Jak to zawsze wieczór przed meczem wzięłam relaksacyjną kąpiel, zjadłam płatki z mlekiem i poszłam spać. Ledwo zmrużyłam oko, a mój telefon zaczął wibrować, dając mi do zrozumienia, że ktoś napisał wiadomość tekstową, zwaną w dzisiejszych czasach SMSem. Tym kimś był oczywiście Łukasz, który nie mógł się powstrzymać, aby nie życzyć mi dobrej nocy.
Rano mogłam sobie dłużej pospać, bo z racji tego, że reprezentuję skromne progi naszej politechniki mam wolne w dzień meczów. Zaraz po tym jak powoli zwlokłam się z łóżka i spakowałam torbę, zjadłam szybkie śniadanie. Ubrałam się w dresy i zamawiając taksówkę pojechałam na halę. W przerwie zjadłam kanapkę i zaczęłyśmy się rozciągać. Do rozpoczęcia spotkania zostało nam półgodziny, więc trener wziął nas na krótką odprawę. Jak zwykle kilka motywujących kwestii i podanie ostatecznego ustawienia. Oczywiście, mimo moje nieobecności na kilku treningach, pan Wojciech wystawił mnie w pierwszej szóstce, więc nie zamierzałam zawieść jego zaufania.
- a zostało jeszcze dziesięć minut, więc wpuszczę kogoś do was - trener tajemniczo się uśmiechnął i zniknął za drzwiami szatni.
Po chwili pomieszczenie zaczęło wypełniać się dwumetrowymi mężczyznami No może nie od razu wypełniać, bo przybyło ich tylko kilku, bo reszta spędzała ostatnie chwilę z najbliższymi. Tak więc w szatni znalazł się sam Zbigniew Bartman, Grzegorz Kosok, Piotr Nowakowski, Krzysztof Ignaczak - czyli mieszkańcy Rzeszowa. Nie mogło także zabraknąć Łukasza, który od razu rzucił się na mnie i mocno mnie do siebie przytulił. Na końcu nie pewnie do pomieszczenia wszedł Kurek. Rozejrzał się dokładanie po dziewczynach, aż w końcu spostrzegł swoją wybrankę. Aśka niczego nie świadoma zakładała ochraniacze, na nieszczęście dla niej stała tyłem do całego męskiego grona, więc Bartek bez problemy, cichaczem podszedł do niej i łapiąc ją w pasie odwrócił przodem do siebie. Zawsze nie ogarnięta Dryja zaczęła okładać go pięściami, ale gdy tylko zorientowała się kto jest jej napastnikiem wpadła w nieopisany entuzjazm, porównywalny do tego gdybyśmy zdobyły tytuł Akademickiego Mistrza Polski.
Chłopaki również odprawili mowę motywującą, a najbardziej (w sumie jako jedyny) udzielał się nie kto inny jak nasz nadpobudliwy Ignaczak.
- tak więc, jak nie wygracie to skopiemy wam tyłki ! - tak, tak motywacja, pierwsza klasa - która z was jest libero !?
- ja - Inga niepewnie podniosła rękę do góry
- kto to jest ja ? - Igła wczuł się w rolę.
- Inga Budzyńska - przedstawiła się, gdyby mogła wykrzyczałaby to niczym żołnierz "yes, sir"
- na Tobie spoczywa cały ciężar gry. pamiętaaj... - wziął naszą libero na stronę i zaczął jej wszystko objaśniać.
- no panienki do roboty, pokonajmy te kościotrupy - do szatni wpadł trener i zaczął powoli wyganiać nas na boisko.
- Waronówna, zaczekaj ! - usłyszałam za sobą głos Bartmana, a już po chwili dostałam od każdego kopa w dupę.
- dobrze, że powiedział chociaż Waronówna -mruknęłam do Żygadło i zniknęłam za drzwiami na salę.
Wzrokiem odprowadziłam ich na ich miejsca na trybunach. Nastąpiło przywitanie drużyn i przedstawienie wyjściowych składów. Gdy tylko nasi goście specjalni usłyszeli , że spiker wymawia moje nazwisko zaczęli drzeć się jak opętani, za co zostali zganieni przez większą część widzów., ale tylko na moment, bo zaraz obok nich zrobiły się kolejki fanów. A masz babo placek ! Nie trzeba było się tak wydzierać !
Spotkanie rozpoczęło się łeb w łeb. Szliśmy punkt za punkt, akcja za akcję. Pierwszego seta udało nam się wygrać 32:30. Drugi set zaczął się również emocjonująco. Miałyśmy piłkę setową w górze. Ścięłam w potrójny blok i piłka wyszła na aut. Dziewczyny zbiegły się w kółko i wykonały nasz charakterystyczny okrzyk "hejop", kiedy ja siedziałam na parkiecie i trzymałam się za kostkę. Moje szczęście, zawsze i wszędzie. Przy opadaniu źle stanęłam na kontuzjowaną nogę, a w dodatku zawodniczka drużyny przeciwnej popchnęła mnie, po tym jak nie udał jej się blok. Po chwili podbiegł do mnie trener i razem z Aśką znieśli mnie z boiska. Chciałam wrócić i dokończyć trzecią partię, jednak ból był na tyle silny, ze nie mogłam stać na bolącej nodze. Od razu wokół mnie pojawili się siatkarze, którzy zadeklarowali, że odwiozą mnie do szpitala. Łukasz wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego samochodu. Razem ze Zbyszkiem delikatnie położyli mnie na tylnym siedzeniu i łamiąc wszelakie przepisy drogowe dojechaliśmy pod budynek rzeszowskiej klinki. W mgnieniu oka znalazłam się w białym gabinecie lekarza, który od razu skierował mnie na wszelakiego rodzaju prześwietlenia. Po godzinie badań postawiono mi diagnozę : czekała mnie operacja kostki, a dalszej grze mogłam na razie zapomnieć. Siedziałam na szpitalnym łóżku czekając na moment gdy przewiozą mnie na blok operacyjny.
- można ? - usłyszałam delikatne otwieranie drzwi
- wejdź - uśmiechnęłam się i poklepałam kołdrę obok siebie.
- wiesz, że wszystko będzie dobrze? - Łukasz usiadł obok mnie i mocno mnie przytulił
- nic nie będzie dobrze - poczułam jak do moich oczu napływają łzy - nie będę mogła już grać
- nie martw się. Znajdę najlepszego rehabilitanta na świecie i zanim się obejrzysz wrócisz do swojej drużyny.
- lepiej zajmij się wygraniem Ligii Światowej - niepewnie uniosłam kąciki swoich ust do góry.
- pani Magdaleno zapraszam na wózek, zaraz zaczynamy operację - do sali weszła pielęgniarka i po chwili leżałam już na bloku operacyjnym. Anestezjolog podała mi znieczulenie.
Obudziłam się w czterech białych ścianach szpitalnej sali. Obok mnie na krześle przysypiał Żygadło, a na łóżko obok oparta o ramię Kurka spała Aśka. Chrząknęłam delikatnie dając im do zrozumienia, że koniec tego spania. Jako pierwsza ocknęłam się Dryja.
- i jak wygrałyśmy ? - zapytałam szeroko uśmiechając się do przyjaciółki.
- nie było łatwo, ale dałyśmy radę - odwzajemniła uśmiech - a i mam coś dla Ciebie - zza pleców wyjęła statuetkę najlepszej zawodniczki meczu.
- na prawdę ? - spytałam z niedowierzaniem obracając figurkę siatkarki w dłoniach
- no raczej nie inaczej złotko - zaśmiała się Aśka budząc przy tym chłopaków.
Zamieniłam kilka zdań z zakochanymi Kurkami, po czym moje gołąbeczki, jak to mówi Igła, opuściły sale pozostawiając mnie tylko z Łukaszem.
- siatkarzu, a czy ty nie powinieneś być w drodze do Spały ?
- postanowiłem, że odpuszczę sobie mecze w Toronto, Paweł na pewno sobie poradzi, a teraz moje miejsce jest przy Tobie - uniósł moją dłoń i pocałował ją.
- Żygadło weź mnie nie osłabiaj ! Raz dwa stąd wychodzisz i razem z Kurkiem jedziecie do Spały! A ja sobie dam radę. Mam Aśkę, a w razie czego zadzwonię do mamy i zamieszka ze mną.
- to nie będzie konieczne Twoja mama już tutaj jest.
- więc nie ma problemu. A teraz jazda i nie wracać mi bez złota!
- ale Madzia..
- nie zmienię zdania.
Podniosłam się i pocałowałam go po czym dałam mu do zrozumienia, że ma już się zbierać. Gdy tylko rozgrywający opuścił salę, do pomieszczenia weszłam moja mama i lekarz prowadzący. Okazało się, że mam śrubę, czy jakieś inne żelastwo w kostce i przez jakiś czas będę musiała chodzić w specjalnym usztywniaczu. Poinstruował mnie jak mam go zakładać i zdejmować. Ostrzegł, że powinnam dużo chodzić, po czym dał mi wypis i razem z mamą wrócił do swojego mieszkania.
__________________________________
tam ten rozdział byś śmieszny, więc ten jest taki bardziej tragiczny :>
ale co tam.. za niedługo się zacznie zabawa !
kto ma ferie tak jak ja ?
Kurcze, całe szczęście, że nic poważnego jej sie nie stało ! I dobrze zrobiła wyganiając Łukasza, wiedziała jakie to dla niego ważne. ;)
OdpowiedzUsuńEh.. I niestety ferie teraz nie dla mnie. ;(
Pozdrawiam serdecznie. ;-*
Dobry rozdział .Czekam na następny ;p
OdpowiedzUsuń