te super wejściówki. Weszłyśmy to jeszcze pustej szatni. Przegrzebałam szafkę Łukasza, aż w końcu znalazłam jakiegoś batonika i napój energetyczny. Byłam strasznie głodna. Usiadłam pod ścianą i zaczęłam konsumować mój jakże zdrowy posiłek.
- te napoje powodują raka - pouczała mnie Aśka.
- a ty co ? medycynę studiujesz ?
- nie, ale blisko. - uśmiechnęła się - bliżej niż ty, pani psycholożko - wytknęła w moją stronę swój język.
- tak, Asica, wiem, że masz kolczyk w języku, nie musisz się już tak chwalić - zaśmiałam się.
Do szatni wpadli siatkarze. Nie zwracając uwagi na dwie niewiasty siedzące na przeciwko nich zaczęli swoje dzikie świętowanie. A to przecież był tylko mecz towarzyski.. Ciekawe co się dzieje, jak wygrają jakieś ważne spotkanie. Współczuje Anastasiemu, że musi męczyć się z tymi debilami.
- chłopaki... - jęknął Ruciak.. jedyny normalny, który nas zauważył.
- o dziewczynki jak malinki - mruczał pod nosem Kurek
- Siurak, co ty piłeś ? - wrzasnęła Aśka. A muszę wam powiedzieć, że moja przyjaciółka to ma głos. Bartek aż wzdrygnął i z maślanymi oczkami popatrzył na swoją ukochaną.
- kto mi wypił red bulla ?! - czyli, co Zibi ma jednak mocniejszy głos niż Dryja, a ja pomyliłam szafki.. fajnie fajnie - i gdzie mój batonik ?! Madzia, czy to ty wypiłaś mi ostatniego red bulla i zjadłaś batonika ?
- no sorry, no. Myślałam, że to szafka Ziomka -  broniłam się, a argumenty to miałam mocne, co nie ? Pół reprezentacji zaczęło śmiać się z mojej głupoty. I nawet sam poszkodowany zaszczycił nas swoim śmiechem.
Zagoniłam ich pod prysznic i wszyscy co do jednego przeszli do sąsiedniego pomieszczenia. Słychać było tylko ich wrzaski, zwane przez nich samych śpiewem i lecącą wodą. Jako pierwszy wyszedł Kubiak. Biedactwo zapomniało świeżych dresów i przywitał nas w samym ręczniku okalającym jego biodra. Na nasze nieszczęście ów ręcznik zahaczył się o klamkę i delikatnie osunął się z jego ciała. Odruchowo zasłoniłyśmy z Dryją oczy. Ale wiecie niby obracamy się w ich towarzystwie, ale jesteśmy też ich fankami płci pięknej, więc nasza kobiecość odezwała się w nas i przez palce obserwowałyśmy naszego Dzika. Speszony zabrał ubrania i zniknął. Cicho zachichotałyśmy, ale po chwili ogarnęłyśmy się bo z łaźni wyszedł Łukasz. Podszedł do mnie i namiętnie pocałował.
- a oni znowu się liżą - westchnął załamany Piotruś.
Tuż za środkowym wyszedł Bartman. A jak to Zibi ma już w zwyczaju zaczął naśmiewać się z biednego, samotnego Nowakowskiego. Czasem żal mi chłopaka i mam ochotę wstrząsnąć nim i nagadać mu, bo przecież tyle dziewczyn spotyka każdego dnia na swojej drodze, ale on ciągle tłumaczy się, że jeszcze nie spotkał tej właściwej. Ach Ci mężczyźni. Przecież jak nie zaryzykuje to się nie przekonana czy to ta jedyna.
Szatnia ponownie zaczęła zapełniać się siatkarzami. Gdy wszyscy już się odświeżyli zebraliśmy swoje rzeczy i wyszliśmy na korytarz. Tam czekali już Włosi. Zmierzyłam ich wzrokiem, wszystkich po kolei. A muszę wam powiedzieć, że jest na czym oko zawiesić. Makaroniarze zaprosili nas na imprezę w jednym z gdańskich klubów. Bez wahania przyjęliśmy propozycję. Pytali się jeszcze co tam u Igły i gratulowali Zatiemu wspaniałej gry. No tak, chłopak na prawdę poradził sobie. Bronił nie gorzej niż Krzysiek. Niestety musieliśmy przerwać rozmowę z włoskimi siatkarzami bo Andrea zarządził zbiórkę pod autokarem. Co z tego, że my stoimy już na tym dworze piętnaście minut jak nie ma ani kierowcy, ani sztabu.
- jak zwykle, nas wystawili - Jarski otarł mistyczną łzę z policzka
- życie.. - podsumował Możdżonek
- we are the champnions !!! - wydzierał się trochę nietrzeźwy Bartosz.
- co on pił ? - dopytywałam na boku Łukasza.
- no właśnie nie wiem... - westchnął
- ale ja wiem - krzyknął uradowany Zibi  - miał w butelce resztki wody więc dolałem mu czegoś mocniejszego.
- Bartman, ty idioto ! - przybiłam sobie plaskacza w czoło.
- nie wybijaj sobie tych szarych komórek - wtrącił Winiarski - i tak nie masz ich już za dużo.
- Michaaaaał !! - syknęłam i zaczęłam pogoń za przyjmującym.
- Magda, Magdaa ! - skandowali siatkarze. Co jak co ale doping miałam nieziemski.
Prawie go dopadałam, ale odezwała się moja nieszczęsna kontuzja ze Spały. Chwyciłam się za kostkę i przysiadłam na chodniku. Po chwili wokół mnie utworzyło się kółko różańcowe. Łukasz zaczął rozmasowywać bolącą kostkę, a Zatorski w panice biegał w okół autokaru. Jakby to miało pomóc. Zauważyliśmy wychodzący z hali trenerów, a drzwi do autokaru otworzyły się. Wstałam o własnych siłach i oparta o ramię Żygadły dotarłam na swoje siedzenie.

2 komentarze:

  1. haha :D uwielbiam twoje opowiadanie :D jest świetne :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne, czekam na dalszy ciąg.

    zapraszam : http://lonesome-tears-in-my-eyes.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń