poniedziałek, 15 października 2012

ROZDZIAŁ 7

Po kolacji wszyscy udali się do swoich pokoi. W spokoju chciałam przeczytać materiał na zaliczenie które czekało mnie po powrocie z "wakacji". Wyciągnęłam z torby teczkę papierów i rzuciłam je na łóżko. Czas się dokształcić. Moja nauka nie trwała długo gdyż do pokoju wpadł nikt inny jak Ignaczak, Żygadło, Kurek, Nowakowski i Winiarski. Profesor Winiar od razu dorwał się do papierów. A Krzysiu odpalił swojego laptopa twierdząc że ma "fajną grę, która na pewno mi się spodoba". Grą okazało się karaoeke. Miałam śpiewać pierwsza ale jakoś się wymigałam (starałam się uczyć). Zaczął Kurek. Nie zaśpiewał nawet dwóch wersów, a w pokoju zjawiła się cała zgraja olbrzymów trzymających się za boli ze śmiechu. Obrażony Bartek oddał mikrofon Nowakowskiemu. Jego talent wokalny był znacznie lepszy choć pozostawiał wiele do życzenia. Ale Igła nie dał za wygraną. Wymyślił konkurs. Trzeba było wyłonić jury. Od razu zgłosiłam się na jednego z członków tego zacnego jury. Chłopcy skombinowali jeszcze kilka krzesełek. Zasiadłam za stołem jurorskim wraz z Łukaszem i Krzyśkiem (który wszystko nagrywał "ukrytą" kamerą). Przede mną leżał materiał na test do którego co chwilę zerkałam. Jako pierwszy na "scenę" wyszedł Kurek. I tym razem nie obyło się bez fali śmiechu. Jury przyznało punkty. Przyszedł czas na Kubiaka.

- nie chcąc narażać się twoim leśnym kolega jestem na TAK - skomentowałam nie mogąc powstrzmać śmiechu.

Dziku ładnie podziękował za występ.

- podobało ci się bo się boisz jego kumpli ? - wymruczał naburmuszony Bartosz.

Rozpoczęła się wrzawa. Wszyscy krzyczeli i śpiewali swoje kawałki. Poczuł że ktoś chwyta mnie za rękę.

- chodźmy. Tu nie dasz rady się uczyć. - powiedział mój "oprawca"

Zabrałam stertę papierów i przez balkon dostaliśmy się do jego pokoju. Znacznie ciszej. Usiadłam wygodnie na jednym z łóżek. Łukasz zajął drugie. Zaczęłam wertować kartki szukając początku. Co chwilę zerkałam na wpatrzonego we mnie rozmyślonego Żygiego. Wydawać by się mogło że jego wzrok przechodził przeze mnie na wylot. Czułam się niezmiernie dziwnie. Wróciłam do mojej "lektury". Nie ma to jak anatomia człowieka i te wszystkie złamania. Mam nadzieję że to już ostatnie zaliczenie i będę mogła zacząć moje mini wakacje. Muszę stwierdzić iż nauka nudzi, a przynajmniej nauka przy naszym rozgrywającym, który właśnie usiadł obok mnie zaglądając ukradkiem w moje notatki. Momentalnie je odłożyłam.

- ej, czytałem ! - spojrzałam na niego ze złością
- nie lubie jak ktoś czyta moje notatki. Czuje się jakoś tak dziwnie.
- przepraszam - Łukasz usiadł na drugim łóżku z miną obrażonego dziecka.
Tak nie może być ! Przybliżyłam się do niego i delikatnie oparłam głowę o jego ramię. Po pierwsze byłam już zmęczona, a po drugie nie chciałam aby musiał udawać obrażonego. Poczułam jego rękę na plecach. Objął mnie i nieśmiale pocałował w skroń. Mój mózg oszalał, a wszyscy jego mieszkańcy cieszyli się jak opętani. Ale co dobre szybko się kończy. Zadwonił mój telefon. Mama.

- przepraszam to mama. Muszę odebrać - powiedziałam i wyszłam na balkon.

//
- kochanie tata jest w szpitalu - w głosie mamy wyczułam smutek
- co się stało ?
- miał zawał
- zaraz przyjeżdżam! - wrzasnełam
- nie trzeba. Już jest wszystko w porządku. Jego stan jest stabilny. Zadwonie jutro. Nie martw się Madziu.
//

Wróciłam do pokoju zapłakana. Łukasz nie pytając o nic przytulił mnie. Wytłumaczyłam mu co się stało.

- chcesz wrócić? - zapytał
- mama powiedziała że tata czuje się już lepiej, że wyjdzie z tego.
- więc nie muszę cię odwozić ? - uśmiechnął się
- nie. No chyba że chcesz - dźgnełam go w bok.
- nie mam nawet najmniejszej ochoty cię odwozić

Przytulił mnie znowu. W jego ramionach można zapomnieć o całym świecie. Poczułam jego usta na moim policzku. Potem delikatnie musnął moje usta żeby potem zagłębić się w nich na dobre. Oparłam głowę o jego ramię po czym usnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz