Z ciekawością wyglądałam przez szybę. Minęliśmy zieloną przekreśloną czerwoną linią tabliczkę z napisem : Rzeszów.
- Łukasz. Gdzie my jedziemy ?
- zobaczysz. Już nie daleko - puścił mi oczko i wrócił do obserwowania drogi. W międzyczasie wysłał SMSa za co usłyszał długie kazanie z mojej strony. Nie dość że jemu mogło się coś stać to jeszcze mi ! Najwyraźniej byliśmy już coraz bliżej celu. Wskazówka prędkościmierza ze 130km/h zleciała do 50. Okolica się zmieniła. Budynki zniknęły, a ich miejsce zastąpiły lasy. Po chwili Łukasz zatrzymał samochód.
- jesteśmy - położył swoją rękę ok moim udzie i zaczął jeździć nią w górę i w dół. Wysiadł i otworzył drzwi z mojej strony. Opuściłam samochód i oparta o jego maskę czekałam aż Żygadło wyciągnie coś z bagażnika. Kilka chwil później usłyszałam dźwięk zamykania samochodu. Poczułam jego rękę w mojej kieszeni. Po chwili wyciągnął z niej moją dłoń i chwytając ją poszliśmy w stronę lasku. Przeszliśmy niecałe 100 metrów i zatrzymaliśmy się. Tak po prostu, Łukasz przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Wyjął z plecaka apaszkę, po czym zawiązał mi nią oczy. Gdy upewnił się że nic nie widzę ponownie ruszyliśmy przed siebie. Zaczęłam się bać. A jeżeli on mnie poćwiartuje i gdzieś zakopie.
- zaufaj mi - wyszeptał - zaraz będziemy.
Faktycznie. Chwilę później zatrzymaliśmy się. Łukasz wziął mnie na ręce i przeniósł kawałek. Poczułam jakby wchodził po schodach. Gdy tylko poczułam grunt pod stopami usłyszałam skrzypnięcie drzwi. Najprawdopodobniej weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia. Siatkarze zdjął mi opaskę, a ja delikatnie otworzyłam oczy przystosowując je do obecnego oświetlenia.
- NIESPODZIANKA ! - przed moimi oczami stała cała reprezentacja mężczyzn w piłce piątkowej i Aśka - WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO.
- ale... przecież... ja mam urodziny dopiero jutro - wydukałam nie mogąc uwierzyć w to co widzę
- ale my to wiemy - krzyknął Zati
- tylko że Ziomek chce Cię mieć jutro tylko dla siebie - Igła charakterystycznie poruszył brwiami
- i dlatego dzisiaj nas tutaj wszystkich ściągnął - mruknął Guma. Tak, Guma. Nasz kochany Paweł Zagumny wbił na mojej 25 urodziny !!
- my mamy dla ciebie prezenty - na twarzy Nowakowskiego pojawił się bardzo szeroki uśmiech.
- chłopaki, ale najpierw tort - Aśka opuściła kuchnię w towarzystwie Bartmana, który niósł ogromny tort w kształcie piłki do siatki. Popatrzyław na Łukasza. Stał oparty o komodę, a uśmiech nie schodził z jego twarzy. W czasie gdy Kurek rozdawał tradycyjnie lampkę szampana podeszłam do niego i mocno go przytuliłam.
- dziękuje - wyszeptałam chwytając się jego koszuli. Potarłam swoim nosem o jego. Już mieliśmy się pocałować gdy usłyszeliśmy głośniej chrząknięcie Bartka. Żygadło spojrzał na niego piorunującym wzrokiem. Kuraś tylko się uśmiechnął i wręczył nam nasze porcje mulsującego napoju.
- Zatiemu nie dawaj - krzyknął Igła gdy przyjmujący zbliżył się do drugiego libero - on jest za młody. Dla niego mamy picollo.
- to jest nie fair - burknął oburzony Paweł.
- to są moje urodziny więc nie zaszkodzi jak się chłopak napije - poklepałam go po ramieniu.
Po chwili wszyscy siedzieli już na obszernych kanapach przy palącym się kominku. Każdy zajadał się przepysznym tortem.
- no i widzisz Kurek, wszyscy zjedli - Jarosz szeroko się uśmiechnął
- czy my czegoś nie wiemy ? - Możdżonek przełknął kawałek ciasta
- jakbyście wiedzieli kto upiekł ten tort - Bartek zaśmiał się cwaniacko
- czekajcie. Zaraz to sprawdzimy - Łukasz wyjął z kieszeni dość długą listę obowiązków - alkohol miał załatwić Bartman, muzykę Winiar i Igła, dodatki Aśka, jedzenie Rucek, Kosa i Dziku, tort Jarski, prezenty Piter i Kura... zaraz.. Jarosz ? Czy ty upiekłeś ten tort?!
- wszyscy żyją więc chyba nie jest tak źle - Kuba wyruszył ramionami i zamoczył usta w szampanie - a co wątpicie w mój talent kulinarny ?
Wszyscy zgodnie pokiwali twierdząco głowami.
- w sumie to ja też. Aga nie chciała mi pomóc więc zamówiłem w cukierni
- Jarski ty ruda małpo ! - Kurek zdzielił przyjaciela po łbie.
- ej co wy macie do rudych ?! - Zagumny wybełkotał z buzią zapchaną tortem
- Paweł nie wiem czego Cię tam mama w domu uczyła, ale mi zawsze powtarzała, że z pełną buzią się nie mówi - słuszna uwaga Nowakowski.
Guma tylko wywrócił oczami i wrócił do pochłaniania ciasta.
Po wzniesieniu kilku toastów za moje zdrowie przyszedł czas na prezenty. Tak ! Na prezenty ! Brakowało tylko oświetlonej choinki i czułabym się jak w święta.
Piotrek wyniósł z kuchni ozdobne pudełko z kokardą na górze. Gdy tylko dostałam je w swoje ręce jednym ruchem wyjęłam z niego zawartość. Karwa jelonek !
- nie musieliście - wymruczałam przez łzy. W rękach trzymałam koszulkę reprezentacyjną z nazwiskiem Waroń. Koszulka niczym nie różniła się od oryginału. A do tego jeszcze czerwone spodenki.
- teraz to już muszą przyjąć się do reprezentacji - krzyknął uradowany Igła, po czym włączył swoją kamerę - a przed państwem występ więczora !
Uniosłam jedną brew do góry i już miałam pytać się Ignaczaka o co chodzi ale zostałam pociągnięta za biodra i wylądowałam na kolanach Łukasza. Musnęłam jego policzek ale szybko odwróciłam głowę w kierunku schodów. Po których schodził jeden z siatkarzy. Wyglądał trochę nie codziennie. Miał na sobie elegancki smoking, tylko jego muszka w groszki trochę psuła ten jego cały wytworny styl. Stanął przed kominkiem i złapał za długopis który miał posłużyć mu jako mikrofon.
- a teraz specjalnie dla naszej jutrzejszej jubilatki Magdy tradycyjnie sto lat odśpiewa nie kto inny jak...
wtorek, 11 grudnia 2012
ROZDZIAŁ 25
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Obstawiam że śpiewać będzie albo winiar albo zibi ! Pozdrawaiam :)
OdpowiedzUsuń