piątek, 7 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 24.

Zbliżałam się już do drzwi wejściowych, a moje najgorsze scenariusze sprawdziły się. Tym wysokim mężczyzną czekającym koło samochodu okazał się Łukasz. Nie zwracając na niego uwagi zmierzałam w stronę windy. Szybko do niej wsiadłam nie czekając na Żygadło. Dojechałam na moje piętro, a on już czekał przy drzwiach. No tak sportowiec, kilka stopni nie robi mu różnicy. Ale ja tak bardzo, nie chciałam z nim rozmawiać. Nerwowo otworzyłam drzwi, które po chwili zamknęłam. Na próżno, siatkarz szybko je zatrzymał i zaraz za mną wszedł do środka.
- porozmawiaj ze mną - chwycił mnie za rękę i energicznie przyciągnął do siebie - inaczej nie dam Ci spokoju.
Zignorował go. Weszłam do kuchni i nalałam sobie szklankę soku, on w tym czasie wygodnie rozsiadł się na kanapie. Nie zrezygnuje, ja również nie zamierzam. Ominęłam salon jak największym łukiem i udałam się do łazienki. Przebrałam się w piżamę i zaczęłam powoli zmierzać w kierunku łóżka. Tak jak myślałam, był już w sypialni i czekał tylko na pojawienie się mojej osoby.
- Magda, proszę Cie.. daj mi to wyjaśnić..
- znam twoje wyjaśnienia.. to ona się na mnie rzuciła, a ja ją odepchnąłem. mam rację ?
- masz - pokiwał głową i przybliżył się do mnie.
- Łukasz, ja nie chcę być tą drugą.
- nie jesteś żadną drugą. jesteś pierwszą i jedyną...
- Agnieszka mi Cię zabiera, czuję to. Ona robi wszystko żeby nas poróżnić. Ja tak dłużej nie wytrzymam.
- Magda, proszę Cię, zacznijmy jeszcze raz - objął mnie w talii
- i znowu Agnieszka wpadnie w twoje ramiona.. - mruknęłam i wyrwałam się z jego objęć.
- ja nie zrezygnuje. Jesteś jedyną osobą, którą darzę tak wielkim uczuciem.
- Łukasz, ale zrozum, że ja nie zniosę już więcej widoku Agnieszki klejącej się do Ciebie z każdej strony, zrozum... - przerwał mi namiętnie mnie całując.
- najlepszym sposobem na uciszenie kobiety jest pocałunek - uśmiechnął się - a teraz uśmiechnij się i powiedz, że zaczniemy wszystko od nowa.
- zaczniemy - westchnęłam
- a gdzie uśmiech ? unieś te swoje kąciki do góry, abym mógł zobaczyć twoje nieziemskie dołeczki w policzkach..
- nie bądź śmieszny - westchnęłam i omijając go skierowałam się do łóżka.
- mogę zostać ?
- nie - uśmiechnęłam się.
- w słowniku kobiety nie to tak, a tak to nie - zaśmiał się
- w zależności w jakiej sytuacji i która opcja bardziej pasuje mężczyźnie.
Łukasz szybkim ruchem zdjął swoją koszulkę i spodnie i wygodnie ułożył się obok mnie na łóżku. Objął mnie ramieniem i odrzucając moje włosy zaczął całować moją szyję.
- nie ! - krzyknęłam
- czyli tak ? - zapytał szczerząc się jak głupi do sera
- nie ! - obróciłam się i poszłam spać. Siatkarz tylko cicho westchnął i objąwszy mnie ponownie swoim ramieniem, wziął przykład ze mnie i również oddał się w objęcia Morfeusza.


Pod ciężarem ramienia Łukasza moja ręka trochę zdrętwiała. Wstałam i przeciągnęłam się w każdą stronę. Ziomek jeszcze 'smacznie' spał. I znów mój odwieczny dylemat : obudzić go, czy może jednak nie. Wybrałam tą drugą opcję. Nie chcę denerwować ani siebie ani jego. Szybko umyłam się, ubrałam i zjadłam śniadanie. Musiałam już pędzić na uczelnię, a on nadal spał. Zostawiłam mu kartkę na poduszce i wyszłam z mieszkania. Szybkim krokiem udałam się na przystanek autobusowy. Po 20 minutach dojechałam pod gmach uniwersytetu. Przywitałam się z Aśka, która jak zwykle zaczęła wypytywać co tam u mnie i Żygadło. Zbyłam ją prostymi odpowiedziami typu 'dobrze'. Próbowałam wyłapać z tłumu sylwetkę Mariusza. Niestety nigdzie go nie dostrzegłam. Przez mój wyjazd i ten nasz pocałunek nasza przyjaźń stopniowo zmniejsza się. To nie już to samo, nie rozmawiamy już godzinami, nie zwierzamy się. Może to przeze mnie, bo teraz dużo czasu poświęcam Łukaszowi, rezygnując ze spotkań z przyjaciółmi. Ale  przecież miłość to czas poświęceń. Weszłam na salę, gdzie miały się odbyć dzisiejsze wykłady. Zajęłam moje stałe miejsce i zaczęłam wolno sączyć zakupioną w automacie małą czarną. Wynudziłam się na tych zajęciach jak piosenkowy 'mops'. Rozczarowana wyszłam z sali, jak również z budynku. Na parkingu ujrzałam samochód Łukasza. Siatkarz stał opierając się o maskę auta, w ręku trzymał czerwoną różę.
- następna fanka obdarowuje Cię prezentami - westchnęłam podchodząc do rozgrywającego.
- mylisz się. Ten o to tutaj kwiatek jest dla mojej idolki. Wysoka, szczupła blondynka, choć w zależności od światła jej włosy przyjmują rudą barwę. Tak po za tym jestem bezgranicznie w niej zakochany.
- znam ją ?
- możliwe - uśmiechnął się i wręczył mi różę, mocno mnie do siebie przytulając
- dziękuję - Żygadło nastawił swój policzek, który bez wahania musnęłam ustami. Znów poczułam na sobie spojrzenia innych studentów, przechodniów. Zajęliśmy nasze miejsca w samochodzie i pojechaliśmy do mojego mieszkania. Ogarnęłam moją torbę na trening i ponownie załadowałam moje zacne cztery litery do samochodu Łukasza. No co ? Jak proponuje, to nie wypada odmówić. Tym razem Żygadło nie został na treningu, ale obiecał, że po mnie przyjedzie. Nieubłaganie zbliżał się nasz pierwszy mecz w mistrzostwach Polski, więc każda z nas bez wyjątku dawała z siebie 300%. Wyczerpana wyszłam z hali. Czekał. Na przywitanie namiętnie mnie pocałował. Wsiedliśmy do środka, ale nie jechaliśmy w stronę ani mojego, ani jego mieszkania... pojechaliśmy w całkiem innym, nie znanym mi kierunku...

1 komentarz:

  1. Świetne jest to opowiadanie. Przez godzinę przeczytałam wszystkie rozdziały i nie mogłam się oderwać:) Czekam na następny ;-)
    Jestem ciekawa, gdzie Łukasz i Magda pojechali.
    Zapraszam do mnie na www.stara-milosc-nigdy-nie-rdzewieje.blogspot.com. Jeśli nie jesteś zainteresowana - zignoruj.
    PS: Czy mogłabyś informować mnie o nowych rozdziałach na blogu? Byłabym bardzo wdzięczna:)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń