wtorek, 22 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 43.

- a jemu niby co ? - spytałam zdziwiona - przecież przed chwilą tryskał energią a teraz siedzi przybity niczym pokonani Rosjanie.
- te, ty nam Bartusia do Ruskich nie porównuj! - oburzył się Jarski.
- jasne rudzielcu, nie spinaj się tak bo zaraz popuścisz - poczochrałam płomienne włosy Kuby.
- ja nie - zaprzeczył - ale Siurak to już ma mokro.
- powie mi ktoś w końcu o co chodzi z tym Kurkiem ? - oparłam się delikatnie o tors Łukasza i w napięciu oczekiwałam odpowiedzi.
- Bartek słyszałem że burza jest! - krzyknął Igła.
- no nie mówcie mi że nasz macho boi się latać?!
Wszyscy zgodnie pokiwali głowami. Ręce mi opadły, mózg mi się zlansował. No tego to bym się nie spodziewała. Nasz dzielny Bartuś, który na boisku zmiata z powierzchni boiska przeciwnika, boi się wsiąść do samolotu. Wzięłam głęboki oddech i podeszłam do przyjmującego.
- Kuraś co się stało? - usiadłam obok niego gładząc jego ramie.
- brzuch mnie boli - jęknął
- trzeba Ci wyciąć ślepą kiszkę albo okulary jej kupić - zaśmiałam się, przekazując garstkę optymizmu siatkarzowi
- BARTEK ZAPOWIADALI TURBULENCJE! - naśmiewał się dalej starszy libero
- BARTEK ZRÓB TO DLA NAS! POLEĆ Z NAMI. PLISS- błagał na kolanach Piotrek
- Ganiajcie się - rzucił Kurek
- no chyba gońcie - poprawił go Zagumny
- gonić to się może krowa, a wy jesteście bardziej podobni do jednookich cyklopów ewentualnie niewyżytych jaskiniowców.
- dobra panowie koniec tych gonitw, trener nas woła. Zaraz wsiadamy do samolotu - pogoniłam ich.
- ja nie lecę - spierał się przyjmujący - muszę do łazienki. Zaraz się zbełtam
- Kurek, do cholery jasnej! Bierz się w garść. Chłopaki potrzebują twojego wsparcia. A Aśka na pewno będzie dumna oglądając Cię z trybun.
- jak to z trybun? - ożywił się
- Ups. Miałam Ci nie mówić.
- jak już zaczęłaś to skończ.
- dobra ale pod warunkiem że zaraz zabierasz te swoje torby i wsiadasz do samolotu. Jasne?
- jak słońce pani profesor - wyszczerzył się.
- dałam jej moje wejściówki na mecze które dostałam od brata i mamy. Więc jest szansa że może się pojawi. A jeżeli nie to na pewno będzie na finale.
- jeżeli w ogóle się tam dostaniemy.
- Kurek pacanie. Jasne że się dostaniecie.
- kochanie wybacz ale muszę wam przerwać tą waszą sesje - wtrącił się Żygadło - tutaj nawet kozetki nie masz, a w hotelu chociaż łóżko będzie.
- już idziemy - oznajmiłam.
Zmotywowałam w końcu Kurka i razem poszliśmy na zbiórkę.
- Magda a to twoje żelastwo w nodze nie będzie piszczeć na bramce? - rzucił Zator
- oby nie - mruknęłam
Od dziecka bałam się przechodzić przez wszelkiego rodzaju piszczące bramki. Obawiłam się że gdy tylko przejdę przez takie cudeńko to zacznie piszczeć. Wiecie taka głupia fobia, jak ta Bartkowa. Swoją drogą strasznie obawiam się tej mojej współpracy z reprezentacją. Nie mam pojęcia co ci nasi siatkarze od siedmiu boleści mogą jeszcze wymyślić. Bo kto by się spodziewał że nasi bombardierzy mają aż tak głupie fobie, jak lęk przed igłami.

Szybka i bezbolesna odprawa i w końcu znaleźliśmy się w samolocie. Usiadłam między Łukaszem a Bartkiem. Rozejrzałam się dookoła. Chłopaki ledwo co mieścili się w fotelach. Co chwilę któryś z nich jęczał mi nad uchem jak to jest mu niewygodnie. Stewardessa kazała zapiąść pasy. Wszyscy posłusznie wypełnili jej polecenie. Panika Kurka przewyższała wszystko. Tak zestresowanego Bartosza jeszcze nigdy nie widziałam. A najgorsze jest to że jego lęki udzieliły się również Nowakowskiemu.
- a jeżeli coś się stanie? - panikował środkowy - jeżeli umrzemy?
- nie martw się na pewno nie pochowają nas razem - zażartował Winiar, ale Pit nie miał nastroju na takie docinki.
- Ja nie chce umierać. Ja nie byłem u spowiedzi! A co jak trafie do piekła? Ja nie umiem niemieckiego i nie dogadam się z diabłem! Będę tam żył samotnie bez dziewczyny. Bo ty Łukasz chociaż będziesz miał Magdę.
- tak i w przeciwieństwie do ciebie umiem niemiecki - rozgrywający triumfalnie wypiął pierś do przodu.
- Guma, masz jeszcze te tabletki usypiające? - zagaił Igła - trzeba jakoś pozbyć się naszego Piotrusia.  
W końcu wystartowaliśmy i wbiliśmy się w powietrze. Czekał nas blisko dziewięciogodzinny lot, więc zaraz po tym jak odpięłam pasy założyłam słuchawki i usnęłam oparta o łukaszowe ramie.

- ZIEMIAAA ! wrzasnął Kurek i czym prędzej wybiegł z samolotu. Po czym upadł na kolana na płytę lotniska i cmoknął ją swoimi ustami - tfu !
- współczuję Aśce następnego pocałunku - jęknął zrozpaczony zachowaniem swojego kolegi Winiarski.
- hej chłopaki która jest godzina? - spytałam lekko jeszcze zaspana.
- w Polsce czy tutaj? - uwielbiam te szczegółowe pytania Ruciaka.
- i tu i tu.
- w Polsce koło dwudziestej pierwszej. A tutaj piętnasta.
- Jezu Chryste i wszyscy świeci - westchnęłam - muszę zadzwonic do Aśki.
- teraz raczej się nie dodzwonisz - zaśmiał się Łukasz - Kurek okupuje już polskie przewody telefoniczne. Chodź wchodzimy do autobusu.
Wziął moją walizkę, a swoją torbę przewiesił sobie przez ramię. Drugą ręką chwycił moją dłoń i splotł nasze palce. W ciszy i spokoju przeciskaliśmy się przez tłumy podróżnych aż w końcu udało nam się dotrzeć do autokaru.
- no więc słuchajcie mnie. Powiem wam teraz co i jak żeby później nie zajmować wam waszego cennego czasu - Andrea stanął mniej więcej po środku autobusu
- trenerze, ale jak autobus jedzie to nie powinno się chodzić - upomniał go Kubiak
- czyli jak dojedziemy spotykamy się w jakimś pomieszczeniu.
- NIEEE - odpowiedzieliśmy chórem.
- więc słuchajcie. Dzisiaj macie wolne. Jutro rano trening. Później wolne do końca dnia i masaże. Pojutrze cały dzień trenuje. A następnego dnia mamy już mecz z Brazylią. Rozpiska będzie wisiała u mnie na drzwiach. Dodatkowo Magda dostanie kopię - autokar zahamował i trener pojechał do tyłu. Na szczęście nasz super bohater Możdżonek siedział nieopodal i w ostatniej chwili złapał Andree.
- pokonamy te Kanarki - krzyknął Igła a wszyscy zgodnie mu zawtórowali.
- a właśnie Magdaleno bo ty jeszcze kogoś nie poznałaś - oznajmił Zbyszek
- no niby kogo? Przecież każdego w zaś znam - wywróciłam oczami nie wiedząc o co chodzi Bartmanowi.
Bardzo szybko przekonałam się o czym mówił atakujący. Przede stanął kolejny blisko dwumetrowy siatkarz.
- Łukasz Wiśniewski - przedstawił się i pocałował moją dłoń.
- Wiśnia ta dziewczyna nie dla ciebie - zaśmiał się Winiar.
- a to niby czemu? - zdziwił się środkowy
- od Ziomka kobieta rzecz święta - zsumował Igła.
- ach to sory stary nie wiedziałem - Wiśniewski zwrócił się do Żygadło. Ten tylko się uśmiechnął i cmoknął mnie w policzek. Tak jakby chciał zrobić swojemu koledze na złość.
W końcu zatrzymaliśmy się pod hotelem. Zabraliśmy nasze bagaże. To znaczy chłopaki wzięli, bo ja oddałam swoją walizkę Nowakowskiemu, który tak bardzo nalegał że chcę ją ponieść.
- pierwszy klucz dostaje Magdalena, gdyż panie mają pierwszeństwo. Pokój 444. Później Zatorski jako że jest najmniej męski - zaśmiał się Gardini
- dzięki trenerze. Też pana kocham - mruknął Paweł i odebrał swój klucz.
- ja tam bardziej kocham prezesa -westchnął Guma.
- ja was nie ogarniam. W przeciwieństwie do was ja tam kocham swoją żonę - oznajmił Winiar i zaczął podstawiać każdemu pod nos zdjęcie swojej małżonki i syna.
- a ja kocham Ciebie - wyszeptał mi do ucha Łukasz i wpił się w moje usta - dlatego też mam pokój zaraz koło mojej własnej pani psycholog.
Rozdzieliliśmy się i weszliśmy do kilku wind. Nacisnęłam odpowiedni guzik i już po chwili wyszliśmy z tego mini pomieszczenia.
- NIE MOGĘ ZNALEŹĆ SWOJEGO POKOJU - panikował Kosa.
- przecież ty masz pokój ze mną -Zati przybił sobie facepalma.
W przeciwieństwie do Grześka bardzo szybko odnalazłam swój jednoosobowy pokój. Rzuciłam w kąt walizkę i wyjrzałam przez okno. Widok był nieziemski. Przed mną rozciągała się wspaniała panorama Toronto. Z chwili refleksji wyrwało mnie pukanie do drzwi.
- pani psycholog potrzebuje pomocy - do pokoju wbił Żygadło i położył się na moim łóżku które w jego mniemaniu zastępowałm kozetkę. Usiadłam na pobliskim fotelu i wyciągnęłam swój notatnik i długopis.
- słucham. W czym ma pan problem? - próbowałam się zachowywać niczym profesjonalista ale przy tym wariacie się po prostu nie da.
- idziemy na miasto ! - do mojego królestwa wbiegł Krzysiek i zaczął wyciągać nas na korytarz.
- dokończymy później ? - zaproponowałam
- jeżeli masz na myśli noc to się zgadzam - uśmiechnął się i przyciągnął mnie do siebie.

2 komentarze:

  1. jaaaaaaaaaaaaaaaakie genialne to jest! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Śmieszny był ten rozdział;p
    Zapraszam http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń