Obudziłam się w nie swoim łóżku. Nie mogłam ogarnąć co się wczoraj stało i dlaczego jestem tu gdzie jestem. "Ktoś mi do cholery powie w czyim łóżku spałam" - głośno pomyślałam. Nikt się nie odezwał. Usiadłam na ogromnym łożu. Na przeciwko niego stała masywna rzeźbiona komoda (właściciel mieszkania ma styl, oceniając po sypialni), a nad nią wisiało wielkie lustro. Moje zacne odbicie : włosy w każdą stronę, wczorajsze ubranie, rozmazany makijaż, wyglądałam przekomicznie. Moją uwagę zwróciła odbijająca się w lustrze rama, wisząca nad łóżkiem. Przyjrzałam się dokładnie. Za szklaną szybką wisiała reprezentacyjna koszulka z numerem 15. Drzwi się otworzyły i wszedł mój gospodarz.
- Oo, śpiąca królewna wstała - obróciłam się w jego stronę. jego uśmiech był rozbrajający, a moja mina bezcenna. przede mną stał rozgrywający naszej reprezentacji Łukasz Żygadło, ale nie tak zwyczajnie, tylko w samych bokserkach ! Siatkarz spojrzał najpierw na mnie , potem na siebie. Momentalnie zrobił się czerwony jak burak.
- Myślałem, że śpisz i cichutko wezmę ubrania. Niestety się nie udało - zrobił smutną minę, a ja zaczęłam się śmiać. Podszedł do szafy stojącej w drugiej części pokoju. Ubrał się i wytłumaczył mi jak wyglądała noc.
Uff. Spał w innym pokoju. Zapytałam go, gdzie jest łazienka. Wskazał mi drogę. Poszłam ogarnąć swój "wygląd" , on w tym czasie przygotowywał śniadanie.
- kurde no ! - krzyknęłam z łazienki.
- Co się stało ? - przybiegł zmartwiony Łukasz
- Nie masz na stanie damskiej koszulki, bo jak widzisz moja jest cała morka i brudna z tuszu.
- Po pierwsze damskiej nie mam, ale mam dużo męskich, więc zaraz coś Ci przyniosę, a po drugie, skąd ty masz tusz do rzęs ?
- Z torebki. No to dawaj tą koszulkę.
Wyszedł z łazienki, a ja dokończyłam makijaż. Wrócił po 5 minutach z koszulką w ręku.
- Ta będzie okej. - podał mi jasnożółtą koszulkę - będzie pasować do spodni
- Tylko nie podglądaj ! - zdjęłam moją koszulkę i włożyłam jego. Była ogromna. Wpuściłam ją do spodni . - i jak ? Tylko szczerze!
- Pięknie jak zawsze - puścił oczko - a teraz chodź na śniadanie bo kakao wystygnie.
W trakcie śniadania okazało się, że Łukasz nie jest jeszcze spakowany. Czym prędzej znaleźliśmy się w jego sypialni. Tym razem to ja siedziałam po turecku na jego łóżku, a on biedak pakował się. Spakował chyba wszystkie możliwe kolory koszulek. Ok kolorów naturalnych, przez pastele, aż do neonów, których szczerze nienawidzę.
- A właśnie mam coś dla Ciebie - podał mi torebkę w biało - czerwone barwy - to 3 komplety stroi na treningi i dres. Trener kazał przekazać.
- Dziękuję - przytuliłam go
- Chyba muszę Ci coraz częściej przekazywać "prezenty" od trenera - zaśmiał się
Rozmawialiśmy przez kilka następnych godzin o treningach, meczach zarówno moich jak i jego. Wybiła 15:00. Postanowiłam wrócić do domu. Chciałam przejść się, ale Łukasz stanowczo mi zabronił. Stwierdził, ze jeszcze bardziej się rozchoruje, a przecież już jutro wyjeżdżamy. 5 minut później siedziałam już w jego samochodzie. Chwilę później byliśmy już pod moim blokiem.
- To do jutra - powiedział - pamiętaj o 8:00 jestem już w twoim mieszkaniu
- Tak tak. Jak wstanę - wyszeptałam
- Nie jak wstaniesz ! Masz być najedzona i wyspana. Przed nami 4 godziny jazdy
- 4 ?!
- tak 4. Wytrzymasz.
- No nie wiem, nie wiem.
- Zmykaj już. Wyśpij się - powiedział i pocałował mnie w skroń
- To do jutra - wyszłam z samochodu machając mu na pożegnanie.
Ledwo pozbyłam się jednego, zjawił się drugi. Tyle tylko, że już nie siatkarz, tylko Mariusz. Weszliśmy do mieszkania, zdjęliśmy kurtki i przeszliśmy do salonu. W tym momencie wpadła Aśka.
- No Madzia, co tam ? Przygotowana do jutrzejszego wyjazdu ? - spojrzała na mnie - A co to za koszulka ?
- Yyyyy.. No, Łukasz.
- Tego, tego Łukasza, o którym myślę ?
- Zapewne tak
- No nie mów mi, że już zapoznałaś się na tyle dobrze, że nosisz koszulki Żygadło ? - wtrącił zaniepokojony Mariusz - ja jeszcze nie chce być wujkiem
- A ja ciocią
- A ja matką - cała nasza trójka aż turlała się ze śmiechu.
- Ja tu wpadłam tylko na moment - ten moment przerodził się w godzinę - chciałam się pożegnać, widzimy się przecież za dwa tygodnie
- Właśnie, ja Ci Mariusz chciałam bardzo podziękować i jak tylko wrócę wybierzemy się do kina. Ja stawiam Muszę ci to jakoś wynagrodzić - uśmiechnęłam się
- Ja muszę już spadać. Przybiegłam tu od razu jak wróciłam od babci. Musze jeszcze dokończyć czytać książkę na jutro. Tobie to dobrze. 2 tygodnie bez wykładów. Tylko trenuj tam ostro, nie obijaj się. Pamiętaj gramy w Mistrzostwach Polski Juniorek. A staż w reprezentacji to wspaniały początek.
Pożegnałam się z Aśka. Obiecałam jej zdjęcia i autografy. Dała mi nawet specjalny zeszyt - mam taki sam- zrobiłyśmy je w zeszłym roku. Jest tam zdjęcie i miejsce na podpis każdego z siatkarzy, a nawet sztabu szkoleniowego !
Postanowiliśmy z Mariuszem zamówić pizze. Pożegnalna pizza - to musi być coś specjalnego. zdaliśmy się na ślepy los. Po 15 minutach siedzieliśmy już na kanapie oglądać jakiś melodramat na HBO i zajadając pizze z owocami morza. Śmialiśmy się z każdej kwestii i każdego gestu aktorów jakbyśmy byli najlepszymi przyjaciółmi, bo przecież nimi jesteśmy. znamy się od 10 lat i nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło to co zdarzyło się chwile potem.
Film dobiegał końca, a Mariusz niebezpiecznie się do mnie zbliżył. Odsunęłam się, ale byłam już na końcu sofy. "Nie rób tego" - pomyślałam. Jego twarz zbliżała się do mojej w bardzo szybkim tempie. Czułam jak bije jego serce. Jego usta delikatnie musnęły moje, a potem zagłębił się i rozkoszował się nimi coraz bardziej. Odepchnęłam go.
- Co ty wyprawiasz ? - wrzasnęłam na niego
- Przepraszam. Ja już dłużej tak nie mogę. Kocham Cię
Wyszedł, a ja z tego wszystkiego nie mogłam usnąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz