niedziela, 14 października 2012

ROZDZIAŁ 6

Zostało pół godziny do 7, czyli do śniadania. A z pokoju Magdy nie dobiegały żadne dźwięki.


- może jeszcze śpi – stwierdził Igła widząc jak co chwilę wychodzę na balkon – Ziomek, mam pomysł. Tylko trzeba sprawdzić czy balkon lub drzwi główne ma otwarte. - co ty kombinujesz ? – niestety Krzysiu nie odpowiedział tylko popędził na balkon - Stary chodź ! Nie zamknęła balkonu ! – nasz Libero cieszył się jak dziecko


Weszliśmy cicho do pokoju. Rzeczywiście Magda spała jak zabita. Ignaczak podszedł do niej i włączył swoją kamerę. Gestem ręki pokazał mi, że mam ściągnąć z niej kołdrę. Jak zarządził tak zrobiłem. Niestety ona dalej twardo spała. Obok niej leżała książka. Pewnie czytała do późnych godzin nocnych. Kolejny krok w planie „obudzić Magdę” to zrzucenie jej z łóżka. Chwyciłem ją za nogi i pociągnąłem do siebie. Nareszcie się obudziła. Jej mina mówiła sama za siebie. Dostaliśmy niezły ochrzan. Krzysiu wybiegł z pokoju w przeciwnym razie film diabli by wzięli. Natomiast ja wytłumaczyłem siatkarce, która godzina i że pora już na śniadanie. Ruszyła szybkim tempem do łazienki. 15 minut później wychodziliśmy już z jej pokoju. Mina Zbyszka była bezcenna.


- To wy ten tego no razem ? - Niee ! – wrzasnęliśmy wraz z Magdą - No ale tak to wyglądało. Razem wychodzicie z jej pokoju - Zibi, daj spokój, będą chcieli to nam powiedzą – skwitował Kurek.


Po chwili wynikł kolejny problem…


- Przecież nie zmieścimy się do jednej windy ! – krzyknął Ruciak - Ja tam mogę iść po schodach – stwierdziła jedyna kobieta w męskich gronie


- To ja pójdę z tobą – dorzucił Kosok


***


Przyznam, że Kosok ma coś w sobie. Rozmowa z nim była czystą przyjemnością. Oczywiście nie obyło się bez pytania : „co łączy cię z Łukaszem?”. Moja odpowiedź była jasna i sprecyzowana : „nic”. Do całkowitego zejścia ze schodów brakowało mi może 4 stopni i wtedy musiałam się poślizgnąć. W ostatniej chwili złapał mnie zbiegający obok Jarosz. Naturalnie musiał podsumować to swoim komentarzem Igła, który jak zwykle znajdzie się ze swoją kamerą tam gdzie nie trzeba. Dalsza droga do stołówki odbyła się już bez żadnych niespodzianek. Zajęłam miejsce koło Łukasza, bo tylko tam było wolnie, jakby czekało specjalnie na mnie. Ciekawe. Zaraz po śniadaniu udaliśmy się na hale. Nikt nie pomyślał o osobnej szatni dla mnie, więc musiałam wstąpić do męskiej, gdzie przebierały się największe sportowe ciacha Polski. Wyobraźcie sobie widok nagich, umięśnionych torsów naszych siatkarzy. Och ! Szybko przemknęłam obok nich kierując się na sam koniec korytarza.


- My czekamy – poruszył brwiami Zibi - Na co ? – zapytałam zdezorientowana - Aż się przebierzesz ! – krzyknął uradowany Kurek - Więc to wasza sprawka z tą szatnią ?! - Skądże znowu – łobuzerski uśmiech Bartmana mówił sam za siebie.


Nie miałam wyboru. Jak najszybciej przebrałam się w strój, który dzień wcześniej dostałam od Łukasza. Czułam się jak profesjonalistka. Chwilę później byłam już gotowa na trening. Wiedziałam, że łatwo nie będzie. Zaczęło się od godzinnej rozgrzewki : rozciąganie i te sprawy. Potem chwilę odbijaliśmy. Nie ma to jak odbierać ściny Winiarskiego, bo to właśnie z nim przyszło mi być w parze. Z czego reszta reprezentacji nie była zbyt zadowolona, gdyby mogli pobiliby się o możliwość odbijania ze mną. „Nie często zdarza im się ćwiczyć z dziewczyną” – powtarzał usprawiedliwiając chłopców trener. Następnie przyszedł czas na ataki i zagrywkę. Później tylko ustalenie drużyn i gramy ! Przyszło mi grać z : Łukaszem, Zbyszkiem, Nowakowskim, Zatorskim i Jaroszem. Po przeciwnej stronie siatki stanęli : Zagumny, Kurek, Winiarski, Możdżonek, Ignaczak i Kubiak. Panowie obiecali oszczędzać mnie i nie celować w moją stronę zbyt mocnych ataków. „Może wyjdę z tego cała” – ta myśl przechodziła mi bardzo często przez głowę. Zaczęliśmy spotkanie. Ustawili mnie w pierwszej linii. Pierwsze rozegranie Łukasza i mój atak. Zaskoczony jego mocą Kurek stanął jak słup, a piłka przeleciała koło niego i trafiła w sam narożnik boiska. Mecz był bardzo pasjonujący, zdobyłam parę punktów zagrywką. Jednak Bartek nie pozostał dłużny za mój pierwszy atak i skierował piłkę wprost na mnie. Starałam się odebrać, ale skończyło się to plackiem na środku boiska. Pół kadry zleciała się by mnie podnieść. Byłam jak jakiś skarb, którego nie wolno było nawet zarysować. To było bardzo dziwne uczucie. Zaraz po tym zdarzeniu trener wydał końcowy gwizdek i wszyscy udali się do szatni. Wbiegłam pod prysznic, by być w łazience jeszcze przed facetami. Nagle zamiast ciepłej wody, zaczęła lecieć zimna ! Owinęłam się ręcznikiem i wparowałam do szatni.


- Który to ?! – wrzasnęłam, a panowie tylko spojrzeli na siebie, potem na mnie i wybuchnę li śmiechem – to nie jest śmieszne.


Weszłam powrotem do łazienki, tym razem wzięłam ze sobą torbę, więc miałam możliwość szybkiego przebrania się. Wychodząc z łazienki minęłam się z grupką siatkarzy, następna siedziała jeszcze w szatni. Wyszłam bez słowa.


Gdy tylko znalazłam się w swoim pokoju zamknęłam drzwi na klucz, potem balkon i szczelnie zasunęłam rolety. Puściłam na odtwarzaczu moją ulubiona play listę i odpaliłam laptopa. Opisałam na maile od Aśki, w których pytała : jak atmosfera i czy pamiętałam o autografach. Znalazł się też mail od Mariusza :


„ Magda, przepraszam cię za ten pocałunek. Wiem, że ty cenisz mnie jako przyjaciela i nie wiążesz ze mną jakiś większych planów. Znamy się dziesięć lat, a ja już przy pierwszym naszym spotkaniu coś do ciebie poczułem. Przemyśl tą sytuację. Baw się dobrze z siatkarzami. W sumie zazdroszczę im, cholernie im zazdroszczę. Spędzą z Toba aż 2 tygodnie. Sami. Trzymaj się, Mariusz.”


Na tego maila już nie odpisałam. Nie mogłam znaleźć słów, by wyrazić emocje i myśli, które napłynęły mi do głowy po przeczytaniu tego. Wyłączyłam Toshibę chcąc dokończyć czytać książkę. Romans – lubię takie. Nie przeczytałam nawet jednej strony, a mój telefon już dawał o sobie znać. Nikt inny nie mógł dzwonić. Łukasz. Wyłączyłam muzykę i wtedy dopiero usłyszałam głośne dobijanie się do moich drzwi. Otworzyłam.


- Ja tu się przyszedłem wytłumaczyć – burknął Ziomek - Więc to ty ? – wpuściłam gościa do pokoju, po czym ponownie przekręciłam zamek w drzwiach. - Nie ja tylko Kubiak, ale to był mój pomysł – zrobił minę zbitego psa – nie bądź zła. To miał być żart. - Żart żartem, ale ten był chamski. - Wiem, że Ci się nie spodobał, więc chciałem bardzo przeprosić – przytulił mnie - Obiecaj, że to się już nigdy nie powtórzy ! - Obiecuję – podniósł dwa palce do góry – czas na kolację. Chodź. – złapał mnie za rękę i wyciągnął z pokoju.


Zjechaliśmy winda na dół. Byliśmy pierwsi. Zajęliśmy swoje miejsce i oczekiwaliśmy na resztę kadry.


- jutro rano o 7 mamy jogging. Biegniesz z nami ? - jeżeli wstanę to nie widzę przeciwwskazań.


Jutrzejszy ranek miałam więc już zaplanowany. Zrobię Łukaszowi niespodziankę i tym razem to ja go obudzę. Musze jeszcze omówić szczegóły z Igłą, musi zostawić mi otwarty balkon i mieć przygotowana kamerę. Trening dopiero popołudniu, ale tym razem popatrzę na chłopców siedząc obok trenera. Może będzie bezpieczniej. Wreszcie zjawiły się nasze głodomory. Nie wiedziałam że oni mogą aż tyle zjeść. W sumie to nie dziwię się


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz